Konrad Fijołek: jestem samorządowcem od wielu lat zaangażowanym w sprawy Rzeszowa

2021-04-22 08:24 aktualizacja: 2021-04-22, 09:50
Konrad Fijołek kandydat na prezydenta Rzeszowa  Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Konrad Fijołek kandydat na prezydenta Rzeszowa Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Jestem samorządowcem od lat zaangażowanym w sprawy miasta, dlatego postanowiłem kandydować na prezydenta Rzeszowa - powiedział PAP Konrad Fijołek startujący z poparciem m.in. Lewicy, PO, PSL i Ruchu Polska 2050. Zamierza on m.in. stworzyć konstytucję przestrzenną miasta i skoncentrować się na jakości życia mieszkańców.

PAP: Dlaczego zdecydował się pan kandydować na stanowisko prezydenta Rzeszowa?

Konrad Fijołek: Jestem samorządowcem od wielu lat zaangażowanym w sprawy miasta, wdrażanie projektów miejskich, relacji społecznych. W tym mieście urodziłem się, wychowałem, wykształciłem. Tutaj pracuję. To miasto kocham, dlatego postanowiłem wystartować w wyborach. Chcę mieć możliwość realizowania wielu pomysłów, które wspólnie z przyjaciółmi, rzeszowianami przez wiele lat wypracowałem. Chciałbym je teraz wdrażać za pozwoleniem mieszkańców.

PAP: Kto namawiał pana do kandydowania?

KF: Nikt mnie nie musiał namawiać. Od wielu lat przygotowuję się do tej roli.

Już dziesięć lat temu - kiedy prezydent (Tadeusz) Ferenc startował do Senatu i istniała możliwość, że zdobędzie mandat - publicznie powiedział wielokrotnie, że w razie gdyby się dostał, to poprze mnie jako swego następcę. Od tamtej pory, od tych słów cały czas do tego się przygotowuję. Zdobywam doświadczenie w samorządzie, przygotowuję projekty. Nikt mnie nie musiał namawiać.

PAP: Przez wiele lat ściśle współpracował pan z prezydentem Ferencem. Jednak były prezydent miasta jako swojego następcę widzi wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła i konsekwentnie go popiera. Dlaczego tak się stało, dlaczego pan nie jest jego faworytem?

KF: Trudno mi powiedzieć. Tutaj trzeba by pytać o to pana prezydenta Ferenca. Mogę się tylko domyślać, że pan minister (Warchoł) jest takim człowiek, który przedstawia bardzo dużo pozornie ciekawych rozwiązań, które potem okazują się nierealne. Już widać, jak w kampanii wyborczej opowiada bajki, które są niestworzone.

Być może naobiecywał też prezydentowi Ferencowi niestworzonych rzeczy, a prezydent temu mirażowi uległ. Zastosował dużo sztuczek marketingowych. Tak sobie to tłumaczę. Nie roztrząsam tego specjalnie. Ja mam swoje pomysły, swoją wizję. Znam miasto, mieszkańców nie roztrząsam tego – robię swoje.

PAP: Co w razie wygranej chce pan zmienić w mieście?

KF: Przede wszystkim chciałbym uporządkować chaos przestrzenny, bowiem w wyniku dynamicznego rozwoju proces kształtowania przestrzeni wymknął się spod kontroli. Trzeba stworzyć konstytucję przestrzenną miasta, na miarę XXI wieku. Musi powstać studium uwarunkowań, które pozwoli określić zasady zabudowy - gdzie niska, a gdzie wysoka - gdzie przeznaczamy miejsce na zieleń, rekreację, komunikację, zwrócić miasto ku rzece itd. Słowem uporządkować wszystkie najważniejsze funkcje miasta.

Drugim filarem jest szeroko rozumiana jakość życia. Powinno nastąpić przesunięcie środka ciężkości działań podejmowanych dotychczas. Chciałbym ukierunkować je z infrastruktury na jakość życia w mieście; na człowieka krótko mówiąc. Oznacza to m.in. więcej zieleni miejskiej, która będzie bliższa każdemu mieszkańcowi. Będziemy urządzać lasy, tworzyć parki i skwery rekreacyjne tak, aby takie miejsce znajdowało się najdalej 10 minut od miejsca zamieszkania.

Konieczna jest także budowa aquaparku. Mieszkańcy miasta czekają na taką inwestycję. I generalnie poszerzenie i uatrakcyjnienie oferowanych przez miasto form rekreacji.

Miasto musi zapewnić również szeroko rozumianą ofertę kulturalną, nowoczesną, kreowaną znacznie mocniej przez środowisko z kulturą związane. Ofertę kulturalną na miarę naszych aspiracji, dynamicznie rozwijającego się ośrodka miejskiego.

Kolejną sprawą jest stworzenie sprawnego, nowoczesnego systemu transportu publicznego, a także postawienie na transport alternatywny. Obok wykonania brakujących, a ważnych połączeń drogowych, jak to pomiędzy ul. Rejtana a mostem Maczka, czy wiaduktem w ciągu ulicy Wyspiańskiego, należy równolegle tworzyć atrakcyjną alternatywę dla ruchu samochodowego - budować sieć ścieżek rowerowych i ułatwiać przesiadanie się z auta na transport publiczny czy pojazdy ostatniej mili, itp.

Należy w centrum miasta stworzyć strefę czystego transportu. Powinien także być rozwijany i udoskonalany nowoczesny system sterowania ruchem drogowym i siecią transportu publicznego.

PAP: Jakie przedsięwzięcia są w tej chwili najważniejsze, najpilniejsze dla Rzeszowa, czego miasto potrzebuje od zaraz?

K.F: Po pierwsze jest to budowa aquaparku wraz z otoczeniem rekreacyjnym oraz stworzenie sieci lasów i parków rekreacyjnych. A po drugie potrzebujemy południowej obwodnicy miasta. To pozwoli odciążyć ruch w centrum miasta.

PAP: Jak, w przypadku wygranej, będzie wyglądała pana współpraca z radą miasta, z samorządem wojewódzkim, czy samorządami okolicznych gmin?

K.F: W obecnej radzie miasta klub radnych (Rozwój Rzeszowa), któremu szefuję oraz klub Platformy Obywatelskiej razem mają 19 mandatów. Dysponujemy zdecydowaną większością w radzie. W związku z tym ta współpraca będzie dobra. Będzie wsparcie ze strony rady. Będziemy mogli razem iść dynamicznie w jednym kierunku.

Widzę też możliwości współpracy z okolicznymi gminami. Znam wielu samorządowców w naszym województwie; burmistrzów, starostów. Myślę, że to nie będzie żaden problem. Chciałbym żeby Rzeszów miał rolę współpracującego, dzielącego się pomysłami, ale też i korzystającego z pomysłów innych.

Jeżeli chodzi o samorząd wojewódzki, to przypomnę, że przez kilkanaście lat byłem jego pracownikiem. Znam zasady funkcjonowania samorządu województwa; ta współpraca nie powinna być problemem.

PAP: Co dalej z poszerzaniem granic miasta?

K.F: Poszerzenie miasta jest sukcesem pana prezydenta Ferenca i powinno jego sukcesem pozostać.

Natomiast miasto pod moim kierownictwem skoncentruje się na terenach przyłączonych. Mamy duże wyzwania w Budziwoju, Białej, Matysówce, Słocinie, Załężu, Zwięczycy, Przybyszówce, Miłocinie, czy Bziance. Na te tereny przeznaczymy teraz większe środki, a proces poszerzania miasta można uznać w tej chwili za zakończony.

PAP: Jak pan ocenia swoich rywali, kto z nich – pana zdaniem – jest najgroźniejszy?

K.F: Trudno mi coś powiedzieć o rywalach. Oni mają swoje problemy w swoim obozie politycznym. Widać tam ogromny spór o wpływy między stronnikami pana Kaczyńskiego a pana Ziobry. Moi rywale, główni rywale, w tej walce są politykami albo warszawskimi, albo rządowymi. Nie mam rywali samorządowych.

Spodziewam się, że rywalem numer jeden jest pani wojewoda (Ewa Leniart), bo jest przedstawicielem obozu rządzącego, Prawa i Sprawiedliwości. To główny rywal.

Rozmawiał: Alfred Kyc. (PAP)

io/