Przed lotniskiem w Kabulu wysadziło się w czwartek dwóch zamachowców samobójców, z których jeden zaatakował tłum zgromadzony przed bramą, a drugi - pobliski hotel. Zginęło co najmniej 85 osób, w tym wiele kobiet, dzieci i 13 żołnierzy USA. Do zamachów przyznał się lokalny odłam Państwa Islamskiego.
Wiceszef MSZ Marcin Przydacz przekazał w czwartek wyrazy współczucia i wsparcia rodzinom ofiar zamachów, w śród których - jak dodał - nie było obywateli Polski. Zwrócił zarazem uwagę, że w środę zapadła decyzja o zakończeniu misji ewakuacyjnej Polaków i Afgańczyków, który w przeszłości współpracowali z polskim kontyngentem wojskowym i ambasadą RP w Kabulu.
Przyznał, że jednym z powodów tej decyzji było rosnące zagrożenie w Afganistanie. "Uznaliśmy, że nie możemy już więcej i dłużej ryzykować życia naszego wojska i naszych dyplomatów. Musieliśmy zakończyć tę misję, mimo różnych próśb, które do nas docierały ze środowisk politycznych czy społecznych. Podjęliśmy tę trudną decyzję, ale dziś widzimy jak była to ważna i odpowiedzialna decyzja. To też pokazuje, że analizy prowadzone przez MSZ i państwo polskie są dobre i należy im zaufać" - zaznaczył Przydacz na briefingu w Kiszyniowie.
Przydacz zapewnił o wsparciu
Wiceminister zadeklarował też, że nasi sojusznicy mogą w dalszym ciągu liczyć na wsparcie Polski. "O tym zapewniał i pan prezydent, i resort dyplomacji, kierując swoje wyrazy wsparcia dla Stanów Zjednoczonych, do sojuszników brytyjskich - jeśli będą potrzebowali naszej dalszej pomocy, możemy okazywać tą solidarność, tak jak okazaliśmy solidarność w ramach w stosunku do innych partnerów w regionie" - powiedział wiceminister spraw zagranicznych.
Pytany jakiego rodzaju wsparcie ma na myśli, wiceszef MSZ wyjaśnił, że chodzi np. o wsparcie logistyczne. "Pamiętajmy, że wiele z tych osób ewakuowanych było w trybie pilnym z Afganistanu do różnych miejsc, np. w państwach Zatoki, następnie będą pewnie transportowani czy do USA, Wielkiej Brytanii czy innych państw Europy. Przecież państwo polskie również może wspierać swoich sojuszników, jeśli tylko będzie taka potrzeba" - zaznaczył Przydacz.
Według niego kolejna forma wsparcia to wymiana informacji. "I to robimy. Co dwa dni realizowana jest wspólna konferencja wszystkich państw, które były obecne w Kabulu. Wymieniamy się swoimi informacjami, spostrzeżeniami. Szereg państw jest jeszcze tam na miejscu. Nasi dyplomaci, którzy wrócili, są także do dyspozycji, mogą powiedzieć o swoich doświadczeniach - co widzieli i w jaki sposób organizowali tą misję z sukcesem, więc tego typu działania możemy realizować" - powiedział wiceszef MSZ.
Polska swą misję ewakuacyjną w Afganistanie zakończyła w czwartek. W piątek natomiast misje zakończyły m.in.: Niemcy, Finlandia, Norwegia, Szwecja i Hiszpania. W ich ślady w najbliższych dniach mają iść ponadto: Francja, Holandia i Wielka Brytania.
Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki zapowiedziała w piątek, że administracja Bidena nie zmieniła planów zakończenia ewakuacji 31 sierpnia. Dodała jednak, że USA będą pomagać osobom w potrzebie w opuszczeniu Afganistanu również po wyjściu wojsk z kraju. (PAP)
Autorki: Marta Rawicz, Wiktoria Nicałek
mmi/