Realne poparcie dla Alaksandra Łukaszenki nie przekracza 30 procent

2021-03-03 07:49 aktualizacja: 2021-03-03, 10:32
Foty. PAP/EPA/YAUHEN YERCHAK
Foty. PAP/EPA/YAUHEN YERCHAK
Realne poparcie dla Alaksandra Łukaszenki nie przekracza 20-30 proc. – mówi PAP ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, Kamil Kłysiński. Według niego oficjalna socjologia na Białorusi „działa jak w polskim filmie, gdzie obywatel Piszczyk pyta szefa OBOP: Jaki procent, Zdzisiu, uznałbyś za zadowalający?”

„Dysponujemy badaniami niezależnych ośrodków, w tym sondażem przeprowadzonym na zlecenie Ośrodka Studiów Wschodnich, na podstawie których można oszacować zbliżone do realnego poparcie dla Alaksandra Łukaszenki – to ok. 20-30 proc.” – mówi ekspert zajmujący się Białorusią.

W sondażu, który przeprowadzono na zamówienie OSW Łukaszenka został został oceniony pozytywnie przez 27,2 proc. respondentów, a raczej pozytywnie przez 13,6 proc. (łącznie 40,8 proc.), negatywną ocenę sformułowało 33,4 proc., a raczej negatywną – 12,3 proc. ankietowanych (łącznie 45,7 proc.).

Z kolei brytyjski Chatham House w niedawnym badaniu zapytał Białorusinów, na kogo głosowali w wyborach. Do oddania głosu na Łukaszenkę przyznało się 21,2 proc., a na Swiatłanę Cichanouską – 50,4 proc. Na prośbę o wybranie z listy polityka, który „zasługuje na to”, by zostać prezydentem, Łukaszenkę wskazało 23,9 proc. osób, na Cichanouską 11,2 proc., zaś najwięcej głosów – 35,3 proc. otrzymał Wiktar Babaryka, którego nie dopuszczono do udziału w ubiegłorocznych wyborach, i który od czerwca przebywa w areszcie z zarzutami karnymi.

„Z jednej strony widzimy, że nie potwierdzają się oceny przeciwników Łukaszenki, że jego poparcie to te symboliczne +3 proc.+ Z drugiej strony, nie ma mowy o wyniku wyborczym na poziomie 80,1 proc. czy choćby zaufaniu do Łukaszenki 66,5 proc. badanych, jakie przyznaje mu ostatni oficjalny sondaż” – mówi Kłysiński.

10 lutego białoruskie władze opublikowały wyniki „wielkiego badania opinii publicznej”, w którym zaufanie do Łukaszenki miało zadeklarować 66,5 proc. badanych (a 75 proc. – w badaniu telefonicznym). Wykonał je zbliżony do władz ośrodek Ecoom, który Kłysiński określa jako „typowe gongo” (czyli prorządowa organizacja pozarządowa).

Łukaszenka zadziałał w typowym dla siebie, prostym i pozbawionym finezji oraz wyczucia, stylu

Trzeba przekonać ludzi, że mnie popierają? Pokażmy im sondaż” – mówi Kłysiński. „Oficjalna socjologia na Białorusi działa mniej więcej jak w polskim filmie +Obywatel Piszczyk+. Rzeczony Jan Piszczyk pyta w nim szefa OBOP: Jaki procent, Zdzisiu, uznałbyś za zadowalający? I przynosi taki sondaż, jaki jest potrzebny” – mówi ekspert.

„Nie zdziwiłbym się, gdyby ten sondaż w ogóle nie był przeprowadzony. Podobnie możliwe jest, że głosów w wyborach prezydenckich nawet nikt nie policzył” – dodaje Kłysiński.
Na Białorusi zabronione jest przeprowadzanie badań bez zgody władz - sondażownie muszą mieć licencję, a socjologiczna „samowolka” traktowana jest jako wykroczenie, karane grzywną. Mimo to na Białorusi są przeprowadzane niezależne badania, właśnie takie jak te zamówione przez OSW czy Chatham House.

„Pamiętajmy jednak, że w tym kraju mamy obecnie nie po prostu autorytaryzm, a +autorytaryzm nadzwyczajny+. A to oznacza, że ludzie się pewnych pytań po prostu boją” – ocenia Kłysiński.

„Mamy więc sytuację, w której sondaże, a także wybory, są przeprowadzone dla jednego człowieka. On sam żyje w bańce informacyjnej i to jest ogromne zagrożenie” – uważa ekspert.
Jego zdaniem masowe protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów świadczą o „ogromnej przepaści” pomiędzy wyobrażeniem władzy o sytuacji w kraju a rzeczywistością. „To grozi tragicznymi konsekwencjami” – uważa analityk.

„W tym systemie każdy próbuje przetrwać, zakładając, że jeśli się nie wychyli, zaspokoi oczekiwania swoich przełożonych, by ci mogli zrobić to samo wobec swoich szefów – to jakoś to będzie. Dlatego też prawdopodobnie nikt nie odważyłby się przynieść na biurko Alaksandra Łukaszenki wyników wyborów, w których dostał mniej głosów niż oczekiwał” – tłumaczy analityk, wskazując przy tym, że system ten jest coraz mniej stabilny, a w administracji narasta kryzys kadrowy.

„To, że w +oficjalnym sondażu+ Łukaszenka dostał mniej niż w czasie wyborów było nieudolną próbą załagodzenia sytuacji z wyborów, która przyczyniła się do wybuchu protestów” – mówi ekspert.
Sam Łukaszenka przyznawał, że na wyborach być może któryś z urzędników dodał mu parę procent, ale przecież „nie da się dopisać 80 proc.”

Białoruska władza wobec Polski 

Kłysiński wskazuje, że z badania OSW wynika, iż państwowa propaganda, oskarżająca Zachód, a szczególnie Polskę i Litwę, o spisek przeciwko Białorusi nie jest dla respondentów przekonująca.

„Nasze badanie było poświęcone przede wszystkim sprawom zagranicznym, sympatiom do innych krajów i narodowości. Pomimo trwającej od sierpnia antypolskiej i antyzachodniej kampanii propagandowej w mediach oficjalnych, pozytywnie i raczej pozytywnie ocenia Polskę – 63,5 proc. badanych, a Polaków – 82,9 proc.” – podkreśla Kłysiński. Polska jest na trzecim miejscu (po Rosji i Niemcach) wśród pozytywnie ocenianych krajów, a na czwartym – wśród narodowości (wyprzedzają nas Rosjanie, Ukraińcy i Niemcy).

Z badania wynika, że pomimo wsparcia okazanemu Łukaszence przez Rosję na tle kryzysu politycznego i obietnicy pomocy w ewentualnym tłumieniu protestów, Białorusini wciąż oceniają wschodniego sąsiada bardzo pozytywnie i Rosja stoi na czele rankingu. Kraj ten pozytywnie ocenia 86,7 proc. badanych, a jego mieszkańców - 96,2 proc. Świetne notowania ma również Władimir Putin (60,2 proc.). Za „bezprecedensowo wysoki” eksperci OSW uznali jednak odsetek badanych, którzy widzą ryzyko zagrożenia ze strony Rosji dla białoruskiej integralności terytorialnej (42,8 proc.).

„Bardzo ciekawa była odpowiedź na pytanie o to, do jakiego dziedzictwa historycznego powinna się odwoływać Białoruś. Znacznie więcej ludzi uważa, że do tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego (39,7 proc.) niż do Związku Radzieckiego (28 proc.) – wskazuje Kłysiński.

Justyna Prus (PAP)

io/