W całej historii związanej ze śmiercią Prigożyna nie ma absolutnie niczego zaskakującego. Po czerwcowym buncie wagnerowców, którzy ogłosili "marsz na Moskwę" i upokorzyli Putina, było zbyt wcześnie na rozprawę z Prigożynem, ponieważ pokutował jeszcze wówczas mit o doskonale wyszkolonych najemnikach, którzy mogą stanowić alternatywę dla nieudolnej rosyjskiej armii - zauważył analityk przebywający obecnie na emigracji. Komentarz Rogowa ukazał się na Facebooku.
W lipcu i sierpniu, gdy okazało się, że armia może skutecznie - przynajmniej na razie - powstrzymywać ukraińską kontrofensywę, ta przeszkoda została usunięta. Nadarzył się odpowiedni moment, by zemścić się na Prigożynie i właśnie to uczyniono - dodał opozycjonista.
"Przez osiem miesięcy Prigożyn, na oczach całego świata, obrażał kierownictwo rosyjskiej armii. Obelgi kierowane pod adresem (ministra obrony) Siergieja Szojgu i (szefa sztabu generalnego) Walerija Gierasimowa były z gatunku takich, których nie sposób wybaczyć. Nie można stać na czele wojska, jeśli jakiś rzezimieszek z kryminalną przeszłością i dostawca żywności do szkół (Prigożyn - przyp. PAP) pozwala sobie na obrażanie was takimi słowami przed całym państwem" - napisał Rogow.
W jego opinii "ostatnie dwa miesiące pokazały, że Gierasimow i Szojgu potrafili zorganizować skuteczną obronę na okupowanych terytoriach Ukrainy bez żadnego Prigożyna". Dlatego otrzymali za to od Putina "głowę zaprzysięgłego wroga", czyli swego rodzaju nagrodę.
Prigożyn był orędownikiem życia w świecie bez żadnych zasad, pełnym obłudy i nieokiełznanej przemocy, za którą nie ponosi się żadnej odpowiedzialności - o ile tylko jest się w tym skutecznym. Cóż, na koniec otrzymał to, czego sam chciał i na co zasłużył - podkreślił Rogow.
Rosawiacja, czyli rosyjska agencja transportu lotniczego, potwierdziła w środę wieczorem, że na pokładzie samolotu, który rozbił się w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji, był szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn i jego "prawa ręka" Dmitrij Utkin, pseudonim "Wagner".
Agencja opublikowała listę nazwisk siedmiu pasażerów i trojga członków załogi, którzy lecieli Embraerem z Moskwy do Petersburga. Na liście znajdowali się Prigożyn i Utkin. Wcześniej rosyjskie ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych poinformowało, że zginęły wszystkie osoby podróżujące samolotem.
Nie jest znana bezpośrednia przyczyna katastrofy. Pojawiły się spekulacje o zestrzeleniu maszyny przez obronę przeciwlotniczą, w tym przez jednostki rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) lub wybuchu na pokładzie. W ocenie licznych zachodnich i ukraińskich analityków, w tym ekspertów amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), jest bardzo prawdopodobne, że środowa katastrofa była zemstą Władimira Putina za czerwcowy bunt Prigożyna i Grupy Wagnera.
24 czerwca wagnerowcy zajęli sztab rosyjskich wojsk w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.
Tego samego dnia wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Było to rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Putinem. Zgodnie z tymi ustaleniami część bojowników Grupy Wagnera i sam Prigożyn mieli przemieścić się na Białoruś. (PAP)
jos/