Jak poinformowała ekspertka WHO Margaret Harris, chodzi o kraje sąsiadujące z Gwineą: Sierra Leone, Liberia, Senegal, Gwinea-Bissau, Wybrzeże Kości Słoniowej i Mali. Część z nich doświadczyła najcięższej dotąd epidemii eboli w latach 2014-2016.
"Ostrzegliśmy sześć krajów (...) które działają szybko, by się przygotować i być gotowe i wykrywać potencjalne infekcje" - powiedziała Harris.
Od niedzieli w Gwinei wykryto 10 podejrzanych przypadków eboli, z czego pięć było śmiertelnych. Były to pierwsze infekcje eboli w tym kraju od 2016 r. Do wykrycia zachorowań doszło kilka dni po tym, jak nowe ognisko zidentyfikowano również w Demokratycznej Republice Konga, gdzie ostatnia lokalna epidemia zakończyła się we wrześniu 2020 r. W poniedziałek w Butenbo w prowincji Kiwu Północne, rozpoczęła się akcja szczepień przeciwko eboli. Dotychczasowe badania w DRK wykazały, że za zakażenia odpowiada ten sam szczep wirusa, który wywołał poprzednie epidemie.
Mimo że szczepionki i leki przeciwko eboli - wirusowi wywołującemu gorączkę krwotoczną i szerzącemu się przez kontakt z płynami ustrojowymi - umożliwiają lepszą walkę z chorobą, wybuch epidemii może mieć poważne skutki dla lokalnych systemów zdrowotnych już będących pod presją pandemii koronawirusa. W latach 2013-2016 epidemia eboli w zachodniej Afryce pochłonęła ponad 11,3 tys. ofiar.
We wtorek swoją pomoc krajom zachodniej Afryki i DRK zaoferował również Biały Dom.
"Nie możemy odpuścić - nawet w czasie gdy walczymy z Covidem, musimy zapewnić finanse na bezpieczeństwo zdrowotne na całym świecie" - powiedziała rzeczniczka prezydenta Jen Psaki. Jak dodała, o gotowości Waszyngtonu do pomocy miał zapewnić ambasadorów krajów zachodniej Afryki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan. (PAP)