Studenci czwartego roku łódzkiej filmówki mieli obowiązek realizacji krótkometrażowego filmu - etiudy dla uzyskania absolutorium. Zdecydowana większość realizowała je zgodnie z obowiązującą od 1949 r. konwencją realizmu socjalistycznego, zwykle opierając się na sowieckich wzorcach. Jednym ze studentów Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi był Stanisław Bareja (1929-1987). Wraz z nim na roku byli m.in. Jan Łomnicki, Kazimierz Kuc (od 1957 r. Kutz) i Janusz Morgenstern. W etiudzie "Nafta" Łomnicki zdecydował się na ukazanie pracy osób wydobywających ropę naftową. Kuc pokazał grupę dzieci bawiących się w wojsko. Jeden z chłopców, chciał, by zwracano się do niego per "generał Rokossowski". Było to nawiązanie do sowieckiego marszałka dowodzącego armią PRL w latach 1949-56. Tematem dla dyplomowego filmu "Rzodkiewki" (1954) Janusza Morgensterna był konflikt o hodowlę tytułowych warzyw na terenie pewnego przedsiębiorstwa. Bezduszni decydenci doprowadzili do likwidacji miniogródka prowadzonego przez portiera zakładu.
Stanisław Bareja z kolei jako literacki pierwowzór swojego debiutanckiego filmu wybrał pierwszy akt dramatu Leona Kruczkowskiego "Niemcy". Był to utwór wpisujący się w komunistyczną propagandę końca lat 40. Premiera dramatu Kruczkowskiego (22 października 1949, Teatr Stary w Krakowie) nastąpiła dwa tygodnie po proklamowaniu Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zgodnie z zaleceniami władz PRL, cztery lata po wojnie Polacy mieli uwierzyć Kruczkowskiemu, że prócz zbrodniarzy, w NRD żyją "dobrzy Niemcy". Spektakl miał przygotować obarczone wojenną traumą umysły polskich widzów do bardziej życzliwego spojrzenia na sąsiadów zza Odry.
Zgodnie z literackim pierwowzorem akcja "Drugiego sumienia" rozgrywa się w gdzieś w okupowanej przez hitlerowców Polsce, w nieokreślonej miejscowości. "Rok 1953 to szczytowy okres socrealizmu w polskiej sztuce, gdzie nie było nawet szczeliny przed ucieczką od propagandy. Bareja, sięgając po ten dramat - ważny, bo rozrachunkowy z postawami Niemców - niejako uciekł od konieczności wpisywania się w kanon socrealizmu, który obowiązywał. Film zaskakuje dojrzałością pod względem realizacyjnym. Elementy warsztatu filmowego, czyli inscenizacja, wybór i prowadzenie aktorów, a także sposób prowadzenia narracji sprawiają, że film zaskakuje dojrzałością. Reżyser uzyskał efekt wiarygodności m.in. poprzez staranność kostiumów np. użycie autentycznego munduru policyjnego oraz kwestie wypowiadane w języku niemieckim. W finałowej części etiudy Bareja autentycznie wzrusza, co w późniejszych latach nie było jego specjalnością" - powiedział PAP filmoznawca i kierownik biblioteki naukowej w FINA Adam Wyżyński.
Główną postacią "Drugiego sumienia" jest Hoppe - oberwachtmeister policji porządkowej Ordnungspolizei. W latach 1939-45 formacja ta przeprowadzała łapanki, egzekucje i niezliczone rabunki na Polakach, Żydach i Romach. Na terenie Generalnego Gubernatorstwa niemieccy policjanci (w mniejszych miejscowościach - żandarmi) byli "mordercami pierwszego kontaktu" realizującymi zbrodniczą politykę okupanta zagłady na każdym etapie. Niemcy w zielonych mundurach z brązowymi mankietami i hitlerowskim orłem w wieńcu laurowym naszytym na lewy rękaw uniformu wzbudzali strach. Gdziekolwiek się pojawili, byli zapowiedzią nieszczęścia.
Dziesięcioletni Chaim miał właśnie to nieszczęście wpaść w ręce Hoppego. Wcześniej schwytał go inny Niemiec, młynarz Schultz. "Wszystkich już zabili... mamę... dziadka... małą Esterkę. Dwa tygodnie ukrywałem się w lesie, ale teraz już koniec! Pan jest inny niż tamten, pan jest dobry człowiek" - mówi z nadzieją w głosie uciekinier z getta do Hoppego. "Teraz jest wojna. Nie ma dobrych ludzi!" - odpowiada podoficer, pakując się już na urlop do Rzeszy. Hoppe jest ojcem dzieci, mężem i chciałoby się powiedzieć - dobrym człowiekiem, który, mógłby wyprowadzić małego zbiega gdzieś do lasu, wystrzelić dla niepoznaki z karabinu w powietrze i puścić wolno, lecz na ręce patrzy mu Schultz, którego życiowa dewiza brzmi: "Dla niemieckiego człowieka sumieniem jest drugi niemiecki człowiek". I ten "niemiecki człowiek" doniesie na gestapo. Wtedy za chwilę człowieczeństwa, a z niemieckiej perspektywy niedopełnienie (zbrodniczych) obowiązków z bezpiecznego miasteczka w Generalnego Gubernatorstwa może szybko trafić na front wschodni i zginąć od sowieckiej kuli.
"Barei udało mu się uniknąć propagandowych akcentów, osiągnąć naprawdę wysoki poziom artyzmu i zbudować psychologiczne napięcie pomiędzy postaciami. Uniknął też typowego dla wielu filmowych adaptacji dramatów efektu 'teatralności'. Dramat to żywioł słowa, a w przypadku adaptacji filmowych często właśnie ono dominuje nad obrazem i razi sztucznością. W etiudzie słowo dopełnia się z obrazem, a wprowadzony celowo przez Bareję niemiecki dialog pomiędzy Hoppem a Schultzem przenosi nas w okupacyjną rzeczywistość. Osiem lat po wojnie musiało to działać wyjątkowo sugestywnie na widzów" - powiedziała PAP filmoznawczyni i wykładowczyni na Katedrze Teorii Mediów Instytutu Nauk o Komunikacji Społecznej i Mediach UMCS prof. Barbara Giza.
"Niemiecki dialog podkreśla nie tylko językową, ale też ideologiczną wspólnotę Hoppego i Schultza. Znany nam głównie jako twórca komedii Bareja opowiadający o tragicznym epizodzie z czasów Holokaustu zaskakuje. Ale właśnie z komedii znamy go jako bardzo wnikliwego obserwatora ludzkich zachowań, który w jednym geście potrafił sportretować całą naturę i charakter bohatera i tej umiejętności nie zabrakło również w debiutanckiej etiudzie. To pod każdym względem dobrze zrealizowany film, która zapowiada nieprzeciętny talent reżysera" - podkreśliła.
Zdjęcia wykonał bułgarski student wydziału operatorskiego Borysław Punczew (1928-1998) Asystentką reżysera była Anna Sokołowska (1933-2016), absolwentka wydziału reżyserii w roku 1956 oraz Wiesław Zdort, późniejszy wykładowca łódzkiej PWSFTiTV, jeden z najlepszych polskich operatorów (zm. 2019 r.). 23 lata po realizacji etiudy Bareja i Zdort pracowali przy "Brunecie wieczorową porą". Rola Schulza przypadła Arturowi Młodnickiemu. W filmach z lat 50. i 60. dość często był on
obsadzany w rolach szwarccharakterów, głównie Niemców. Nie znamy niestety personaliów chłopca, który wcielił się w rolę Chaima.
Panuje przekonanie, że filmy Barei z lat 70. są pełne cytatów i nawiązań do wcześniejszych jego produkcji - prowadzą ze sobą swoisty "dialog". Debiutancką etiudę Stanisława Barei i jego późniejsze filmy, w tym ostatni serial "Zmiennicy" (1985, premiera 1987/88) łączy osoba aktora Józefa Pierackiego (1909-1988). W "Drugim sumieniu" reżyser powierzył mu rolę Jurysia, zaś w "Zmiennikach" arystokraty Radziwiłła, potomka właścicieli pałacu w Zatorach. Pieracki zagrał pasażera-gapowicza w "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" (1977). "Drugie sumienie" zrealizowano latem 1953 r. w Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu.
Z zapisów w archiwum łódzkiej "filmówki" wynika, że etiudę Barei wykładowcy obejrzeli przynajmniej raz na specjalnym pokazie wewnętrznym. Zachował się list Stanisław Barei do dziekanatu uczelni z 30 października 1970 r. "(…) Przypominam, że mój film absolutoryjny 'Drugie sumienie' zrealizowałem w 1952 roku wraz z operatorem Borysem Punczewem, który na tej podstawie uzyskał absolutorium" - pisał reżyser. W 1956 r. Punczew uzyskał dyplom PWSF na wydziale operatorskim. Bareja nie uzyskał absolutorium, które zaliczono jego bułgarskiemu koledze. Powody decyzji grona profesorskiego uczelni pozostają do dziś nieznane. Pracę magisterską Bareja obronił dopiero w kwietniu 1974 r., gdy w dorobku miał już kilka pełnometrażowych filmów i jeden serial telewizyjny.
Przez lata uważano, ze "Drugie sumienie" zrealizowane na łatwopalnej taśmie celuloidowej nie przetrwało do czasów nam współczesnych. Dziś wiadomo, że etiuda Stanisława Barei przetrwała likwidację łatwopalnego archiwum. W latach 80. lub na początku następnej dekady zgrano ją na taśmę VHS, a całkiem niedawno poddano ją digitalizacji. Obecnie Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi posiada kopię najstarszego zachowanego do dziś, a więc prawdziwego debiutu filmowego Stanisława Barei. Odnaleziono ją w 2019 r. w archiwum uczelni. Obecnie film można obejrzeć na stronie filmpolski.pl oraz w internetowej stronie-katalogu etiud zrealizowanych przez absolwentów łódzkiej "Filmówki". (PAP)
Autor: Maciej Replewicz
jos/