Symbolu "Z" używa nie tylko rosyjska armia, ale też zwolennicy ataku na Ukrainę w samej Rosji, a także poza jej granicami. Tak też stało się w Wiedniu: kilka ukraińskich rodzin z dzielnicy Seestadt zauważyło uszkodzenie swoich samochodów, a informacjami i zdjęciami podzieliło się na czacie w swojej grupie – opisuje portal, który dotarł do kilku poszkodowanych.
Sasza C. wraz z żoną i kilkuletnią córką znalazł schronienie w Wiedniu rok temu. Jak stwierdził mężczyzna, po ataku rodzina nie czuje się już tak bezpiecznie w Austrii, myśli o przeprowadzce do innego kraju.
„Trudno to wytłumaczyć córce, staramy się jej mówić jak najmniej o wojnie" – oświadczył 35-latek, podkreślając, że nie spodziewał się, że „wojna dosięgnie jego rodzinę także w Austrii”.
Również 35-letni Ołeksandr L., którego samochód także stał się celem ataku, skontaktował się z innymi poszkodowanymi.
„Są wstrząśnięci. Obawiają się, że następnym razem mogą podpalić nasze samochody” – powiedział.
Mężczyzna podkreślił, że o ataku nie wspomniał swoim rodzicom, którzy pozostali w Kijowie, „żeby się niepotrzebnie nie martwili”.
„Miałem nadzieję, że moja rodzina będzie mogła tu żyć w pokoju. To było dla mnie wstrząsające, zobaczyć ten symbol w Wiedniu. Nie czuję się z tym dobrze. Nie z powodu samochodu, ale z powodu tego symbolu” – stwierdził 46-letni Jurij O.
Do tej pory tylko sześć osób złożyło oficjalną skargę na anonimowy atak, jednak w społeczności ukraińskiej mówi się, że liczba niezgłoszonych przypadków jest wyższa.
„Wielu obawia się iść na policję. Po prostu wolą nie mieć problemów” – wyjaśnił jeden z poszkodowanych.
Policja, zapytana o sprawę przez „Kronen Zeitung”, potwierdziła przypadki zniszczenia samochodów.
Jak zauważył portal, w niektórych krajach związkowych Niemiec czy na Łotwie używanie symbolu „Z” w miejscach publicznych jest już czynem karalnym, lecz w Austrii ten znak wojny nie znalazł się do tej pory wśród nielegalnych symboli.
„Jeśli jednak do tego dojdzie, w przyszłości może to być kosztowne dla zwolenników rosyjskiej propagandy. Za używanie zakazanych symboli grozi kara do 4 tysięcy euro lub pozbawienie wolności do jednego miesiąca” – przypomina „Kronen Zeitung”. (PAP)
jc/