Państwo islamskie znów rośnie w siłę - podkreśla.
"W 20 lat po pamiętnym ataku terrorystycznym z 11 września wciąż nie mamy kontroli nad islamskimi organizacjami terrorystycznymi" – mówi Kahl. "Terroryzm islamski rozwinął się od tamtego czasu, kosztował wiele ludzkich istnień. Wzrosła liczba osób weń zaangażowanych i związane z działalnością terrorystyczną zagrożenia. Pomimo sukcesu, jakim było zwycięstwo militarne i terytorialne nad tzw. ISIS, obie główne grupy - Al-Kaida i tzw. Państwo Islamskie wciąż istnieją, rozprzestrzeniając się i inspirując nowe, związane z nimi grupy do działań, przy czym rekrutacja prowadzona jest z wykorzystaniu nowoczesnych technologii.
Wzrost sił Państwa Islamskiego
Irak i Syria to pierwotne regiony pochodzenia i działania Państwa Islamskiego - podkreśla szef BND (Bundesnachrichtendienst). "Ten ruch pozostał bardzo aktywny. Mimo że został pozbawiony zdobyczy terytorialnych i quasi-państwowości, wycofał się w nowe rejony, zrestrukturyzował i zreorganizował. Nadal jest zdolny do zamachów na Bliskim Wschodzie oraz pobudzania do takich działań poza nim" – podkreśla Bruno Kahl. "Przez pewien czas mieliśmy wrażenie, że w sieci oddziaływań IS brakuje jednolitego centrum decyzyjnego. Teraz obserwujemy zmiany w hierarchii i dostrzegamy próby koordynacji horyzontalnej" - dodaje.
IS wciąż zyskuje nowych zwolenników, szczególnie w regionach, gdzie brakuje ustabilizowanej władzy i struktur państwowych. To zjawisko występuje nie tylko na Bliskim i Środkowym Wschodzie, ale dotyczy także Sahelu (obszar obejmujący południowe obrzeża Sahary od Senegalu, przez Sudan, po Mauretanię, Niger, Czad i Erytreę), krajów południowej Afryki i częściowo Azji Środkowej.
Przy rekrutacji nowych adeptów element religijny w istocie nie jest decydujący. "Rdzeń religijny jest niezbędny, by zapewnić wyznawcom czyste sumienie. Pomaga również w rekrutacji. Ale głównym powodem (sukcesów ISIS) jest słabość struktur państwowych" w niektórych regionach świata – zauważa Kahl. "Jest tylko jeden sposób walki z terroryzmem" - podkreśla. Nie da się go pokonać, bez "zaprowadzenia monopolu państwa na użycie siły, konsolidacji struktur państwowych i zagwarantowania bezpieczeństwa obywatelom" - przekonuje Kahl.
Szczególny niepokój budzi rozwój struktur IS na obszarze Sahelu – mówi w wywiadzie szef BND. "Na tym terenie grupy związane z Państwem Islamskim kontrolują całe obszary", skąd prowadzą działalność dywersyjną również w sąsiednich regionach Afryki. "To był zresztą główny powód, dla którego Europa interweniowała na tamtym obszarze" - mówi. Chodziło o to, by "powstrzymać ekspansję terroru z regionu pustynnego na obszary gęściej zaludnione i zagospodarowane". Kahl dodaje, że Europa musi zrobić wszystko co możliwe, by zatrzymać rozszerzanie wpływów islamistów w Burkinie Faso, Nigrze i do pewnego stopnia Nigerii. "Musimy pomóc władzom tych państw odzyskać kontrolę nad terytoriami im przynależnymi" - wskazuje.
Szef Federalnej Służby Wywiadu opowiada się za kontynuację misji Barkhane w regionie Sahelu, mimo że Francja chce zredukować swój kontyngent pokojowy do kilkuset komandosów. "Niemiecki rząd federalny uważa, że (...) Zachód nie może tam zrezygnować ze swej obecności wojskowej".
Po ostatnim ataku na żołnierzy Bundeswehry pojawiają się wątpliwości, czy cena nie jest za wysoka - przyznał szef niemieckiego wywiadu. Terroryści działają jednak coraz częściej w regionach, które wcześniej uważano za bezpieczne, co oznacza, że terrozym zachowuje żywotność. Skuteczność misji i strategii antyterrorystycznych trzeba zaś mierzyć faktem, że "wojna z terrorem to najczęściej walka z Hydrą". "Misja Barkhane z pewnością okazała się sukcesem" - mówi, ale zarazem podkreśla, że konieczne jest znalezienie rozwiązania politycznego dla Sahelu.
"Amerykańskie służby wywiadowcze przewidują, że dżihadyści w Sahelu dojdą do władzy w ciągu sześciu miesięcy (…) Kanclerz Niemiec i prezydent Francji mówią o konieczności umiędzynarodowienia zaangażowania w tym regionie. Argumentują, że ciężar nie może spoczywać na barkach tylko jednego kraju" - zauważa Kahl. Pozostawienie bez wsparcia krajów tego regionu może skutkować tym, że "będą go one szukały gdzie indziej, na przykład w Rosji" - przestrzega.
"Udało się nam rozbić Al-Kaidę, ale nie oznacza to jeszcze, że zagrożenie terrorystyczne na świecie zniknęło" – podsumowuje szef BND."Nigdy nie zaakceptujemy terroru, ale musimy się z nim liczyć jako że jest to stałe zjawisko. Europa i Stany Zjednoczone powinny współpracować w celu utrzymania swoich zdolności analizowania i zwalczania terroryzmu".
Autorka: Marzena Szulc (PAP)
kgr/