W poniedziałek, w dziewiętnastej debacie z cyklu "Strategie rynkowe TFI - perspektywy, wyzwania, zagrożenia", organizowanej przez PAP Biznes, udział wzięli przedstawiciele: PKO TFI, TFI PZU, Skarbiec TFI, Eques Investment TFI oraz AgioFunds TFI. Partnerem merytorycznym debaty były Analizy Online.
Indeks szerokiego rynku WIG stracił od początku roku około 9,5 proc. Notowania indeksu największych spółek WIG20 spadły w tym czasie o 7,9 proc., mWIG40 o 18,5 proc., a sWIG80 o 20,4 proc.
Pogorszenie nastrojów na warszawskiej giełdzie w ostatnich dniach to efekt wydarzeń związanych z zatrzymaniem dwóch były członków zarządu Altus TFI, zapowiedzią likwidacji części funduszy otwartych Altusa i obawami, że spowoduje to większe odpływy środków z rynku funduszy inwestycyjnych. Uczestnicy debaty uważają jednak, że przyczyny słabości polskiego rynku akcji leżą głębiej.
"Sentyment na naszej giełdzie jest zepsuty, ale nie jest to konsekwencja ostatnich wydarzeń. To jest kumulacja złych informacji z ostatnich kilku lat. Zaczęło się od demontażu OFE, w międzyczasie mieliśmy do czynienia z nadmierną ingerencją polityków w spółki kontrolowane przez Skarb Państwa, przez co podejmowały one suboptymalne decyzje, później wprowadzono opodatkowanie sektora bankowego, a dziś mamy do czynienia z nieetycznym zachowaniem niektórych uczestników rynku" - ocenił podczas debaty Sławomir Kościak, zarządzający funduszem TFI PZU.
Podobnego zdania jest Andrzej Domański, członek zarządu i zarządzający funduszami Eques Investment TFI. Jak wskazuje, konsekwencje niższego zaufania do polskiej giełdy widać w wielu obszarach m. in. w sektorze małych i średnich firm.
"Sytuacja na rynku w tej chwili jest dosyć trudna i zaufanie wielu uczestników rynku jest podważone. Jednak to zaufanie do rynku jest podważane nie od miesiąca czy kwartału, ale systematycznie od lat. Mam na myśli najpierw demontaż OFE, w drugiej kolejności politykę wielu spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa, która działa na niekorzyść inwestorów mniejszościowych, a także wiele przypadków tzw. missellingu" - powiedział Andrzej Domański.
"Zmienność na rynkach jest czymś naturalnym, a klienci nie akceptują ujemnych wycen co - moim zdaniem - jest jednym z powodów obecnego kryzysu. Dążenie zarządzających do tego, aby zawsze pokazywać plusy odbywało się często kosztem istotnie podwyższonego ryzyka na portfelach" - dodał.
Zdaniem uczestników debaty, na polskim rynku kapitałowym potrzeba zmian m. in. w systemie dystrybucji i sprzedaży.
"Walka toczy się o to, aby w ogóle zachować giełdę, która jeszcze kilka lat temu była prymusem w Europie. Powinniśmy wspólnie zawalczyć o to, aby przywrócić zaufanie inwestorów do inwestycji w fundusze inwestycyjne zarządzane w Polsce i pracować nad poprawą sentymentu" - ocenił Sławomir Kościak z TFI PZU.
"Polski rynek cały czas się rozwija i kształtuje. W przypadku funduszy jako największy problem wskazałbym system dystrybucji, który opiera się na pokrywaniu kosztów dystrybucji przez TFI, co w dużej mierze prowadzi do licznych patologii, missellingu" - ocenił Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbiec TFI.
Jak wskazał Domański z Eques Investment TFI, w najbliższych miesiącach i latach należy skupić się na stworzeniu nowych "bardziej rzetelnych" kanałów dystrybucji i produktów.
Podobnego zdania jest Sławomir Sklinda, zastępca dyrektora departamentu zarządzania aktywami PKO TFI.
"Ten okres, zanim wejdą duże pieniądze na rynek, powinniśmy wykorzystać na wiele strukturalnych zmian wokół tego jak działa giełda, dystrybutorzy i sprzedawcy" - ocenił Sławomir Sklinda.
"Komunikacja ryzyka produktu do klientów nie do końca zadziałała. Należy oceniać wyniki funduszy nie tylko przez pryzmat stopy ryzyka, ale także w kontekście ryzyka" - dodał.
Zdaniem Jakuba Bentke, zarządzającego portfelami w AgioFunds TFI, optymizm i zainteresowanie powinno wrócić na polską giełdę wraz z wprowadzeniem Pracowniczych Planów Kapitałowych.
"W pierwszym roku będzie to 2-3 mld zł nabyć akcji, ale docelowo to będzie prawdopodobnie około 10 mld zł rocznie. To jest kwota znacząca dla rynku - kwota, która powinna wyrwać polską giełdę z ospałości. Przypuszczam, że wtedy zobaczymy większe zainteresowanie. Trudno sobie wyobrazić długofalowe oszczędzanie bez inwestycji w akcje" - ocenił Jakub Bentke.
Nieco innego zdania jest Andrzej Domański.
"Nie zgodzę się, że fundusze muszą stanowić istotny element oszczędności Polaków. Znam kraje rozwinięte, w których praktycznie całość, lub zdecydowana większość oszczędności jest w depozytach" - powiedział zarządzający Eques Investment TFI.
Sceptycznie do pozytywnego wpływu PPK na GPW podchodzi Sławomir Sklinda z PKO TFI.
"Problemem na GPW była swego czasu nadpłynność i nie zgadzam się z podejściem, że polska giełda będzie się lepiej zachowywać. Ona będzie się lepiej zachowywać, ale nie będzie to zdrowy model. Jeżeli zbudujemy naturalnie duży napływ na polską giełdę, i nie będziemy umieli selekcjonować umiejętnie spółek, będzie dochodziło znowu do misalokacji. Napływ z PPK będzie bardzo fajny, ale nie chciałbym żeby powtórzyła się sytuacja z pewnego okresu z OFE, gdzie pieniądze były za duże jak na polską giełdę" - ocenił Sklinda.
Obawy w tym zakresie ma również Grzegorz Zatryb ze Skarbiec TFI.
"Jeśli fundusze w ramach PPK będą zobligowane do kupowania akcji na polskiej giełdzie i dostaną takie środki jak się przewiduje, to doprowadzi to do kupowania czegokolwiek, co jest wystawione na sprzedaż, w efekcie czego wszystkie problemy, które mamy teraz pojawią się ponownie, ale dwa razy większe" - ocenił Zatryb.
"Jestem umiarkowanym pesymistą. Dopóki wszyscy nie zrozumieją, że jest coś takiego jak stopa wolna od ryzyka, a wszystko powyżej jest ryzykiem, że nie ma czegoś takiego jak +darmowy lunch+, że giełda nie jest źródłem darmowego kapitału, to będziemy mieli podobne sytuacje, jakie mamy teraz. Nie wierzę też, że PPK czy edukacja w krótkim okresie wiele zmienią" - dodał. (PAP Biznes)
sar/ pr/ mat/ asa/