Ekspertka: oszczędność pieniędzy przy tanim zakupie psa z pseudohodowli jest pozorna

2023-07-15 10:03 aktualizacja: 2023-07-15, 19:58
Mops. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/Peter Foley
Mops. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/Peter Foley
Nie możemy oczekiwać, że ze słodkich, puchatych szczeniaczków z ogłoszeń na portalach wyrośnie pies oczekiwanej przez nas rasy. Oszczędność pieniędzy przy tanim zakupie psa z pseudohodowli jest pozorna, gdyż leczenie takich zwierząt kosztuje krocie – powiedziała PAP Marta Włosek, prezes Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege w Lublinie.

Przed Sądem Rejonowym w Opolu Lubelskim trwa proces przeciwko Adamowi P., który oskarżony jest o znęcanie się nad zwierzętami na terenie hodowli w powiecie opolskim. Według ustaleń śledczych utrzymywał ponad 80 psów rasy owczarek belgijski i owczarek niemiecki w niewłaściwych warunkach, tzn. w zbyt małych klatkach, bez ściółki, wentylacji, dostępu do światła dziennego.

Tragiczne warunki życia w pseudohodowli 

Z aktu oskarżenia wynika, że psy były przywiązane do krótkich, ciężkich łańcuchów wśród zalegających odchodów i bez właściwiej opieki lekarskiej. Prokuratura ustaliła również, że podejrzany miał karmić psy nieświeżym jedzeniem i nieprawidłowej jakości.

Prezes Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege Marta Włodek podkreśliła, że pseudohodowlą można nazwać miejsce, gdzie zgromadzone zwierzęta – najczęściej w hodowlach niezarejestrowanych – rozmnaża się masowo jedynie z chęci, jak największego zysku, przy zapewnieniu im minimalnych warunków bytowych.

"Psy w pseudohodowli przetrzymywane są w dużych skupiskach, w ciasnych klatkach, które często powodują poważne uszkodzenia ciała, bez dostępu do światła, czy stałego dostępu do wody i brodzą we własnych odchodach. Nadto zwierzęta są zapchlone, marnie karmione i wychudzone. Traktowane są przedmiotowo, bez leczenia, nie wspominając już o szczepieniach profilaktycznych czy odrobaczeniach" – wskazała Marta Włosek.

Zwróciła uwagę również na pozbawienie kontaktu z człowiekiem, co ma z kolei ogromny wpływ na psychikę zwierzęcia - stają się wylęknione, wręcz dzikie i manifestują to szeregiem problemów behawioralnych. Jak wyjaśniła, suczki rozmnażane są podczas każdej rui, a gdy stają się bezużyteczne poddawane są niezgodnej z prawem eutanazji albo porzucane.

"Pseudohodowca nie dba o prawidłową genetykę rozmnażanych zwierząt – nie możemy oczekiwać, że ze słodkich, puchatych szczeniaczków, które widzimy w ogłoszeniach na portalach wyrośnie pies oczekiwanej przez nas rasy. Często również dochodzi do tzw. chowu wsobnego, czyli krycia np. brata z siostrą, matki z synem powodując poważne wady genetyczne. Oszczędność pieniędzy przy tanim zakupie psa z pseudohodowli jest pozorna, gdyż leczenie takich zwierząt kosztuje krocie" – podkreśliła prezes Fundacji Ex Lege.

Zapytana o skalę pseudohodowli psów w Polsce oceniła, że jest ona ogromna, szczególnie we wschodniej Polsce. "Jestem przekonana, że w samym województwie lubelskim jest kilkadziesiąt takich miejsc - ilość bliżej setki, przy czym przoduje powiat opolski. Można powiedzieć, że to jest największe zagłębie pseudohodowli w Polsce. Problem dotyczy najczęściej psów popularnie nazywanych maskotkami, czyli yorków, maltańczyków, mopsów, buldogów francuskich" – poinformowała Marta Włosek.

Odnosząc się do sprzedaży psów z pseudohodowli na znanych portach internetowych przyznała, że administratorzy stron blokują takie ogłoszenia, ale ta inicjatywa - jak przekazała – nie wychodzi raczej od nich samoistnie. "Bardzo często sami wysyłamy takie zgłoszenia do portali, które faktycznie natychmiast blokują podejrzane oferty. Hodowcy są jednak sprytni i wystawiają swoje ogłoszenia pod tytułem: oddam za darmo, oddam psa do adopcji, a po przyjechaniu na miejsce, bądź wykonaniu telefonu okazuje się, że trzeba zapłacić za zwierzaka" – wyjaśniła ekspertka.

Oszuści z internetu

"Mamy także tzw. sprzedawców kreatywnych, którzy zapożyczają sobie nazwy stowarzyszeń i hodowli uprawnionych do sprzedaży psów i kotów z internetu – pomimo że w ogóle nie są tam zarejestrowani – po to, żeby właściciel witryny nie zablokował im ogłoszeń" – uzupełniła.

Przypomniała, że sprzedaż zwierząt z pseudohodowli jest traktowane jako wykroczenie zagrożone grzywną lub karą aresztu. Dodatkowo sąd może orzec nawiązkę do 1 tys. zł na organizację zajmującą się ochroną zwierząt oraz przepadek zwierząt lub przedmiotów służących do popełnienia wykroczenia. Natomiast samo utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania jest już uznawane za przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności. W tym przypadku nawiązka może wynieść do 100 tys. zł.

Stosowany jest również m.in. zakaz posiadania zwierząt lub wykonywania zawodu, który jest powiązany z działalnością na rzecz zwierząt - te zakazy mogą być nałożone na okres do 15 lat. "W tych sprawach zwyczajowo wnosimy – jako oskarżyciele posiłkowy – o podanie wyroku do publicznej wiadomości, bo takie zachowania należy piętnować" – podkreśliła prezes fundacji Ex Lege.

Interwencje w pseudohodowlach

Zapytana o tego typu interwencje w pseudohodowlach, które najbardziej zapadły jej w pamięć wspomniała o sprawie sprzed 7 lat z terenu pow. łęczyńskiego, gdzie – jak opisała – niewielkie psy kanapowe utrzymywane były na mrozie w zupełnie nieprzystosowanych i nieocieplonych budach, w błocie, wśród własnych odchodów, bez dostępu do odpowiedniego pożywienia i wody. "Część psów zamknięta w szczelnie wymurowanych +grobowcach+ z drewnianymi wiekami bez dostępu do światła dziennego, zupełnie odizolowanych od kontaktu z człowiekiem" – przekazała Marta Włosek.

Dodała, że po odebraniu - w asyście policji – zwierząt z takich hodowli, z uwagi na ich stan, trafiają one do kliniki weterynaryjnej, a później wolontariusze fundacji pracują nad ich zachowaniami behawioralnymi, aby dalej mogły być przekazane do adopcji. "Stawiamy je na nogi i to dosłownie, bo często psy uczą się stawiania łapek na trawie i to dosłownie, bo nigdy w życiu jej nie dotykały" – opisała prezes.

Nawiązując do kupowania rasowych zwierząt przypomniała, że zgodnie z prawem można to zrobić tylko w zarejestrowanych hodowlach. "Żądajmy zawsze dokumentacji w postaci metryki/rodowodu. Sprawdzajmy na miejscu, w jakich warunkach zwierzęta przebywają oraz w jakiej kondycji są rodzice zwierzęcia lub szczenię z tego samego miotu. Czasami wystarczy nawet z daleka zobaczyć psa, o którego niespodziewanie poprosimy hodowcę, by stwierdzić, że dochodzi w hodowli do niehumanitarnego traktowania zwierząt ze względu na to, że nie był przygotowany do sprzedaży" – doradziła Marta Włosek.

Fundacja Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege działa w Lublinie od 2015 roku. W ramach patrolu interwencyjnego wolontariusze ratują maltretowane i ranne zwierzęta, ujawniając sprawców przestępstw i wykroczeń przeciwko zwierzętom. Członkowie organizacji biorą tez udział w postępowaniach przed organami ścigania. Od 2019 roku prezeska Fundacji jest członkiem Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.(PAP)

Autorka: Gabriela Bogaczyk

kgr/