Z ogniem walczy 90 strażaków, pięć samolotów gaśniczych i cztery śmigłowce. W poniedziałek rano na Chios przybyły posiłki z sąsiedniej wyspy Lesbos i z Aten. W akcję zaangażowani są też lokalni ochotnicy.
W drugiej połowie lipca przez Grecję przeszła fala napędzanych rekordowymi upałami i silnymi wiatrami niszczycielskich pożarów. Ogień wyrządził poważne straty materialne i wymusił ewakuację wielu miejscowości, dotknął też rejony turystyczne. Spłonęło 50 tysięcy hektarów lasów.
W sobotę informowano, że największe pożary, na wyspach Rodos i Korfu oraz w środkowej Grecji, zostały już opanowane. Dodano, że w całym kraju w obszarach podwyższonego ryzyka rozmieszczono blisko 500 strażaków.
Do tak poważnych strat, oprócz ekstremalnych zjawisk meteorologicznych, przyczynił się brak przygotowania służb ratunkowych - pisze eKathimerini powołując się na źródła w greckim rządzie. Nie wdrożono przyjętych ponad trzy lata temu zapisów o utworzeniu lokalnych centrów obrony cywilnej, nie zaktualizowano planów ewakuacyjnych - wylicza portal.
Dodaje, że ze straży pożarnej w ostatnim okresie odeszło też 11 doświadczonych oficerów, częściowo z powodu wewnętrznej walki o stanowiska, a ich pozycje zajęli funkcjonariusze, którzy dowodzili akcją gaśniczą zza biurek, a nie z miejsca akcji. (PAP)
kw/