W sobotę na antenie TVN24 Radziwiłł mówił, że bezskutecznie zabiega o pomoc w pozyskaniu personelu dla Szpitala Południowego, działającego jako tymczasowy dla chorych na COVID-19. Prośbę, w której chodziło o podzielenie się personelem przez inne placówki, skierował do dyrektorów warszawskich szpitali, a także do prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego.
O tę prośbę i o sytuację warszawskich szpitali zapytano na antenie tej samej stacji wiceprezydent Warszawy Renatę Kaznowską, odpowiadającą w ratuszu m.in. za służbę zdrowia. Poinformowała ona, że niedawno z jej inicjatywy doszło do spotkania z wojewodą, a rozmowa dotyczyła braków personelu.
"Ja bardzo dziękuję, że pan wojewoda zwrócił się do dyrektorów i prezesów naszych miejskich szpitali, aby oddelegowali pracowników do naszego miejskiego szpitala. Panie wojewodo, zrobiliśmy to już dawno temu – pozyskaliśmy w ten sposób cztery pielęgniarki i dosłownie jednego lekarza" – powiedziała Kaznowska.
Kaznowska: jeśli oddamy 5 lekarzy i 10 pielęgniarek, będziemy musieli zamknąć oddziały w naszych szpitalach
Podkreśliła, że niedobory personelu są olbrzymie. "Mogłabym powiedzieć, że pan wojewoda o tym nie wie, gdyby nie fakt, że powiedziałam mu to w piątek rano i odpowiedzieli mu również dyrektorzy i prezesi szpitali w sposób oczywisty i bardzo obrazowy. Jeśli oddamy 5 lekarzy i 10 pielęgniarek, tak jak życzy sobie pan wojewoda, będziemy musieli zamknąć oddziały w naszych szpitalach" – powiedziała.
Jej zdaniem dotychczas "nie zrobiono nic, by znaleźć instrumenty pozyskania lekarzy i pielęgniarek". "Pan wojewoda dobitnie dał temu przykład: +oddajcie lekarzy i pielęgniarki z jednego szpitala do drugiego szpitala, to poratujemy szpital tymczasowy+ – to jest droga, która do niczego nie prowadzi" – oceniła Kaznowska.
W rozmowie padło też pytanie o wypowiedź Radziwiłła o tym, że obecnie problemy kadrowe w szpitalach są "mniej więcej takie, jak normalnie w służbie zdrowia", a "oddanie 5 lekarzy ze szpitala, w którym zatrudnionych jest np. 500 lekarzy, nie wydaje się rujnować tego szpitala".
"Pan wojewoda jest w błędzie przede wszystkim dlatego, że nie mamy szpitali, w których mamy 500 lekarzy – to po pierwsze. Poza tym mamy bardzo duże niedobory kadrowe" – powtórzyła Kaznowska. Dodała, że prezes jednego z miejskich szpitali poinformował ją o tym, że w jego placówce pielęgniarki w ciągu miesiąca wyrobiły 6 tys. nadgodzin.
"To jest równowartość 30 etatów pielęgniarek, a pan wojewoda każe mi oddać 10 pielęgniarek. Które?" – pytała wiceprezydent.
Kaznowska: osoby kierowane do pracy przy zwalczaniu epidemii są kierowane na chybił trafił
Zdaniem Kaznowskiej osoby kierowane do pracy przy zwalczaniu epidemii są kierowane na chybił trafił. "Bilety z policjantem do domu, pan wojewoda nie wie, kogo ma po drugiej stronie" – dodała. Wskazała, że skierowanie do pracy w Szpitalu Południowym dostała m.in. niepełnoprawna lekarka i okulista, który nigdy nie pracował w szpitalu. Podkreśliła, że z ponad 50 osób skierowanych do pracy w tej placówce na miejscu zjawiło się 9 lekarzy i 6 pielęgniarek, z czego jedna jest na zwolnieniu.
Wiceprezydent dodała, że w bazie kontaktów wojewody, udostępnionej miastu, zawarto liczne zdublowane i nieaktywne numery telefonów, a ponadto figurują tam też lekarze bez nostryfikacji dyplomu.
"Na 233 numery, które dostaliśmy, 23 pielęgniarki wyraziły zainteresowanie (pracą – PAP)" – powiedziała wiceprezydent.(PAP)
Autorka: Sonia Otfinowska
mst/