"Zjawisko obserwowane na rynku gazu w Europie jesienią 2021 r. można już nazwać kryzysem. Ceny gazu rosnące o kilkadziesiąt procent dziennie do poziomów niewidzianych w historii, czyli – jak ostatnio sprawdzałem – 1900 dolarów za 1000 m sześc. – powodują destabilizację sektora elektroenergetycznego i innych branż gospodarki zależnych od tego paliwa w Europie Zachodniej" - podkreśla Wojciech Jakóbik w analizie dla gazety.
Jego zdaniem, "Rosjanie celowo ograniczają podaż w Europie, ograniczając użycie szlaku białoruskiego i ukraińskiego, a także sprzedaż na giełdzie wbrew oczywistej przesłance rynkowej, że należy sprzedawać jak najwięcej, kiedy cena jest wysoka".
Ekspert uważa, że jest to "temat do nowego śledztwa antymonopolowego Komisji Europejskiej". Przypomina, że poprzednie śledztwo "skończyło się w 2018 roku ugodą łagodną dla Gazpromu, która najwyraźniej nie przyniosła zmiany postępowania tego monopolisty, który tym razem powinien doznać kary niczym Google czy Facebook, których nie wahała się karać Komisja w przeciwieństwie do firmy rosyjskiej z taryfą ulgową".
"To dlatego Polska apeluje o nowe śledztwo, a kraje jak Czechy, Hiszpania, Rumunia i Francja apelują o zbadanie manipulacji na rynku gazu podczas Rady Unii Europejskiej zaplanowanej na 21–22 października" - zauważa red. Jakóbik.
Podsumowując, zaznacza: "Czas, by po raz kolejny w historii Europejczycy przypomnieli sobie, że energetyka to domena twardego bezpieczeństwa, szczególnie w tak nieprzyjaznym sąsiedztwie Federacji Rosyjskiej, która używa gazu do polityki zgodnie z doktryną Falina-Kwicińskiego, która każe z jego pomocą niczym dawniej z użyciem czołgów sowieckich manifestować wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej".
Jakóbik uważa, że "Unia Europejska ma narzędzia, by się bronić, i może tworzyć nowe". "Pytanie o to, czy zechce, pozostaje na razie bez odpowiedzi, czego najlepszym przykładem jest impas w sprawie Nord Stream 2" - pisze w Rzeczpospolitej". (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy