Lech dostał także roczny zakaz wyjazdów zorganizowanych grup kibiców w PP oraz w Superpucharze Polski w 2016 roku, a także do końca trwającego sezonu ekstraklasy. Legia zapłaci 100 tysięcy złotych, ale inne konsekwencje ją ominęły.
Poznański klub zamierza się odwołać od decyzji PZPN.
"Nie dyskutujemy na temat zasadności kary. Uważamy natomiast, że grzywna jest stanowczo za wysoka, dlatego będziemy się odwoływać" - powiedział PAP rzecznik prasowy Lecha Łukasz Borowicz.
To kary za zachowanie sympatyków obu klubów na PGE Narodowym w poniedziałek. Po raz pierwszy race odpalono przed rozpoczęciem zawodów; najpierw w sektorze kibiców Legii, a później Lecha. W efekcie część stadionu została zadymiona. Największe problemy zaczęły się w drugiej połowie, po zdobyciu gola przez Legię. Wówczas fani Lecha zarzucili boisko racami, przez co sędzia Szymon Marciniak musiał dwukrotnie przerwać mecz na kilka minut. Doszło m.in. do zniszczenia kilkuset krzesełek.
"Straty oceniamy na kilkadziesiąt tysięcy złotych, nawet do 100 tysięcy. Dzisiaj zawieźliśmy do PZPN protokół zdawczo-odbiorczy. Tam zbiera się Komisja Dyscyplinarna. Czekamy na podpis ze strony federacji, wówczas nastąpi wycena szkód" - powiedziała PAP rzeczniczka stadionu PGE Narodowy Monika Borzdyńska.
Z komunikatu PZPN wynika, że Związek będzie domagał się od obu klubów pokrycia kosztów naprawy obiektu.
"Komisja Dyscyplinarna postanowiła zwrócić się do Rzecznika Etyki PZPN o zobowiązanie ww. klubów do naprawienia szkód wyrządzonych przez kibiców w infrastrukturze stadionowej – niezwłocznie po ich ostatecznym oszacowaniu" - napisano.
Legia sięgnęła po Puchar po raz 18. w historii. Jedyną bramkę zdobył w 69. minucie Aleksandar Prijovic. (PAP)
mm/ krys/