"Chciałbym podkreślić, że nigdy nikt nie powiedział, że w Przylepie nic się nie stało, że tam nie wydarzyło się nic złego. Dobrze o tym wiemy. Chciałbym podkreślić, że w żadnym momencie, w trakcie prowadzenia akcji ratowniczej nie doszło do zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców. To było monitorowane cały czas i było dla nas bardzo ważne i bardzo istotne" – mówił w trakcie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Zielona Góra w związku z pożarem w Przylepie prezydent miasta Janusz Kubicki.
Prezydent zaczął swoje przemówienie od przeprosin: "chciałbym zacząć od tego, że chciałbym przeprosić mieszkańców, bo to oni zostali narażeni na niebezpieczeństwo".
"Źle się z tym czuję, co się stało. Tak, nie wykazałem się skutecznością, nie udało mi się doprowadzić do utylizacji tego, co tam się znajdowało. Nie jest tak, i nigdy nie było, że lekceważyliśmy ten problem" – zaznaczył.
W trakcie piątkowej sesji radni i mieszkańcy mieli możliwość wysłuchania informacji specjalistów, w tym przedstawicieli: Państwowej Straży Pożarnej, SANEPID-u, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, prezesa Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji, dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego UM Zielona Góra.
Prezydent podkreślił, nawiązują do informacji PSP, że proces gaśniczy w Przylepie był niezwykle trudny, ponieważ – jak mówił – "to nie jest również łatwa sprawa w skali całego kraju".
"Ja wczoraj miałem jeszcze okazję rozmawiać na ten temat z komendantem głównym straży pożarnej, któremu również dziękowałem, bo to było gigantyczne wyzwanie logistyczne. Nie było lekceważenia w żadnym momencie. Przyjechali specjaliści najlepsi. Oglądacie obrazki o pożarach na całym świecie, gdzie jadą polscy strażacy, wiecie dlaczego jadą polscy strażacy? Bo są najlepiej wyszkoleni, mają najlepszy sprzęt. Kwestionowanie tego, co robiła straż pożarna jest niedopuszczalne i nie do przyjęcia. Jeszcze raz wszystkim zaangażowanym z całego serca dziękuję, bo wiem jak trudny był to proces. Najtrudniejsze dla nas, dla mnie dziś jest to, że nie możemy odpowiedzieć na wszystkie pytania nurtujące mieszkańców" – podkreślił prezydent.
Dodał, że w związku z pożarem w Przylepie wciąż toczą się badania m.in. Sanepidu i prowadzone przez WIOŚ. "Pan komendant pokazywał książki z wynikami badań, które muszą być zinterpretowane, bo zamieszczenie ich przez nas na stronie nie rozwiąże sprawy, bo nikt z państwa tego nie zrozumie. Chcemy i będziemy starali się odpowiedzieć na wszystkie pytania" – mówił.
"Domyślam się, że mieszkańcy Zielonej Góry bali się i dalej się boją. Jeżeli ktoś się z państwa nie bał to jestem pełen podziwu, bo ja się bałem. Chciałbym podziękować również mieszkańcom za wszystkie sygnały, które płynęły, bo wiele rzeczy było dla nas nie do ogarnięcia, ponieważ myśmy o nich po prostu nie wiedzieli" – powiedział.
Dodał, że na miejscu pożaru byli także m.in. przedstawiciele wojska, którzy – jak podkreślił – "są jedną z najlepszych NATO-wskich jednostek, które walczą ze skażeniami chemicznymi".
"Oni tutaj przyjechali w 3,5 godziny z Warszawy i w nocy rozpoczęli wspólnie razem ze strażakami. Wszystko to, co jest możliwe, aby po pierwsze zminimalizować skutki - bo mówiliśmy, ja dobrze o tym wiem i nie uciekam od tego - że przecież te skutki dla środowiska są".
Prezydent odniósł się także do zarzutów o chaos na miejscu akcji w Przylepie. Jak powiedział, "być może dla kogoś z zewnątrz to jest chaos, że wszyscy biegają i coś robią – (ale) wiedzą co mają robić. Dlatego też zrobimy wszystko to, żeby ten proces zakończyć".
"Okazałem się nieskuteczny i taka jest prawda. Nie ja jeden, bo ta prezentacja, (zaprezentowana w trakcie sesji) pokazywała dziesiątki odmów. Wszyscy kibicują +zróbcie to+, tylko nikt nie wie jak, a najlepiej to zawsze problem odpychać od siebie. Myśmy tego problemu nie odpychali" – podkreślił prezydent.
"Dziś wszyscy bardzo łatwo mnie oceniają. Szkoda tylko, że Ci wszyscy, którzy tę ocenę prowadzą nigdy nie chcieli mi pomóc w rozwiązaniu tego problemu. Nie jestem jedynym samorządowcem, który się z tym boryka. Takich samorządowców w Polsce są setki. Co drugi dzień teraz w telewizji pokazują, gdzie są te problemy. Ja mam nadzieję, że my wyciągniemy wszyscy wnioski z tego i powstaną z rozwiązania systemowe" – zaznaczył prezydent.
Dodał, że jako samorządowiec potrafi "budować szkoły, żłobki, przedszkola, drogi, ale nie mamy specjalistów, którzy znają się na utylizacji takich wysypisk – to mafia śmieciowa, i dobrze państwo o tym wiecie, może nikt nie chce tego głośno powiedzieć".
Rząd nie zostawi nas z tym samych
Prezydent podziękował także wszystkim, którzy zadeklarowali pomoc. Jak mówił, "ze strony rządu ta pomoc jest. Rozmawialiśmy na ten temat, rząd nie zostawi nas z tym samych. Pani marszałek wczoraj na posiedzeniu w Sejmie również potwierdzała, że jest gotowa współuczestniczyć w tej chwili finansowo w tym, żebyśmy sobie z tym poradzili - za co dziękuję, bo uważam, że te wszystkie rzeczy są ważne, istotne jeżeli chodzi o wyjaśnienie do bólu tego, to się wydarzyło".
"Ale tym najważniejszym elementem jest w tej chwili to, żebyśmy doprowadzili do sytuacji, że będziemy pewni tego, że tam już nic nie ma, że wszystko jest wyczyszczone (…) Nie ma nikogo z nas polityków, kto jest tutaj bez winy. Wszyscy dobrze o tym wiemy, i wszyscy o tym wiedzieli. Dziś wszyscy starają się stwierdzić, że nikt nie jest winny - ja przyznaję się do tego: tak, nie byłem skuteczny. Jeszcze raz powtórzę: przepraszam mieszkańców, że nie wykazałem się w tym przypadku skutecznością. Zabrakło mi czasu, ale to mnie nie usprawiedliwia. Stało się to, co się stało. I dam radę, wiem dokładnie, zrobię wszystko, żeby tę sytuację naprawić" – zapewnił Kubicki.
Po przemówieniu prezydenta na sali sesyjnej rozległy się głosy, „państwo z kartonu”, „Kubicki do dymisji”, „w ubiegłym roku Odra, teraz Przylep – w jakim państwie żyjemy?”. Prezydentowi przyniesiono owoce i warzywa z upraw z najbliżej okolicy pożaru mówiąc: „smacznego”.
Prezydent miasta odnosząc się to tej sytuacji przypomniał, że już w czwartek informował o podjęciu decyzji o przeprowadzeniu badań upraw z ogrodów w najbliższym otoczeniu miejsca pożaru hali w sołectwie Przylep - czyli ROD Przylep oraz ROD Zawada – "to są działania wychodzące naprzeciw obawom mieszkańców" - tłumaczył. Prezydent wskazał, że Miasto zleciło takie analizy w Instytucie Genetyki Roślin, przy Polskiej Akademii Nauk, aby zbadać, czy doszło do skażenia.
"Nie uciekamy od tych badań. Chcemy żebyście państwo poczuli się bezpieczni. I zrobimy wiele w tym zakresie" – podkreślił. (PAP)
autorzy: Anna Jowsa, Agnieszka Ziemska
kno/