"Na co liczymy? Liczymy na walkę i wygraną" – mówi pan Arek. Jak zauważa, przeciwnik podczas pierwszego meczu Polaków "nie jest jakichś najwyższych lotów". Podkreśla, że jeśli biało-czerwoni nie zdobędą w pierwszym meczu ME trzech punktów, to "później już łatwo nie będzie".
Pan Michał też ma nadzieję na wygraną. "Jak byliśmy we Francji na pierwszym meczu, to Polska wygrała z Irlandią Północną. Teraz przyjechaliśmy na pierwszy mecz ze Słowacją i też powinni wygrać" - tłumaczy.
Kibice z Opola nie są w Rosji po raz pierwszy. Mają porównanie, bo podczas mundialu w 2018 roku byli w Kazaniu. Żeby dotrzeć do Petersburga wyruszyli z Polski w piątek wieczorem. Droga zajęła im ponad dobę. W Sankt Petersburgu po przyjeździe odwiedzili już Strefę Kibica, byli też w Ermitażu.
W sobotę wieczorem zdążyli obejrzeć w jednym z barów mecz Rosja - Belgia, zakończony porażką "Sbornej" 0:3. Na razie Polacy są nieco rozczarowani piłkarską atmosferą w mieście nad Newą. Jak tłumaczą, niewielu gości, którzy wraz z nimi w lokalu oglądali mecz z Belgią kibicowało swojej drużynie. Tylko kilka osób w barze wstało, gdy rozległ się hymn Rosji. "W Kazaniu w 2018 roku było dużo więcej ludzi i dużo lepsza atmosfera, bo to ludzie robią atmosferę" - opowiadają Polacy.
Jadąc do Rosji kibice z Opola przygotowali się odpowiednio na wymogi związane z pandemią koronawirusa.
"Jesteśmy zaszczepieni, po dwóch dawkach, ale wiedzieliśmy, że wjeżdżając na teren Rosji musieliśmy mieć ze sobą zrobione testy PCR. Mamy wyniki testów, mamy maseczki, mieliśmy zarezerwowany hotel. Staramy się, żeby wszystko było w miarę bezpiecznie" - podkreślają.
Przyznają, że droga nie była łatwa.
"Dojechaliśmy do granicy łotewsko-rosyjskiej i pani celnik stwierdziła, że nas nie wpuści. Pytaliśmy, mówiliśmy: mamy wszystkie badania, certyfikaty, poświadczenia, FAN ID; mamy wszystkie dokumenty, jakie były potrzebne, wszystko pokazujemy, a pani mówi, że nie" – relacjonuje pan Arek. "Niefajna sytuacja" – podsumowują.
W rezultacie kibice z Opola musieli jechać przez Estonię nadkładając drogi. Na granicy estońsko-rosyjskiej czekali ponad trzy godziny, choć przed nimi były tylko dwa auta. Powodem była dokładna kontrola.
"Spędziliśmy dużo czasu na granicy i dużo samozaparcia trzeba było mieć, żeby tutaj dotrzeć" - podsumowują.
Ale zaraz dodają, że "tutaj, w samym Petersburgu, jest naprawdę fajnie" i są już "same przyjemności".
Kibice z Opola są przekonani, że nie na darmo przyjechali do Rosji, aby kibicować reprezentacji i liczą na wygraną w poniedziałkowym meczu. "Nie po to jechaliśmy ponad 1600 kilometrów, żeby Polska nie wygrała" – żartują.
"Liczymy, że jutro atmosfera będzie zdecydowanie lepsza i spotkamy więcej Polaków i więcej kibiców i będziemy kibicować wszyscy razem" – podsumowuje pan Tomek. A stadion w Sankt Petersburgu – dopowiada jego kolega - w poniedziałek "będzie biało-czerwony".
Z Sankt Petersburga - Anna Wróbel (PAP)
kgr/