Doktor Artur Zaczyński: w Dover wykonaliśmy ponad 1,2 tysięcy testów 

2020-12-26 16:42 aktualizacja: 2020-12-27, 05:56
Kierowcy czekający w Dover na przejazd do Francji są poddawani testom na koronawirusa. Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN
Kierowcy czekający w Dover na przejazd do Francji są poddawani testom na koronawirusa. Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN
W Anglii wykonaliśmy ponad 1,2 tysięcy testów. Sprawdzaliśmy ciężarówkę za ciężarówką. Po całej nocy robienia wymazów, zmęczeni, zobaczyliśmy piękny widok pustego placu przed portem - powiedział PAP dyrektor Szpitala Tymczasowego na Stadionie PGE Narodowy dr Artur Zaczyński, który brał udział w akcji testowania kierowców w Dover.

"Otrzymałem pytanie w Wigilię około godziny 14, czy jesteśmy w stanie polecieć do Dover i pomóc. Powiedziałem, że potrzebuję 10 minut. A po 10 minutach powiedziałem, że to zrobimy. Na początku się zgłosiło 20 osób, a finalnie na lotnisku było 37 osób" - wspomina w rozmowie z PAP dr Artur Zaczyński.

Wskazał, że po dotarciu na miejsce polscy ratownicy w Dover zastali "totalny chaos". "Dużo służb, dużo wojska i olbrzymie napięcie wśród kierowców" - powiedział.

Dodał, że pracę zaczęli o północy. Na początku medycy podzielili się na dwuosobowe zespoły i w porozumieniu z wojskiem szli i po kolei testowali ludzi w ciężarówkach i samochodach. "Ci, których testowaliśmy, bardzo nam pomagali. Wysiadali w maskach, dawali sobie zrobić wymazy. Dostawali płytki z wymazem i czekali na żołnierzy, którzy sprawdzali, czy wynik po 15 minutach jest dodatni czy ujemny. Następnie wojsko wystawiało im certyfikat" - opowiadał.

Dr Zaczyński wyjawił, że w trakcie akcji zużyto ponad 1,2 tys. testów. "Ale to nie było 1,2 tys. ciężarówek. Bo zdarzało się, że w ciężarówce były dwie osoby. Sprawdzaliśmy też vany wieloosobowe, w których jechało kilkanaście osób oraz całe rodziny, które jechały z przyczepami" - podkreślił.

"Wśród osób, które sprawdziliśmy, byli m.in. Ukraińcy, Białorusini, Litwini, Łotysze, Bułgarzy. Nie tylko Polacy. Nie można było rozgraniczyć i podchodzić tylko do Polaków, to nie byłoby ludzkie" - powiedział doktor, dodając, że jedynie w przypadku ok. 20 osób testy wykazały obecność koronawirusa. "Wielu z nich zdąży na święta obrządku wschodniego" - dodał dr Zaczyński.

"Sprawdzaliśmy ciężarówkę za ciężarówką. Samochody stały w około 2-kilometrowym sznurze. Jedni mieli już wykonane testy. Inni mieli testy i certyfikaty. Jednak większość ich nie nie miała. Po ośmiu godzinach zakończyliśmy robienie wymazów i zastał nas piękny widok. Plac był pusty" - dodał.

Zator przy przeprawie przez kanał La Manche to efekt niedzielnej decyzji Francji, która z powodu rozprzestrzeniającej się w Anglii nowej odmiany koronawirusa zamknęła na 48 godzin granicę dla przyjazdów z Wielkiej Brytanii. Restrykcje dotyczyły nie tylko ruchu pasażerskiego, ale też transportu towarów. W środę granica została otwarta, ale tylko dla osób z negatywnym wynikiem testu na obecność koronawirusa. (PAP)

Autor: Bartłomiej Figaj