Szef MON: Dowódca Operacyjny RSZ nie poinformował mnie, ani innych służb, o wtargnięciu obiektu w polską przestrzeń powietrzną

2023-05-11 15:26 aktualizacja: 2023-05-11, 21:43
Mariusz Błaszczak, Fot. PAP/Przemysław Piątkowski
Mariusz Błaszczak, Fot. PAP/Przemysław Piątkowski
Działania Centrum Operacji Powietrznych i procedury współpracy sojuszniczej zadziałały prawidłowo 16 grudnia ub.r., ale Dowódca Operacyjny RSZ nie poinformował mnie, ani innych służb, o wtargnięciu obiektu w polską przestrzeń powietrzną - powiedział wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak.

Błaszczak na czwartkowej konferencji odniósł się do kwestii obiektu, który spadł w Zamościu pod Bydgoszczą, został znaleziony w kwietniu oraz do kontroli w tej sprawie w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych.

"Dziś zapoznałem się z wynikami kontroli. Ustalono, że 16 grudnia podległe Dowódcy Operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od strony ukraińskiej informacje o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą. Nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz stroną amerykańską" - powiedział szef MON.

"Właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej. Podwyższono gotowość bojową naszych środków dyżurnych; w powietrze poderwano dyżurne samoloty - polskie i amerykańskie. Obiekt był odnotowane przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne. Ustalenia kontroli jasno wskazują, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe" - wskazał Błaszczak.

Jak zaznaczył, Centrum Operacji Powietrznych poinformowało w meldunku przełożonego - Dowódcę Operacyjnego - "o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej".

"Zgodnie z ustaleniami kontroli Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb" - oświadczył szef MON.(PAP)

Błaszczak: procedury i mechanizmy reagowania zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego RSZ

"Podsumowując ustalenia kontroli, procedury i mechanizmy reagowania w takiej sytuacji zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego (Rodzajów Sił Zbrojnych), który nie wywiązał się właściwie ze swoich obowiązków. Największe uchybienia stwierdzono w zakresie meldowania o zdarzeniu i podjęciu działań poszukiwawczych" - oświadczył szef MON.

"Ustalenia kontroli natychmiast przekażę, zarówno prezydentowi Rzeczypospolitej, zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, jak i Prezesowi Rady Ministrów. Informuję, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem Rzeczypospolitej, zwierzchnikowi Sił Zbrojnych" - dodał minister obrony. 

"Dementuję informacje, że odmówiłem zlecenia poszukiwania obiektu"

"Ustalenia kontroli jasno wykazały niepodjęcie wystarczających działań przez Dowódcę Operacyjnego w zakresie poszukiwania obiektu. Na miejsce skierowano jedynie patrol policji, a poszukiwania przeprowadzono dopiero 19 grudnia" - powiedział Błaszczak.

Dodał, że "do poszukiwań nie włączono żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej pełniących dyżury, a po 19 grudnia całkowicie zaniechano poszukiwań".

"Stanowczo dementuję informacje, które pojawiły się w mediach, o tym, że odmówiłem zlecenia poszukiwania obiektu oraz skierowania na miejsce dodatkowych żołnierzy WOT. Taka prośba nigdy nie została do mnie skierowana. Gdyby tak było, oczywiście wyraziłbym zgodę" - podkreślił Błaszczak. Dodał, że Dowódca Operacyjny był poza tym zobowiązany do "samodzielnego uruchamiania takiego poszukiwania".

Jednocześnie Błaszczak ujawnił, że w sprawozdaniu operacyjnym Dowództwa Operacyjnego z 16 grudnia, które otrzymał, znalazła się informacja, że "16 grudnia nie odnotowano naruszenia, ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co - jak później się okazało - było nieprawdą". (PAP)

Jak podało wczoraj RMF FM są wstępne ustalenia biegłych w sprawie znalezionych w Zamościu pod Bydgoszczą szczątków obiektu powietrznego. Według informacji radia z ekspertyzy Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wynika, że była to rosyjski pocisk manewrujący Ch-55.

Pod koniec kwietnia w okolicach miejscowości Zamość pod Bydgoszczą znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Ze wstępnych informacji wynikało, że jest to prawdopodobnie pocisk wystrzelony na pobliskim poligonie podczas ćwiczeń żołnierzy.

Z ustaleń RMF FM wynika jednak, według Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych "pocisk manewrujący Ch-55 najpewniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma tego uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach".

Co więcej, według radia jeśli potwierdzi się, że był to pocisk manewrujący Ch-55, będzie to oznaczać, że "został wystrzelony z rosyjskiego samolotu i przyleciał do nas zza wschodniej granicy".

Jak przypomina RMF FM, w grudniu 2023 r. Rosja przeprowadziła zmasowany ostrzał Ukrainy, m.in. wykorzystując samoloty stacjonujące na Białorusi.

W związku z pojawieniem się w pobliżu natowskiej przestrzeni powietrznej wielozadaniowego bombowca taktycznego Su-34, poderwane zostały samoloty bojowe NATO. Podczas tych działań na radarach naszych służb pojawił się obiekt, który wleciał do Polski znad Białorusi. Polskie służby straciły go z oczu w okolicach Bydgoszczy.

autorzy: Mikołaj Małecki, Jakub Borowski, Kamila Wronowska, Daria Kania, Edyta Roś, Marcin Jabłoński

kw/