O tym ataku hybrydowym Rosji na Ukrainę niewielu wie. Pomysł wydawał się całkiem niewinny

2023-12-01 07:45 aktualizacja: 2023-12-02, 09:27
Mariusz Lewandowski z Szachtara (Donieck) walczy o piłkę z Tiberiu Ghioane z Dynamo Kijów podczas półfinałowego meczu Pucharu UEFA pomiędzy ukraińskimi klubami w Kijowie. 30 kwietnia 2009 r. Fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
Mariusz Lewandowski z Szachtara (Donieck) walczy o piłkę z Tiberiu Ghioane z Dynamo Kijów podczas półfinałowego meczu Pucharu UEFA pomiędzy ukraińskimi klubami w Kijowie. 30 kwietnia 2009 r. Fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
Niecałe dziesięć lat temu Rosja i Ukraina poważnie rozważały możliwość stworzenia wspólnych ligowych rozgrywek piłkarskich. Komu i czemu miało to służyć? Czy była to kolejna próba zastosowania hybrydowych metod agresji przeciwko Ukrainie, tym razem w sporcie, czy może niezrealizowany projekt regionalnej superligi, która miałaby konkurować z czołowymi europejskimi mistrzostwami?

Od czasu do czasu temat związany z fuzją lub modyfikacją piłkarskich rozgrywek powraca na łamy mediów sportowych. Jeszcze zanim w 2021 roku na czołówkach gazet pojawiła się informacja o utworzeniu nowej europejskiej Superligi piłkarskiej, z której szybko wycofały się same kluby założycielskie, na wschód od Polski już był rozwijany zakrojony na szeroką skalę projekt połączenia dwóch nie najgorszych wówczas lig piłkarskich. Był to pomysł zjednoczonych mistrzostw pomiędzy Rosją a Ukrainą, który według jego organizatorów podniósłby jakość gry w tych krajach, poprawił wyniki reprezentacji narodowych i zwiększył ogólne zainteresowanie tym sportem.

Jakie przewidywano zasady organizacji turnieju?

W mistrzostwach miało uczestniczyć po 9 drużyn z każdego kraju. Nie tylko najwyższy, ale także drugi poziom w hierarchii ligowych rozgrywek państw (czyli wyższe i pierwsze ligi) miały być zjednoczone, podczas gdy kolejne poziomy oraz puchary krajowe miały pozostać pod jurysdykcją krajowych związków profesjonalnych piłkarskich klubów. Najbardziej utytułowane drużyny w zunifikowanych mistrzostwach, zgodnie z ówczesnymi kwotami, mogły ubiegać się aż o cztery miejsca w fazie grupowej Ligi Mistrzów i uzyskać co najmniej sześć miejsc w kwalifikacyjnej i grupowej fazach Ligi Europy. Opłacalność międzynarodowego turnieju miała zostać osiągnięta poprzez sprzedaż praw telewizyjnych, działania marketingowe i komercyjne w tym związane z reklamą, a także sprzedaż biletów na mecze. Zakładano, że oglądalność telewizyjna połączonej ligi będzie wyższa, niż każdego z mistrzostw osobno. Organizatorzy przypuszczali, że jeśli pomysł się sprawdzi, to mogą nie zaprzestać na połączeniu tych dwóch mistrzostw, lecz w dłuższej perspektywie możliwe będzie stworzenie jednego turnieju mistrzostw dla całej Wspólnoty Niepodległych Państw, czyli dla większości krajów byłego ZSRR.

Pozostałe środki, których nie udałoby się pozyskać z działalności komercyjnej, miały zostać pozyskane od prywatnych inwestorów i dużych korporacji, na czele z koncernem Gazprom. Jeden z najbogatszych kibiców petersburskiego Zenitu Aleksiej Miller, który wciąż jest prezesem największego światowego wydobywcy gazu ziemnego, który przez dekady był wykorzystywany jako skuteczne narzędzie nacisku nie tylko na Ukrainę i Polskę, ale także na innych "energetycznych partnerów" Kremla, uparcie przekonywał dziennikarzy, że według badań socjologicznych kibice obu krajów z zadowoleniem przyjęliby taką inicjatywę. Ponadto powiedział, że rosyjski koncern byłby gotowy przeznaczyć kwotę w wysokości od 1 miliarda dolarów do 1 miliarda euro na pokrycie kosztów organizacyjnych związanych z pierwszymi zjednoczonymi mistrzostwami w sezonie 2014/2015.

Dla przykładu, według informacji medialnej, w sierpniu bieżącego roku Rada Nadzorcza przyjęła najwyższy w historii budżet Ekstraklasy. Łącznie do podziału w sezonach 2022/2023 i 2023/2024 kwota ta wynosi 270 mln zł. Oprócz pieniędzy polskie kluby piłkarskie miałyby otrzymać z Ekstraklasy ponad 2,5 mln zł w formie barterów. Biorąc pod uwagę kapitalizację turniejów piłkarskich i ówczesne maksymalne ceny transferowe, kwota ta wydaje się być olbrzymia. Inicjatorzy integracji obu mistrzostw milczeli jednak na temat obecności innych poza Gazpromem inwestorów, a sam gigant wcale nie mógł pochwalić się wtedy wzrastającymi zyskami.

Nie mniej wzbudzające podejrzenia było zaangażowanie w projekt kontrowersyjnych rosyjskich działaczy sportowych. Jednym z najbardziej wpływowych apologetów zunifikowanych mistrzostw był Siergiej Priadkin, dyplomowany oficer wywiadu, były oficer KGB i były doradca prezydenta Putina (2005-2006).

Dyrektorem komitetu organizacyjnego był rosyjski trener Walerij Gazzajew, który wcześniej trenował reprezentację Rosji, a w sezonie 2004/2005 doprowadził CSKA z Moskwy (ros. Центральный спортивный клуб армии, czyli Centralny Sportowy Klub Armii) do zdobycia Pucharu UEFA, drugiego najbardziej prestiżowego trofeum w Europie. Ideologiczne sympatie utytułowanego trenera dały o sobie znać nieco później, gdy został deputowanym do Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej. Wszedł do polityki z ramienia politycznego satelity rządzącej partii Putina (partii "Sprawiedliwa Rosja") i poparł aneksję Krymu oraz udział krymskich klubów w rosyjskiej Premier Lidze.
 

To jednak nie wszystko. Były trener Dynamo Kijów (w sezonie 2009-2010), kilka lat po rozpoczęciu wojny w Ukrainie w 2014, podczas inscenizowanej "linii bezpośredniej" z rosyjskim prezydentem, powie Putinowi, że wszyscy pamiętają, jaka była Rosja, kiedy on ją przyjął i wszyscy widzą Rosję dzisiejszą i że właśnie takiego przywódcy potrzebuje ten kraj. W 2022 r. poparł agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, powtarzając ulubiony cytat dyktatora, że upadek Związku Radzieckiego był "największą katastrofą geopolityczną XX wieku" oraz twierdząc, że dla zdrajców, którzy nie popierają oficjalnego kursu rządu, nie ma już miejsca w tym kraju. 

Niemniej jednak, czy można było zakładać, że to tylko od 2013 roku Gazzajew był jakimś zupełnie innym człowiekiem? Nie, ponieważ już w 2008 roku aktywnie udzielał wywiadów dziennikarzom, w których zapewniał, że "podziwia odwagę rosyjskich sił pokojowych" broniących Abchazów i Osetyjczyków przed "oszalałym (gruzińskim) agresorem". 

Wróćmy jednak do idei zjednoczonej rosyjsko-ukraińskiej ligi piłkarskiej. Ówczesne realia życia politycznego w Ukrainie, gdzie prorosyjska kleptokratyczna "Partia Regionów" pod przywództwem prezydenta Wiktora Janukowicza ustanowiła całkowitą kontrolę nad wszystkimi sferami życia, nie zapowiadały dbania o ukraińskie interesy. Jednakże nawet w ukraińskiej polityce w tamtym czasie, pomysł połączenia mistrzostw obu krajów lub perspektywa stworzenia jedynych rozgrywek dla całego WNP nie była zbyt popularna. Ukraińska opozycja nie przegapiła okazji, by je skrytykować. Ihor Mirosznyczenko, członek prawicowej partii "Swoboda" i były rzecznik ukraińskiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej, powiedział w komentarzu dla agencji UKRINFORM, że zjednoczenie piłkarskich mistrzostw oznacza, że Rosjanie "za wszelką cenę chcą narzucić Ukrainie kolejne jarzmo... zarówno na poziomie politycznym i gospodarczym, jak i sportowym".

Prawie cała ukraińska wspólnota kibiców również nie opowiedziała się za tą inicjatywą. Krajowi działacze piłkarscy byli sceptycznie nastawieni do tego pomysłu. Nawet ściśle związani z biznesem rosyjskim ukraińscy oligarchowie, bracia Hryhorij (ówczesny wiceprezydent UEFA) i Ihor (prezes FC Dynamo) Surkis, nie spieszyli się z udzieleniem odpowiedzi na pytania dziennikarzy na ten temat. Pełniący obowiązki dyrektora generalnego ukraińskiej Premier Ligi (UPL), Petro Iwanow, zauważył, że ewentualne zjednoczone mistrzostwa piłkarskie między ukraińskimi i rosyjskimi klubami mogłyby stać się prawomocne tylko po ich zaakceptowaniu przez UEFA i FIFA.

Europejskie i światowe organizacje piłkarskie nie poparły pomysłodawców zjednoczonego pucharu. Szef Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej, Joseph Blatter, stwierdził wówczas, że ich utworzenie jest sprzeczne z zasadami FIFA, w związku z czym organizacja ta "nigdy nie poprze takiego pomysłu i nigdy nie zrewiduje granic krajowych mistrzostw". Nawet Michel Platini, który później został oskarżony o oszustwa finansowe, wypowiedział się przeciwko nadmiernej reprezentacji klubów z Europy Wschodniej w kontynentalnych turniejach klubowych.

Po pierwszych szczerze mówiąc, niezbyt udanych próbach integracji piłkarskich mistrzostw Ukrainy i Rosji, Rosjanie nie mieli już możliwości powrotu do tej inicjatywy. Powodem tego były wydarzenia związane z Rewolucją Godności, zmianą rządu w Ukrainie oraz rozpoczęciem bezpośredniej rosyjskiej agresji wobec sąsiedniego kraju na Krymie i we wschodniej Ukrainie. Jednak o oficjalnym zamknięciu projektu jego organizatorzy poinformowali dopiero w 2015 roku.
O tym, jak mistrzostwa krajowe rozwijały się na swój sposób, można przeczytać w Internecie. Od lipca 2014 r. rosyjskie i ukraińskie kluby są nawet rozdzielane w losowaniu meczów o Puchar Europy.

Cztery dni po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, 28 lutego 2022 r., FIFA i UEFA zawiesiły rosyjską reprezentację narodową w piłce nożnej w udziale w jakichkolwiek rozgrywkach pod ich auspicjami. Od tego czasu drużyna może rozgrywać jedynie mecze towarzyskie i to tylko z tymi drużynami, które by zgodziły się grać z Rosjanami. Ostatnie takie spotkanie w Wołgogradzie przeciwko reprezentacji Kuby zakończyło się w poniedziałek wygraną 8:0. Ukraińcy natomiast w swoim ostatnim meczu nie zdołali pokonać mistrzów Europy, Włochów, na stadionie w Leverkusen (0:0). Wschodnich sąsiadów Polski czekają baraże, gdzie ich rywalami będzie drużyna Bośni i Hercegowiny. W finale baraży zaś może wystąpić Izrael lub Islandia. Reprezentacja Polski po eliminacjach mistrzostw Europy w czwartek też poznała przeciwnika w półfinale baraży. W przypadku zwycięstwa w meczu o awans na Euro 2024 z Estonią zmierzy się z lepszym z pary Walia-Finlandia. (PAP)

Autor: Ihor Usatenko

iua/js/