„Cała sytuacja jest bynajmniej dziwna, trudno mi cokolwiek wyrokować. Nie jest to mój sportowy związek, nie siedzę tam i nie wiem, co się dzieje. Z roli obserwatora wygląda to przynajmniej trochę podejrzanie. Tyle kontroli, wszystkie wyniki ok i nagle się okazuje, że są jakieś środki w organizmie, które brzmią komicznie” – powiedział PAP.
Bracia Zielińscy przylecieli do Rio de Janeiro na igrzyska. Na miejscu okazało się, że stosowali nandrolon. Obaj ciężarowcy, którzy mieli wystąpić w kat. 94 kg, zostali wykluczeni z reprezentacji olimpijskiej i wrócili do kraju. Żaden z nich nie przyznaje się do brania zakazanych środków.
„Jeśli ktoś jest doświadczonym zawodnikiem i stosuje doping, to nie bierze czegoś takiego. Nie jestem Sądem Najwyższym, nie mi to oceniać, ale mam tylko nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona. Ale to i tak nic nie zmieni. Nawet jeśli ktoś zrobił na nich jakąś zasadzkę, nie było to z ich winy, to medali i możliwości startu w igrzyskach nikt im nie da. Teraz kwestia co dalej. To jest bardzo duży problem” – dodał Fajdek.
Podopieczny Czesława Cybulskiego w lipcowych mistrzostwach Europy w Amsterdamie nie podał ręki Białorusinowi Iwanowi Tichanowi, który wrócił do rywalizacji po zawieszeniu za stosowanie dopingu. W sprawie Zielińskich jest jednak mniej radykalny.
„W pewnym sensie wierzę w ich niewinność. Jeżeli ktoś mówi, iż nie ma takiej możliwości, że taki środek brał, to jest to niemożliwe. Znamy opinie szerokiego grona lekarzy, którzy się w tym specjalizują i wszyscy mówią, że to środek przestarzały. Branie go byłoby ogromną głupotą, a na głupich ludzi oni mi nie wyglądają” – podkreślił Fajdek.
Adrian Zieliński, mistrz olimpijski z Londynu w kat. 85 kg, zapowiedział przed wylotem z Rio, że sprawę zbada jego prawnik i jeszcze raz zapewnił, że jest niewinny.
Z Rio de Janeiro – Marta Pietrewicz (PAP)
mar/ kali/