Ławrow mówił o tym w wywiadzie telewizyjnym. Na pytanie, czy Rosja zmierza do zerwania z UE, minister odparł: "zakładamy, że jesteśmy gotowi. W przypadku, gdy jeszcze raz zobaczymy - jak odczuliśmy już niejednokrotnie - że w jakichś sferach nakładane są sankcje, tworzące zagrożenia dla naszej gospodarki, w tym w najbardziej dotkliwych sferach".
Dodał następnie: "Nie chcemy się izolować się od życia międzynarodowego, ale trzeba być na to gotowym. Chcesz pokoju - szykuj się do wojny".
Wywiad opublikowano tydzień po wizycie w Moskwie szefa dyplomacji UE Josepa Borrella. Ławrow po rozmowach z Borrellem nazwał UE "niewiarygodnym partnerem". Władze Rosji poinformowały też wtedy o wydaleniu trojga dyplomatów z Polski, Niemiec i Szwecji.
Szef MSZ omówił w piątkowym wywiadzie swoją rozmowę z Borrellem na temat aresztowanego w Rosji opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Według UE - relacjonował Ławrow - Rosja narusza w przypadku Nawalnego prawa człowieka. "Uprzedziłem szefa dyplomacji UE, że jeśli będzie na konferencji prasowej przedstawiać ten temat pod takim kątem, to podam przykład w odpowiedzi i powiem o Katalończykach skazanych na 12 lat i więcej za to, że brali udział w organizacji referendum o niepodległości Katalonii" - oznajmił minister.
W wywiadzie przekonywał też, że w Moskwie Borrell" "powinien był przekazać" stanowisko uzgodnione wcześniej wewnątrz UE, "wykonywał wolę krajów członkowskich" i w związku z tym szef unijnej dyplomacji "nie ma pola manewru" podczas rozmów.
Według Ławrowa "poszczególne kraje członkowskie UE" zapewniały Rosję, że "są przeciwko sankcjom", bowiem "zdają sobie sprawę, że to do niczego nie doprowadzi".
Odnosząc się do wydalenia dyplomatów trzech państw UE, szef rosyjskiego MSZ zapewnił, że decyzja nie była związana z wizytą Borrella i że zapadła "jak tylko ludzie ci zostali zidentyfikowani podczas udziału w akcjach niezgodnych z prawem".
Demonstracje zwolenników Nawalnego "nie odbywały się po prostu bez zezwolenia", ich organizatorzy "nie zamierzali prosić o żadne zezwolenia" - mówił Ławrow i dodał: "to nie jest już po prostu naruszenie prawa, a afront wobec państwa (rosyjskiego)".
Oświadczył następnie: "jeśli sądzicie, że w tej sytuacji wychodzicie na ulicę, wykonując wasz obowiązek, to nie jesteście dyplomatami, a prowokatorami".
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)
io/