"Powstańcy warszawscy są wychowawcami następnych pokoleń"

2023-07-28 09:45 aktualizacja: 2023-07-28, 15:34
Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Fot. PAP/Kalbar
Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Fot. PAP/Kalbar
Powstańcy warszawscy są wychowawcami następnych pokoleń. Podczas spotkań z młodymi ludzi trwa sztafeta pokoleń, na której nam zależy. Wartości, które były udziałem pokolenia II Rzeczpospolitej są wówczas przekazywane pokoleniom współczesnym - powiedział w piątek szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk w Studiu PAP.

Szef UdSKiOR podkreślił, że "mamy tę niesamowitą okazję, mamy możliwość i zaszczyt spotykać się z ostatnimi świadkami historii". "Musimy mieć świadomość, że jesteśmy ostatnim pokoleniem, które ma możliwość spotykania się z tymi, którzy w latach II wojny światowej na wszystkich frontach wojennych walczyli o niepodległość Polski, a także niepodległość innych narodów i państw" - powiedział. Przypomniał, że "jest to sytuacja porównywalna z tym, co mieliśmy w II Rzeczpospolitej, kiedy tamto pokolenie, czyli pokolenie właśnie powstańców warszawskich, spotykało się z ostatnimi żyjącymi powstańcami styczniowymi".

Jan Józef Kasprzyk powiedział, że "weteranów walk o niepodległość żyje jeszcze ok. 25 tysięcy, z czego 628 osób to powstańcy warszawscy. "Staramy się ich honorować nie tylko 1 sierpnia, ale również czynić to każdego dnia" - zaznaczył.

Podkreślił, że rola weterani i powstańcy warszawscy mają we współczesnym świecie wielkie zadanie. "Są wychowawcami następnych pokoleń, chcą spotykać się z przedstawicielami młodego pokolenia. Zresztą młode pokolenie też jest bardzo chętne, aby uczestniczyć w tego rodzaju spotkaniach czy uroczystościach. W ten sposób trwa sztafeta pokoleń, na której nam niezwykle zależy, czyli na przekazaniu wartości, które były udziałem pokolenia II Rzeczpospolitej pokoleniom współczesnym" - podkreślił.

Wyjaśnił także, że te wartości to przede wszystkim bezinteresowna służba wspólnocie, jaką jest naród i państwo. "Kiedy pytamy powstańców warszawskich i weteranów, czy w momencie, kiedy Polska została zaatakowana przez Niemcy i Rosję sowiecką w 1939 roku i później trwały dwie okupacje, mieli wątpliwości, co do tego, czy trzeba poświęcić swoje zdrowie, a nawet może i życie, odpowiadają, że nie. Mówią, że byli ukształtowani w takim kodeksie wartości, w którym na pierwszym miejscu jest dobro wspólnoty, a dopiero na drugim miejscu, dobro własne" - powiedział. Wskazał, że do katalogu wartości należy także etos służby.

"Myślę, że są to też dwie wartości, które znajdują się w definicji patriotyzmu rozumianego właśnie jako oddanie wspólnocie, jaką jest naród i państwo" – podkreślił szef UdSKiOR. Zaznaczył także, że "powstańcy warszawscy mówią o niezwykłej solidarności, która w 1944 roku objawiła się w Warszawie, o współpracy między sobą, o poświęceniu dla drugiego". "To ich uformowało na całe życie, mają w sobie zakorzenioną ogromną chęć pomocy drugiemu człowiekowi, że pomagają nie tylko sobie nawzajem, ale nawet młodym osobom, które tej pomocy potrzebują" – powiedział.

"Spotkania z powstańcami są cenne. Powstańcy niosą historię jako ostatni jej świadkowe" – podkreślił Jan Józef Kasprzyk.

Jan Józef Kasprzyk: to symboliczne, że żegnamy dzisiaj najstarszego powstańca warszawskiego 

"Dzisiaj żegnamy Kazimierza Klimczaka. Jest to symboliczne, że na kilka dni przed rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego, żegnamy najstarszego powstańca warszawskiego" – powiedział w Studiu PAP szef UdSKiOR. "Pan pułkownik dożył 109 lat, zachowując niezwykłą bystrość umysłu i niezwykłą - jak na te lata - również sprawność fizyczną" - dodał.

Przypomniał, że płk Klimczak był uczestnikiem wojny obronnej 1939 roku, uczestnikiem bitwy nad Bzurą, został ciężko ranny, stracił prawą dłoń, a potem walczył w Powstaniu Warszawskim", dodając, że "następnie był niezwykle zaangażowany w działania Związku Inwalidów Wojennych". "Do końca swoich dni jego najważniejszą misją, którą czuł i którą chciał pokazywać, to właśnie obcowanie z młodych pokoleniem" – podkreślił Jan Józef Kasprzyk.

"Dzisiaj na uroczystszych pogrzebowych, nad trumną najstarszego powstańca warszawskiego, spotkają się przedstawiciele czterech pokoleń Polaków pragnący nieść ten etos, który był udziałem życia również Kazimierzą Klimczaka" - powiedział.

Uroczystości pogrzebowe płk. Klimczaka odbędą się w piątek. Msza św. żałobna zostanie odprawiona o godz. 12.30 w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie, po czym nastąpi odprowadzenie do grobu rodzinnego na Cmentarz Stare Powązki.

Pomimo ran odniesionych we wrześniu 1939 r. wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Dziś pogrzeb płk Kazimierza Klimczaka ps. Szron

Płk Kazimierz Klimczak ps. Szron – żołnierz Września, Powstaniec Warszawski, świadek XX wieku – urodził się 15 lutego 1914 r. w Ciepłowie, w dzisiejszym powiecie konińskim, wówczas należącym do ziem Królestwa Polskiego. Pochodził z wielodzietnej rodziny – miał sześciu braci i pięć sióstr. Z powodu trudnych warunków materialnych wstąpił do Szkoły Podoficerskiej Piechoty dla Małoletnich w Koninie. W sierpniu 1939 r. został zmobilizowany i trafił w szeregi Armii Pomorze. 67. Pułk Piechoty zajął pozycję na Kujawach.

W pierwszych dniach wojny Klimczak walczył pod Mełnem. 3 września dowodzony przez niego oddział, wspierany przez kompanię czołgów rozpoznawczych, powstrzymał niemiecki atak pancerny i odepchnął Niemców o kilkaset metrów. Po kilkudziesięciu latach w rozmowie dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego wyznał, że chwila, w której w walce zabił jednego z nacierających Niemców, była dla niego jednym z najbardziej dramatycznych momentów wojny. Żołnierz okazał się dezerterem niemieckiego pochodzenia, który kilka dni wcześniej przeszedł na drugą stronę frontu. "Jak przyszła żandarmeria wojskowa, to poklepała mnie po ramieniu: +Dobrze, że takiego zbira uśmierciłeś+. To było trudne dla mnie, bo potem dostałem jakiegoś trochę niepokoju, trzęsły mi się ręce, i dopiero potem trochę się opanowałem. Bardzo mnie to [poruszyło]" – mówił.

Następnego dnia jego oddział został wycofany, a Armia Pomorze rozpoczęła marsz na południe zakończony największym bojem kampanii – bitwą nad Bzurą. Powierzono mu dowodzenie jedną z placówek linii obrony pod Kutnem. Za pomocą zdobycznego niemieckiego działka przeciwpancernego powstrzymywał atak niemieckich pojazdów pancernych, którymi były zdobyte przez wroga polskie tankietki. W tym czasie jego oddział został okrążony. Klimczak został ciężko ranny. "Wiem tylko, że szum krwi był straszny, i przyszedł taki Niemiec jeden młody i coś mi się przypomina, nie wiem, czy to urojenie, że [mówi, że] ja bandyta czy coś, a potem już oprzytomniałem troszkę i przyszedł starszy Niemiec i: +No, no, to Polnische Soldaten+. Odpiął menażkę i dał mi kawę, a ja tę kawę chciałem wszystko wypić, bo miałem gorączkę, a on mówi: +Nie wychlaj wszystkich+. Odebrał mi, wziął mnie tu za nogi, zrobił mi opatrunek i zawiózł mnie do stodoły" – mówił po latach. Tam znalazł się pod opieką właścicielki majątku, do którego należała stodoła mieszcząca stworzony przez Niemców szpital polowy.

Po zakończeniu kampanii został przewieziony do Szpitala Ujazdowskiego, w którym spędził półtora roku. W tym samym miejscu znalazł się ciężko ranny dowódca 67. Pułku Piechoty Karol Kumuniecki, późniejszy więzień Auschwitz i członek tworzonej tam przez rtm. Witolda Pileckiego konspiracji. Po opuszczeniu Klimczak szpitala pozostał w Warszawie. Z okien swojego mieszkania obserwował powstanie w getcie. "[…] mieszkałem jako kawaler przy ulicy Złotej 80, na siódmym piętrze, i oknem widziałem, co się w tym getcie robiło. W tym getcie wszystkie spaliny leciały na mój dom, zapach był brzydki. Jak okno otworzyłem, to widziałem, co oni robili, pakowali, strzelali tych Żydów, pakowali na wozy, wywozili wozami gdzieś. Widziałem, jak policja żydowska pomagała Niemcom. Wszystko widziałem" – opisywał. Jako inwalida znalazł pracę w fabryce Polskiego Monopolu Tytoniowego. Tam nawiązał kontakt ze Związkiem Walki Zbrojnej.

Pomimo ran odniesionych we wrześniu 1939 r. wziął udział w Powstaniu Warszawskim. "Powstanie miało być trzy dni. Niemcy się pakowali. Boże, jaki entuzjazm był. Jak szliśmy ulicą, to ludzie z okien krzyczeli, chorągiewkami kiwali, krzyczeli, śpiewali +Boże, coś Polskę+” – wspominał pierwsze dni walki. Walczył na Woli w szeregach Obwodu Ochota Armii Krajowej, m.in. przeciwko zbrodniczej formacji Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej (RONA): "To była banda bez serca, bez uczuć i zawsze powtarzam wszystkim, jak idę do szkoły, że nie wolno dać broni takim, którzy nie mają serca, a są zabójcami i pragną tylko zabijać gwałcić i mordować".

Warszawę opuścił wraz z wysiedlaną ludnością cywilną. Zbiegł z transportu i ukrywał się na wsi w okolicach Pruszkowa pod Warszawą. Próbował zaciągnąć się do jednego z działających w okolicy oddziałów partyzanckich, ale odmówiono mu ze względu na brak broni oraz żywności. W lutym 1945 powrócił do stolicy. Do 1946 r. służył w pułku samochodowym ludowego Wojska Polskiego jako dowódca plutonu transportowego.

Po wojnie działał w Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej. W 2013 r. udzielił obszernego wywiadu, który trafił do zbiorów Archiwum Historii Mówionej MPW. W 2017 r. został awansowany do stopnia pułkownika. Otrzymał wiele odznaczeń, m.in.: Krzyż Kawalerski i Oficerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Warszawski Krzyż Powstańczy.

5 kwietnia 2022 r., po śmierci Stanisława Kowalskiego, był najstarszym żyjącym mężczyzną w Polsce. W tym samym roku po raz ostatni wziął udział w uroczystościach Święta Niepodległości na placu Piłsudskiego. Podczas swoich urodzin w lutym 2023 r. zaapelował, aby najmłodsze pokolenia szanowały "przodków, którzy byli prawdziwymi Polakami i oddali duszę Bogu, serce ojczyźnie; dziś jesteśmy spadkobiercami tych ludzi".

Powstanie Warszawskie rozpoczęło 1 sierpnia 1944 r. Do walki w stolicy przystąpiło około 50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło około 12-13 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły około 120-150 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, około 500 tys. osób, wypędzono z miasta, które po powstaniu Niemcy zaczęli systematycznie burzyć.(PAP)

Autorka: Anna Kruszyńska

mmi/