Zarząd Krajowy PO przyjął w środę późnym wieczorem stanowisko partii w kwestii aborcji. Zostało ono ujęte w "Pakiecie Praw Kobiet", na który - jak mówili politycy PO - składają się propozycje dotyczące bezpieczeństwa kobiet (edukacja seksualna, refundacja antykoncepcji, w tym awaryjnej, zapłodnienia in vitro i badań prenatalnych oraz pomoc dla rodzin wychowujących dzieci z niepełnosprawnościami) oraz "Nowa umowa społeczna", która zakłada legalną aborcję do 12. tygodnia ciąży po konsultacjach pacjentki z lekarzem i psychologiem.
Liberalizacji prawa do aborcji przeciwne było tzw. konserwatywne skrzydło PO, które przygotowało własne stanowisko dotyczące aborcji. W liście wysłanym do zarządu grupa 21 parlamentarzystów PO zaznaczyła, że nie zgadza się na koncepcje zmierzające do zapewnienia "aborcji na życzenie", podkreślając zalety tzw. kompromisu aborcyjnego z 1993 r. Przestał on obowiązywać po opublikowaniu październikowego wyroku TK. Opowiedzieli się też za referendum.
Posłowie PO są w sprawie aborcji bardzo podzieleni
Decyzja zarządu postawiła sygnatariuszy tego listu w mało komfortowej sytuacji. Jednak większość z nich uznała, że skoro zarząd pozostawia każdemu swobodę wyboru w głosowaniu, nie ma większego problemu. "Platforma Obywatelska jest partią pluralistyczną, jeśli chodzi o sprawy światopoglądowe, więc mamy prawo mieć różne poglądy" - powiedział PAP senator Paweł Arndt. "Poza tym i tak w tej chwili nie mamy większości w parlamencie" - dodał.
"Spodziewaliśmy się, że takie będzie stanowisko zarządu. Sam nie zmieniłem stanowiska i uważam, że najlepszą drogą do uzyskania jakiegoś konsensusu w tej sprawie jest referendum" - powiedział poseł KO Tomasz Głogowski. Jego zdaniem, decyzja zarządu nie zmienia też tego, że "posłowie PO tak jak wyborcy są w sprawie aborcji bardzo podzieleni". "Doceniam oczywiście to, że zarząd nie opowiedział się za pełną liberalizacją" - zaznaczył. "Dotąd ta sprawa nas nie rozbiła, choć próbowano nią grać i mam nadzieję, że nie rozbije" - dodał.
Poseł Marek Sowa przyznał, że stanowisko zarządu jest inne, niż sygnatariuszy listu, choć - jak dodał - "zarząd złożył deklarację w sprawie wolności światopoglądowej". "Decyzja po prostu odzwierciedla większość w zarządzie na dziś, widać, że ostatnie wydarzenia wpłynęły na nastroje także w naszej partii" - przyznał. "A czy to była dobra decyzja, okaże się po jakimś czasie" - ocenił.
Z kolei poseł Waldy Dzikowski przekonuje, że listu nie można interpretować jako stanowiska partyjnych "konserwatystów". "Raczej trzeba zadać pytanie, dlaczego konserwatyści pod tym listem się podpisali. Przecież jeszcze niedawno tzw. kompromis aborcyjny był dla nich raczej trudny do przyjęcia. "Jak Kaczyński występował z propozycją zaostrzenia prawa, to mieliśmy kłopoty z przekonaniem ich. Dlatego to jest krok milowy, z czego jestem zadowolony" - zaznaczył. Przypomniał, że od 2001 roku PO "broniła kompromisu kilkadziesiąt razy". "Stąd jestem do tego przywiązany" - przyznał.
W jego opinii list tak bardzo nie różni się od stanowiska zarządu, a "w 80 procentach jest tożsamy". Bo sygnatariusze listu także opowiadają się np. za edukacją seksualną. Jedyną różnicą jest prawo kobiety do podjęcia decyzji o aborcji do 12 tygodnia, po konsultacjach z lekarzem i psychologiem. "Ale rozumiem, że stanowisko zarządu jest to stanowisko, które będzie podlegać szerokim konsultacjom" - powiedział Dzikowski. "Zarząd, moim zdaniem, nie wykluczył zgody na referendum, jeśli byłyby sprzyjające warunki. A my w liście też postulujemy, żeby rozpocząć debatę i być może przeprowadzić referendum" - zaznaczył.
"Decyzje w tak ważnych sprawach powinny być podejmowane przez partyjną konwencję"
Na wstępny charakter stanowiska zarządu zwraca też uwagę poseł Paweł Zalewski. "Dla mnie przyjęty w środę dokument jest ważnym stanowiskiem politycznym, pokazującym stanowisko zarządu, natomiast z punktu widzenia formalnego decyzje w ważnych sprawach światopoglądowych powinny być podejmowane przez partyjną konwencję" - powiedział Zalewski PAP.
"Oczekuję, że zarząd taką konwencję zwoła i na tej konwencji przedstawi swoje stanowisko do akceptacji. Wnoszę o to" - zapowiedział. Konwencję partyjną zwołuje Rada Krajowa, a tę może zwołać przewodniczący partii.
W opinii Zalewskiego, zwołanie konwencji w tej sprawie "to jest także kwestia upodmiotowienia członków Platformy". Poseł przypomina, że obowiązująca deklaracja ideowa PO odwołuje się do "kompromisu aborcyjnego" z 1993 roku. "Jest więc oczywiste, że zmiana stanowiska partii w tak fundamentalnej kwestii nie może dokonywać się decyzją zarządu" - ocenił.
W nieoficjalnych rozmowach platformiani konserwatyści też formułują różne opinie. "Najsmutniejsze jest to, jak ta lewicowo-liberalna flanka Platformy próbuje tym grać. Obrażają nas i starają się sprowokować do wyjścia. Zapewne dlatego, że poczuli, że jest nas niemało" - mówi poseł PO, kojarzony z konserwatystami. "Ale jeśli ktoś miał wątpliwości, czy nasz list należało upubliczniać, to teraz chyba nie ma" - zaznaczył.
Inny konserwatywny polityk przyznaje w rozmowie z PAP, że w sumie dobrze, że taka decyzja zarządu zapadła, bo partia wcześniej czy później musiałaby ją podjąć - tzw. centrum w tej sprawie mocno przesunęło się w lewo. "Lepiej, że podjęto ją teraz, a nie w kampanii wyborczej, bo wtedy PO mogłaby na tym stracić" - ocenia rozmówca PAP.
Inny podkreśla, że skoro w jednym ugrupowaniu może być Szymon Hołownia i Hanna Gill-Piątek, których poglądy w kwestii aborcji są na antypodach, to w Platformie też mogą być ludzie o różnych poglądach w tej sprawie. Poza tym - dodaje - aborcja w dobie rozpowszechnienia pigułki "dzień po" nie jest już takim problemem społecznym jak 20-30 lat temu.
Pod stanowiskiem zawartym w liście "konserwatystów" do zarządu podpisali się: Paweł Arndt, Halina Bieda, Mateusz Bochenek, Waldy Dzikowski, Krzysztof Gadowski, Tomasz Głogowski, Cezary Grabarczyk, Kazimierz Kleina, Stanisław Lamczyk, Antoni Mężydło, Czesław Mroczek, Jan Olbrycht, Tomasz Olichwer, Małgorzata Pępek, Kazimierz Plocke, Marek Plura, Ireneusz Raś, Bogusław Sonik, Marek Sowa, Wojciech Ziemniak, Paweł Zalewski.
W październiku ub.r. TK za niekonstytucyjną uznał przesłankę z tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., która pozwalała na przerwanie ciąży z powodu ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Po wyroku Trybunału aborcja jest legalna tylko w dwóch przypadkach - gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety lub gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałtu, kazirodztwa). (PAP)
Autor: Piotr Śmiłowicz
mmi/