Grupa osób zniszczyła fragment drutu kolczastego na granicy. Dworczyk: uderzenie w bezpieczeństwo państwa

2021-08-30 09:42 aktualizacja: 2021-08-30, 16:05
Fot. PAP/Artur Reszko
Fot. PAP/Artur Reszko
To skandaliczne i niedopuszczalne; mamy do czynienia z uderzeniem w bezpieczeństwo państwa - mówił szef KPRM MIchał Dworczyk, oceniając sprawę niszczenia zasieków po polskiej stronie granicy z Białorusią. Przyznał, że trudno mu uwierzyć w sabotaż, więc sądzi że to zachowania "pożytecznych idiotów".

"Oczywiście są to wydarzenia bezprecedensowe, ale również skandaliczne i niedopuszczalne" - ocenił Dworczyk w Programie Pierwszym Polskiego Radia, pytany o niszczenie zasieków w sytuacji, gdy za niespełna dwa tygodnie rozpoczną się niedaleko Polski wojskowe manewry białorusko-rosyjskie "Zapad-2021".

Jak zaznaczył, "mamy do czynienia z uderzeniem w bezpieczeństwo państwa". "Możemy tylko zastanawiać się, jakie są rzeczywiste intencje osób, które podejmują takie działania". Przyznał, że trudno mu uwierzyć, że w celowy sabotaż. "Te osoby zachowują się jak +pożyteczni idioci+, osoby, które działają oni na szkodę własnego państwa, a z kolei na korzyść - w tym wypadku - reżimu białoruskiego" - powiedział.

Minister wskazywał też na możliwe pobudki polityczne, które przesłaniają logiczne myślenie. "Myślę, że to jest raczej zaślepienie nienawiścią do obecnej większości parlamentarnej, do obecnego rządu. Ta nienawiść, te złe emocje przysłaniają możliwość logicznego myślenia" - mówił.

Czy te działania to element szerszego planu?

Dworczyka był pytany, czy prowokacje na granicy i działania niektórych opozycjonistów mogą "być elementem szerszego planu destabilizowania sytuacji na granicy wschodniej UE i NATO".

"Jest to bardzo prawdopodobna sytuacja, wszystko na to wskazuje, nie tylko to, co się dzieje w ostatnich dniach, ale w ostatnich latach" - zaznaczył. Przekonywał, że Federacja Rosyjska jest krajem "nieprzewidywalnym, krajem agresywnym", przypominając wydarzenia w Gruzji i na Ukrainie. Zwrócił też uwagę, że Białoruś nie podejmuje żadnych działań bez przyzwolenia władz w Moskwie i jest krajem zależnym od Rosji.

"I te działania, które są realizowane przez reżim w Mińsku muszą mieć co najmniej cichą akceptację, a być może w części są nawet inspirowane przez władze w Moskwie. Więc absolutnie uzasadnionym jest określenie, czy stwierdzenie faktu, że mamy już do czynienia z wojną hybrydową, wojną wymierzoną nie tylko w Polskę, ale w ogóle w kraje zachodnie, w kraje NATO" - zaznaczył.

Minister ocenił, że w związku z tym możemy się spodziewać kolejnych "zdarzeń", a manewry "Zapad" mogą być jego zdaniem okazją "do kolejnych prowokacji".

Pytany o motywy działań i postawę niektórych polityków opozycji oraz publicystów wobec prowokacji na granicy z Białorusią, Dworczyk ocenił, że długofalowo nie będą one dla nich korzystne, gdyż "Polacy są mądrzy".

"Chęć jakiegoś krótkotrwałego zysku politycznego, którą mogą się kierować niektórzy politycy, czy publicyści zaangażowani w sytuację na polskiej granicy, nie wyklucza tego, że Alaksandr Łukaszenka stwarza taką możliwość i próbuje to wykorzystywać. A długofalowo (...) jestem przekonany, że tym politykom, tym publicystom również przyniosą te działania straty" - powiedział. Jak to uzasadnił, "bo Polacy są mądrzy, Polacy są roztropni, widzą, co się dzieje na granicy, widzą jaka jest sytuacja międzynarodowa, i na pewno nie będą w przyszłości premiować tego rodzaju działań.

Policja wyjaśnia okoliczności zniszczenia ogrodzenia 

Podlaska policja wyjaśnia okoliczności zniszczenia w niedzielę odcinka zapór z drutu kolczastego na granicy z Białorusią, w okolicach wsi Szymaki. Zatrzymano trzynaście osób, na razie nikomu nie postawiono zarzutów karnych. SG ustala, czy doszło do bezprawnego wejście na pas drogi granicznej.

Do incydentu doszło w niedzielę po południu. Jak widać na nagraniach umieszczonych w mediach społecznościowych, grupa osób weszła na pas drogi granicznej, użyła nożyc do metalu, zaczepiła liny i próbowała rozerwać zasieki z drutu kolczastego. Zatrzymano w sumie trzynaście osób.

Jak poinformowała PAP w poniedziałek rzecznik Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Katarzyna Zdanowicz, wszyscy zatrzymani są obecnie w dyspozycji policji. Straż Graniczna ustala, czy doszło do bezprawnego wejścia na pas drogi granicznej. Zwykle SG sama karze takie osoby mandatami po 500 zł, ale może też skierować do sądu wnioski o ukaranie grzywnami.

Pogranicznicy opierają się na przepisach rozporządzeń wojewody podlaskiego "w sprawie wprowadzenia zakazu przebywania na niektórych odcinkach pasa drogi granicznej", w połączeniu z zapisami kodeksu wykroczeń.

Okoliczności niedzielnego incydentu wyjaśnia policja, na razie nikomu nie postawiono zarzutów karnych. Rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa powiedział PAP, że zbierany jest materiał dowodowy dotyczący tego, co się wydarzyło na pasie granicznym koło wsi Szymaki i jaka była rola poszczególnych osób; czynności prowadzą policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

"Z zawiadomienia, które my dostaliśmy wynika, że wartość zniszczonego mienia wskazuje, iż mamy tu do czynienia z popełnieniem przestępstwa" - dodał rzecznik.

Według oświadczeń osób uczestniczących w tej akcji zamieszczonych w mediach społecznościowych, był to "akt obywatelskiego nieposłuszeństwa", w celu wyrażenia sprzeciwu "wobec okrutnej polityki rządu" i "zamykania granicy przed osobami, które uciekają ze swoich krajów w obawie przed torturami lub ewentualną śmiercią". "Chcemy pokazać solidarność z nimi, jesteśmy gotowi ponieść za to konsekwencje" - mówiły uczestniczki akcji.(PAP)

Autorzy: Mieczysław Rudy, Robert Fiłończuk

io/