Moustapha M'Baye: swoją grą udowodniliśmy, że „kompleks Zaksy” nie istnieje

2023-05-19 17:19 aktualizacja: 2023-05-20, 20:21
Moustapha M’Baye. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Moustapha M’Baye. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
"ZAKSA to bardzo dobry zespół, wygrała wiele spotkań i zdobyła wiele tytułów. Ale swoją grą udowodniliśmy, że coś takiego jak +kompleks Zaksy+ nie istnieje” - powiedział PAP.PL Moustapha M’Baye, środkowy Jastrzębskiego Węgla przed sobotnim finałem siatkarskiej Ligi Mistrzów.

PAP.PL: Jak zmieniło się pana życie w ostatnim roku?

Moustapha M’Baye: Na pewno zmieniło je diametralnie przyjście na świat mojego syna, który ma teraz dwa miesiące. No i oczywiście przenosiny w trakcie sezonu, zmiana klubu w okienku transferowym to niecodzienna sytuacja w siatkówce…

PAP.PL: Przejście do ścisłej czołówki PlusLigi, czyli Jastrzębskiego Węgla, ze znacznie niżej usytuowanego w tabeli Cuprum Lubin to sensacyjny transfer, jak do niego doszło?

M.M.: Łukasz Wiśniewski z Jastrzębskiego Węgla doznał kontuzji i klub szukał środkowego. Chłopaki zostali na środku w trójkę, a przy takim natłoku spotkań ważne jest, żeby na tej pozycji było dostępnych czterech środkowych. Klub mi się przyglądał. Złożył zapytanie do mnie i do drużyny, w której grałem, czy jest możliwość przeniesienia. Dostrzegłem w tym szansę na duży skok i różnicę w jakości zespołu. Pozostało dogadanie tego między klubami, żeby udało mi się kontynuowanie sezonu w Jastrzębiu.

PAP.PL: Dołączenie do klubu, który walczy o tytuł mistrzowski na polskich oraz zagranicznych arenach to wielkie wyzwanie i inna dynamika pracy. Szybko udało się panu zaadaptować do nowych warunków?

M.M.: Wymagało to ode mnie dużo wysiłku, maksymalnego zaangażowania i koncentracji. Na szczęście udało się i nie potrzebowałem aklimatyzacji w nowym zespole. Transfer był na „już”, więc musiałem być przygotowany i dać z siebie wszystko psychicznie. Nie widziałem innego wyjścia, żeby te przenosiny miały sens.

PAP.PL: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle poniekąd przetarła wam szlaki na międzynarodowych parkietach. Naprawdę istnieje coś takiego jak „kompleks Zaksy”, który pojawia się w dyskusjach na temat polskiej siatkówki?

M.M.: Nie wiem, kto to wymyślił, jaki miał w tym cel i czego się dopatrywał. ZAKSA to bardzo dobry zespół, wygrała dużo spotkań i zdobyła wiele tytułów. O takim „kompleksie” mogłaby mówić większość drużyn z Europy. Chodzi o to, że klub zaprezentował wysoki poziom, grał dobrą siatkówkę. Zapracował ciężko na swoją renomę. Używanie więc określenia „kompleks” nie wydaje się właściwe. Swoją grą udowodniliśmy, że coś takiego jak „kompleks Zaksy” nie istnieje.

PAP.PL: Gracie ze sobą w kraju i za granicą. Świadomość, że znacie się bardzo dobrze stanowi atut, czy wywołuje presję?

M.M.: Wydaje mi się, że ułatwia. Siłą rzeczy, grając tak wiele spotkań przeciwko jednej drużynie wiemy, co sobą reprezentuje i jak gra. Gdy grałem z innymi drużynami, na przykład z VBI Friedrichshafen przeciwko niektórym zawodnikom po raz pierwszy, ciężej było przygotować się do takiego meczu. Jak walczysz przeciw zespołowi, który widzisz pierwszy raz w danym zestawieniu, to nie wiesz, jak się przygotować i na co go stać. Jeśli spotykasz się z zespołem, z jakim grałeś tak wiele razy, jest o wiele łatwiej. Każdy zespół może mieć słabszy dzień, ale taktycznie wiemy o sobie niemal wszystko. Pytanie, jak kto wykorzysta swoją wiedzę. Jesteśmy przygotowani na najlepszą wersję Zaksy. Jeżeli oni zaprezentują bardzo wysoki poziom, my też będziemy musieli wejść pięterko wyżej, żeby grać jeszcze lepiej.

Rozmawiała: Klaudia Grzywacz (PAP)

kgr/jos