Szef MSZ: mobilizacja uzmysławia, że wojna może dotknąć bardzo boleśnie

2022-09-24 06:44 aktualizacja: 2022-09-24, 14:26
Protesty przeciwko mobilizacji w Rosji, Fot. PAP/EPA/ANATOLY MALTSEV
Protesty przeciwko mobilizacji w Rosji, Fot. PAP/EPA/ANATOLY MALTSEV
Niemcy robią wszystko, by pomagać Ukrainie w jak najmniejszym stopniu i jak najpóźniej - powiedział PAP w Nowym Jorku minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. Stwierdził też, że nie uważa rosyjskiej mobilizacji za punkt zwrotny w wojnie na Ukrainie i wykluczył przyjęcie w Polsce Rosjan uchylających się od wcielenia do wojska.

Szef polskiej dyplomacji omówił pierwszą część swojej wizyty w USA, w Nowym Jorku, gdzie brał udział w 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Choć ogłoszona w tym samym czasie przez Rosję wojskowa mobilizacja skupiła uwagę wielu światowych liderów, Rau stwierdził, że nie oczekuje po tej decyzji militarnego przełomu w wojnie.

"Patrząc na wojnę od strony militarnej, punkt zwrotny pojawił się w momencie (ukraińskiej) kontrofensywy. Faktycznie może to natomiast być punkt zwrotny w odbiorze wojny przez społeczeństwo rosyjskie. Dotąd 70-80 proc. Rosjan popierała powrót do polityki imperialnej Władimira Putina. Modus operandi panował taki, że społeczeństwo utożsamiało się z imperialną, agresywną, brutalną polityką swoich władz, czerpało z niej dumę, uznając jednocześnie, że ta wojna w sferze bezpośredniego uczestnictwa tego społeczeństwa nie dotyczy. Teraz ogłoszenie tej mobilizacji uzmysławia każdemu młodemu człowiekowi i jego rodzinie, że może ona dotknąć w sposób bardzo bolesny. A to zmienia już stan ducha i umysłu społeczeństwa" - uważa minister Rau.

Jak stwierdził, pytanie teraz brzmi, czy doprowadzi to do zmiany relacji społeczeństwa z władzą w Rosji. Dodał jednak, choć „pierwsze jaskółki” to zwiastujące już się pojawiły w postaci protestów, to na razie nie oczekuje spektakularnego przełomu, porównując liczbę osób protestujących do liczby próbujących się z Rosji wydostać.

Pytany o to, czy Polska nie powinna ułatwiać Rosjanom ucieczki przed służbą w wojsku w nadziei na osłabienie potencjału Rosji, Rau odpowiedział przecząco, twierdząc że wpuszczenie dużej liczby Rosjan byłoby „bardzo niewskazane” zarówno z punktu widzenia bezpieczeństwa, jak i niemoralne. Zaznaczył jednak, że Rosjanie sprzeciwiający się wojnie mogą zostać wpuszczani.

„Nie ma wśród państw sąsiadujących z Rosją, państw bałtyckich i Finlandii, takiej argumentacji, że każdy, kto chce uciec przed perspektywą wcielenia do armii jest uprawniony do pozostania na naszym terytorium” – oznajmił szef polskiego MSZ. „Uznaliśmy, że kładziemy kres dotychczasowemu wydawaniu wiz obywatelom Federacji Rosyjskiej, faktycznie likwidując wizy turystyczne. Natomiast są wyjątki od tej reguły: względy humanitarne i wynikające z udokumentowanego występowania przeciwko rosyjskiemu reżimowi, zarówno w kwestii wojny, czy obrony praw człowieka” – wyjaśnił.

W wywiadzie dla PAP Rau krytycznie odniósł się także do decyzji Bundestagu, by nie przekazywać Ukrainie niemieckich czołgów.

„Pamiętam dotychczasowe uzasadnienia tego oczywistego ociągania się strony niemieckiej ze wsparciem w wielu kwestiach, czy materialnego czy finansowego stronie ukraińskiej. My z Niemcami tu się istotnie różnimy. My wychodzimy z założenia, że jeśli pomagać, to staramy się to robić w jak największym stopniu, by jak najbardziej wzmocnić pozycję Ukrainy i by zrobić to jak najszybciej, zgodnie z anglosaską zasadą 'kto szybko daje, dwa razy daje'” – powiedział minister.

„Natomiast odnoszę wrażenie, że polityka niemiecka polega na tym, żeby tę pomoc przekazywać w jak najmniejszym stopniu i jak najpóźniej. Dlaczego? (…) Sądzę, że zależy im, żeby relacje z Rosją zostały osłabione w stosunkowo najmniejszym stopniu” – zaznaczył Rau.

Komentując swoje spotkanie z szefem chińskiej dyplomacji Wangiem Yi, polski minister spraw zagranicznych ocenił, że mimo ogłoszonego przed wojną partnerstwa „bez ograniczeń” z Rosją, ChRL dystansuje się od wojny na Ukrainie.

„Na początku wydawało się, że są to relacje bliskie, prawie sojusznicze. To wydawało się także w pierwszych miesiącach po rosyjskiej agresji. Ale kiedy prześledzimy stanowisko Chin już w czasie ostatniego szczytu (Szanghajskiej Organizacji Współpracy) w Samarkandzie, ono jest dużo bardziej wyważone i widoczne jest dystansowanie się od Rosji” – ocenił Rau. Jak dodał, także podczas wystąpienia Wanga w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w czwartek „trudno było wywnioskować, że tamto porozumienie (z Rosją) w ogóle miało miejsce.

„Tamto wystąpienie opierało się na zasadach Karty Narodów Zjednoczonych, prawa międzynarodowego i nienaruszalności granic. Podobną ewolucję widzimy w przypadku Indii” – zaznaczył minister.

Rau stwierdził, że jego rozmowa z Wangiem była również zdominowana przez temat Ukrainy.

„Ja wskazywałem, że Chiny ze względu na swoją pozycję ponoszą odpowiedzialność za pokój i stabilność relacji międzynarodowych i z tej perspektywy rozmawialiśmy o ocenie rosyjskiej agresji na Ukrainę” – relacjonował.

Rau stwierdził przy tym, że choć w nowej koncepcji strategicznej NATO Chiny są wymienione jako „wyzwanie” dla Sojuszu, to głównym zagrożeniem pozostaje Rosja.

„Dla NATO zasadniczym i stałym zagrożeniem jest Rosja. Jeśli chodzi o to, jak Zachód patrzy na Chiny, to są one naszym konkurentem w wymiarze politycznym i ekonomicznym. Z perspektywy zachodniej – jak formułuje to polityka USA – z Chinami współpracujemy tam, gdzie możemy” - wyjaśnił.

Rau zakończył w piątek pierwszą, nowojorską część swojej wizyty w USA, podczas której spotkał się m.in. ze swoimi odpowiednikami z Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Korei Płd., Chin, Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem oraz wystąpił na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ i na spotkaniach wielostronnych m.in. z udziałem sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena.

W kolejnej części wizyty polski minister odwiedzi Annapolis w stanie Maryland oraz Waszyngton, gdzie spotka się prawdopodobnie m.in. z Blinkenem, szefową Izby Reprezentantów Nancy Pelosi oraz szeregiem innych kongresmenów i senatorów, a także z przedstawicielami czołowych think tanków.

Z Nowego Jorku Oskar Górzyński (PAP)

kw/