Rakwiaszwili: nigdy nie zapomnimy Polakom, że wsparli Gruzję w ciężki czasach

2017-03-22 12:36 aktualizacja: 2018-09-26, 23:38
Rakwiaszwili: nigdy nie zapomnimy Polakom, że wsparli Gruzję w ciężki czasach Video PAP © 2017
Rakwiaszwili: nigdy nie zapomnimy Polakom, że wsparli Gruzję w ciężki czasach Video PAP © 2017
Rosyjska agresja w Gruzji trwa, a sytuacja w okupowanych regionach - Abchazji i Osetii Południowej - pogarsza się. Nigdy nie zapomnimy Polakom, że wsparli Gruzję w ciężki czasach - mówi sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego Gruzji Dawid Rakwiaszwili. Jak dodaje, liczy, że w maju Gruzję odwiedzi prezydent Andrzej Duda.

PAP: Odwiedził Pan niedawno Polskę, by spotkać się z przedstawicielami polskiej administracji rządowej. Czego dotyczyły rozmowy?

Dawid Rakwiaszwili: Odwiedziłem Warszawę na zaproszenie szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Solocha. Rozmawialiśmy o bezpieczeństwie i zagrożeniach, które dotyczą Polski i Gruzji, o aspiracjach Gruzji do bycia członkiem NATO oraz o bardzo silnym wsparciu polskiego rząd dla tych aspiracji. Gruzja i Polska mają bardzo silne relacje bilateralne. Obok kwestii politycznych, dyplomatycznych i kulturalnych, mamy również bardzo dobrą współpracę na poziomie militarnym. Rozmawialiśmy więc o współpracy w dziedzinie wojskowej.

Polska, zarówno jeśli chodzi o BBN, jak i ministerstwo obrony, wspiera wysiłki Gruzji w staniu się członkiem NATO. To wsparcie nie tylko werbalne, ale bardzo głębokie, poprzez wspieranie Gruzji na arenie międzynarodowej, czy w wielu aspektach na poziomie bilateralnym. Pod koniec maja oczekujemy wizyty w Gruzji prezydenta Polski, będzie to dla Gruzji jedna z najważniejszych wizyt.

Jesteśmy w ważnym momencie w przededniu szczytu NATO. Szukamy wszelkich możliwości, żeby dotrzeć z pewnym przekazem do członków NATO, szczególnie do nowej administracji amerykańskiej. W ciągu ostatnich tygodni byliśmy bardzo aktywni, żeby dotrzeć z tym przekazem do stolic państw NATO, że Gruzja jest bardzo zaangażowana w budowę bezpieczeństwa w regionie. To powinno być wzięte pod uwagę, gdy rozpocznie się dyskusja na temat przyszłości NATO, rozszerzenia NATO i strategii NATO na wschodniej flance.

PAP: Od konfliktu zbrojnego w Osetii Południowej minęło kilka lat, jeszcze więcej od konfliktu w Abchazji. Jak jest obecnie sytuacja na tzw. granicy pomiędzy tymi regionami a resztą Gruzji?

D.R.: W rzeczywistości ta agresja cały czas trwa. Ona nigdy się nie zatrzymała i de facto nie zaczęła się w 2008 r., tylko wcześniej, po rozpadzie Związku Radzieckiego. Rosyjska polityka nie dotyczyła tylko Gruzji, ale także wpływów rosyjskich w regionie. Okupacja Gruzji trwa - w Osetii Południowej i Abchazji. Kolejne wydarzenia to aneksja Krymu, hybrydowa wojna przeciwko Ukrainie, we wschodniej części tego kraju. Jak widzimy, rosyjska polityka nie zmieniła się, wręcz pogłębiła się, chociaż jest kontrowana przez wspólne wysiłki Unii Europejskiej, NATO i sojuszników.

Sytuacja humanitarna w Abchazji i Osetii Południowej jest bardzo ciężka. Niestety, działania rosyjskie w tych regionach nie są wsparciem dla ich rozwoju gospodarczego. Niedawno podjęto decyzję o zamknięciu tzw. punktów granicznych pomiędzy okupowanymi terytoriami (Abchazji - PAP) a Gruzją. Niestety, otwarte mają pozostać tylko 1-2 przejścia, co spowoduje dalsze pogorszenie sytuacji humanitarnej ludności. W Osetii Południowej jest jeszcze gorzej, bo w Abchazji przynajmniej ludzie maja możliwość przekraczania tak zwanej linii rozdziału. 

PAP: Nieuznawane, separatystyczne władze Osetii Południowej zapowiedziały referendum w kwestii wejścia Osetii Południowej w skład Federacji Rosyjskiej. Czy to pierwszy krok do aneksji?

D.R.: To nie jest pierwszy krok, rosyjska polityka wobec okupowanych regionów jest spójna z koncepcją, która zakłada, że taka ewentualność służy nie tylko zastraszaniu, ale też jest formą wywierania nacisku. Zatem to nie jest pierwszy krok. Rosjanie zawarli tzw. traktaty zarówno z Suchumi, jak i Cchinwali, dotyczą one niemal każdego aspektu życia, od spraw społecznych, przez ekonomiczne, wojskowe, edukacyjne. Każdy krok poczyniony przez Rosję ma na celu dalsze podważenie integralności i niezależności terytorialnej Gruzji.

To wykracza poza kontekst gruziński, te kroki to kolejny przekaz do reszty świata: robimy tak, jak chcemy, nie uwzględniamy, nie bierzemy pod uwagę światowego porządku, zasad międzynarodowych. To jest lekceważenie światowego porządku, jego podważanie, to przejaw agresji nie tylko w kierunku Gruzji, ale i reszty świata. A przede wszystkim to jest agresja przeciwko ludziom - wygnanym z tych terytoriów, ale też przeciwko tym, którzy tam zostali.

PAP: Jakiego wyniku referendum można się spodziewać?

D.R.: Wszystko, co tam się dzieje, dzieje się pod okupacją, dlatego jest oczywiste, że nie mogą tam odbywać się żadne legalne procesy polityczne. Wynik referendum nie będzie miał mocy prawnej.

PAP: Czy Osetię Południową i Abchazję czeka taki sam los jak Krym - aneksja przez Rosję?

D.R.: Działania Rosji nie napotykają oporu Zachodu, któremu brakuje konsolidacji. I co niestety widać w ostatnich latach i dekadach, Rosja korzysta na tym, nie robi zresztą z tego tajemnicy. Dlatego tylko konsolidacja i wspólny wysiłek Zachodu, uwzględniający przykład Gruzji jako ważny dla przebiegu wydarzeń w Europie - nie tylko w samej Gruzji - może zatrzymać Władimira Putina. Jeśli nie zatrzyma się w Abchazji i Osetii Południowej w Gruzji, to w żadnym innym miejscu się nie zatrzyma. Tak, mamy bardzo poważne obawy co do intencji Federacji Rosyjskiej, jeśli chodzi o terytorium gruzińskie. To dotyczy też ludności, która mieszka teraz na tych okupowanych terytoriach. To nie jest akt agresji jedynie przeciw państwu gruzińskiemu, ale też wobec ludzi, którzy tam mieszkają.

PAP: Czy przywódcy w zachodnich stolicach rozumieją, że Rosja jest zagrożeniem?

D.R.: Europejskie stolice zaczynają postrzegać Rosję jako rewanżystowską siłę, która próbuje rzucić wyzwanie światowemu porządkowi. Jeśli cofniemy się do roku 2008, kiedy zostaliśmy zaatakowani, wtedy Gruzja ostrzegała, że może mieć to dalsze konsekwencje, co było w zasadzie lekceważone przez europejskie stolice. Mimo to Europa stanęła obok Gruzji, jesteśmy bardzo wdzięczni amerykańskim i europejskim przyjaciołom za wystąpienie w obronie gruzińskiej suwerenności. Dlatego Gruzja nadal istnieje, dzięki wsparciu przyjaciół, szczególnie przyjaciół w Europie Środkowo-Wschodniej. W tej stolicy (Warszawie - PAP) był bardzo, bardzo odważny człowiek, który poleciał do Gruzji biorąc ze sobą grupę prezydentów, którzy stanęli przy Gruzji ramię w ramię w ciężkich czasach. Nigdy tego nie zapomnimy i będziemy dziękować Polsce, Polakom za wsparcie.

To, co według nas musi być zrobione, to jednolity, silny przekaz, za którym pójdą działania praktyczne, mający na celu odstraszenie Rosji od dalszej agresji i wycofanie się z Gruzji, Krymu, wschodniej Ukrainy. (PAP)

Łukasz Osiński (PAP)

luo/ hgt/

TEMATY: