Birma: dwaj objęci amnestią dziennikarze Reutera opuścili więzienie

2019-05-07 06:33 aktualizacja: 2019-05-07, 10:24
Od lewej: Wa Lone i Kyaw Soe Oo. Fot. PAP/EPA/ANN WANG
Od lewej: Wa Lone i Kyaw Soe Oo. Fot. PAP/EPA/ANN WANG
Dwaj reporterzy agencji Reutera: 33-letni Wa Lone i 29-letni Kyaw Soe Oo, których skazano we wrześniu na 7 lat więzienia za rozpowszechnianie tajemnic państwowych, opuścili we wtorek zakład karny na przedmieściach stolicy Birmy - poinformował Reuters.

Agencja powołuje się na relacje świadków, którzy widzieli dziennikarzy opuszczających więzienie zlokalizowane na przedmieściach miasta Rangun. Informację potwierdził też szef służby więziennej.

Dziennikarzy objęły kwietniowe amnestie, w ramach których - jak podało biuro prasowe prezydenta Birmy i szefa rządu prezydenta oraz szefa rządu Wina Myinta - na wolność wypuszczono we wtorek 6520 osób z więzień w całym kraju. Zostały one zwolnione z odbywania kary w związku z Nowym Rokiem obchodzonym tam od 17 kwietnia.

Wa Lone i Kyaw Soe Oo, którzy zostali skazani na 7 lat więzienia, spędzili w za kratkami 500 dni - pisze Reuters.

Zostali oni zatrzymani w grudniu 2017 roku, gdy badali sprawę masakry 10 członków muzułmańskiej grupy etnicznej Rohingja w stanie Arakan (Rakhine) na zachodzie Birmy. Za ujawnienie tej masakry zostali uhonorowani nagrodą Pulitzera – jednym z najważniejszych wyróżnień dziennikarskich na świecie.

Jednocześnie, niezależnie od międzynarodowego uznania, reporterzy ci zostali skazani przez sąd w Rangunie na siedem lat więzienia za posiadanie utajnionych dokumentów związanych z operacjami sił zbrojnych Birmy w czasie brutalnej kampanii przeciwko Rohingjom, która zmusiła ok. 740 tys. członków tej mniejszości do ucieczki przez granicę do Bangladeszu.

23 kwietnia Sąd Najwyższy Birmy odrzucił ich apelację.

Skazani dziennikarze nigdy nie przyznawali się do winy i twierdzili, że ich sprawa została ukartowana przez birmańskie władze - przypomina Reuters. W czasie procesu jeden z policjantów wezwany w charakterze świadka przyznał, że jego przełożony nakazał mu, aby podrzucił reporterom tajne dokumenty.

Organizacje ds. praw człowieka wzywały faktyczną przywódczynię Birmy, Aung San Suu Kyi, aby użyła swoich wpływów i ułaskawiła dziennikarzy. Suu Kyi odmówiła jednak interwencji w ich sprawie.

Aresztowanie i skazanie dziennikarzy dokumentujących masakrę członków mniejszości etnicznej podsyciło międzynarodową krytykę wobec Suu Kyi. Z postacią wieloletniej opozycjonistki, prześladowanej przez wojskowe władze, i laureatki Pokojowej Nagrody Nobla, wiązano wielkie nadzieje na demokratyzację i liberalizację Birmy.

W ciągu trzech lat od przejęcia władzy przez partię Suu Kyi nadzieje na nową erę wolności wypowiedzi nie spełniły się – oceniono w lutowym raporcie grupy Human Rights Watch (HRW). Według tego raportu od czasu utworzenia rządu w 2016 roku do września 2018 roku w kraju zatrzymano co najmniej 43 dziennikarzy. (PAP)

mars/