![Wicemistrzyni z Londynu w jeździectwie Sara Algotsson Ostholt. Fot. PAP//Maciej Kulczyński](/sites/default/files/styles/main_image/public/202107/pap_20170820_0ZE.jpg?h=692a2e3a&itok=pyYH0qgU)
Szwedka nie ukrywa, że przesunięcie olimpiady o rok dało jej szansę na psychiczny powrót po tym wydarzeniu oraz czas do przygotowania nowych koni.
„Nieść flagę swojego kraju na olimpiadzie to zaszczyt odpowiadający medalowi” - powiedziała.
Tragedia, do której doszło dwa lata temu
„Długo nie mogłam dojść do siebie po tej tragedii i straciłam motywację do uprawiania tego sportu, a olimpiada stała się kompletnie nieaktualna. Dopiero po ponad roku powrót do Sopotu na kolejne zawody stał się psychicznym przełomem” - dodała.
„Zwlekaliśmy tak długo, ponieważ wybór chorążych nie był prosty. Oboje wypełniają wszystkie kryteria dla tej prestiżowej funkcji" - wyjaśnił prezes szwedzkiego komitetu olimpijskiego Peter Reinebo.
Algotsson Ostholt nie chce wspominać wydarzenia z 6 maja 2019 roku w Polsce, lecz szwedzkie media przypomniały, że w ciężarówce jadącej z zawodów w Sopocie na kolejny konkurs w Niemczech przewożone były dwa najlepsze konie zawodniczki – Apertina i Chacco's Crack. Pojazd zapalił się na autostradzie w kierunku Łodzi, przy węźle Nowe Marzy.
„W pewnym momencie nad ranem ona i kierowca poczuli zapach spalenizny i zatrzymali się. Palił się tył ciężarówki. Udało im się wyprowadzić tylko jednego, poparzonego konia. Drugi spłonął żywcem na jej oczach" – powiedziała na antenie szwedzkiej telewizji SVT rzeczniczka federacji jeździeckiej Lotta Amnestal.
Również poparzonego konia nie dało się uratować i po kilku dniach musiał zostać uśpiony.
"To była wielka strata dla naszego sportu i osobista tragedia jednej z naszych najlepszych zawodniczek" – oświadczyła Szwedzka Federacja Jeździecka.
Zbigniew Kuczyński (PAP)
kgr/