Igrzyska w Paryżu będą dopiero trzecimi, gdy jednocześnie zagrają zarówno polscy siatkarze, jak i siatkarki.
Siatkówka po raz pierwszy znalazła się w programie olimpijskim w 1964 roku. W Tokio medale w turnieju kobiet zdobyły Japonia, ZSRR i Polska, a wśród mężczyzn ZSRR, Czechosłowacja i Japonia. Biało-czerwoni nie grali.
Cztery lata później obie polskie reprezentacje po raz pierwszy w historii równocześnie wystąpiły w największej sportowej imprezie globu. Siatkarki powtórzyły sukces z Tokio zdobywając brąz. Na kolejny udział musiały jednak poczekać 40 lat, do imprezy w Pekinie.
Męska kadra natomiast w Meksyku zadebiutowała w turnieju olimpijskim. Trener Tadeusz Szlagor oparł skład na brązowych medalistach mistrzostw Europy z Turcji, zabierając 11 zawodników. Dwunastym był młody Zbigniew Zarzycki, który później został nazwany "najlepszym rezerwowym świata".
"Lecieliśmy do Meksyku pełni ogromnych nadziei. Świetnie prezentowaliśmy się w okresie przygotowawczym" - wspominał w rozmowie z PAP Zarzycki.
Polska zajęła wówczas piąte miejsce. W kraju oceniono je wysoko, ale Zarzycki widział to inaczej. "Dla nas to była porażka" - przyznał.
Po igrzyskach w Meksyku Szlagor przystąpił do odmładzania zespołu. W drużynie pojawili się m.in. Wiesław Gawłowski, Ryszard Bosek, Marek Karbarz i Jan Such. Olimpijską kwalifikację do kolejnej imprezy Polacy wywalczyli na turnieju w Montpellier, pokonując m.in. USA, Holandię czy mocną wówczas Rumunię.
"Trudno się dziwić, że nadzieje na dobry wynik w Monachium były tak samo ogromne, jak cztery lata wcześniej" - kontynuował Zarzycki.
Wynik - dziewiąte miejsce - przeszedł najgorsze oczekiwania. "Wyglądało, że umiemy bardzo dużo, ale nie potrafimy tego wykorzystać" - dodał Zarzycki.
Po olimpiadzie na stanowisku pierwszego trenera Szlagora zastąpił 32-letni wtedy Jerzy Hubert Wagner. Nowy szkoleniowiec dokonał niewielkich zmian. Odszedł m.in. Zdzisław Ambroziak, a powołanie otrzymał Tomasz Wójtowicz, po latach uważany za najwybitniejszego polskiego siatkarza.
W 1974 roku Polska zdobyła mistrzostwo świata i tym samym zapewniła awans do igrzysk w Montrealu. Rok później Wagner ogłosił, że interesuje go w turnieju olimpijskim tylko zdobycie złotego medalu.
I zespół osiągnął cel pokonując kolejno Koreę Południową 3:2, Kanadę 3:0, Kubę 3:2, Czechosłowację 3:1, Japonię 3:2 i ZSRR 3:2. Był to jeden z najwspanialszych sukcesów w historii polskiego sportu i dotychczas jedyny olimpijski krążek polskich siatkarzy.
W 1980 roku w igrzyskach w Moskwie nadzieje na medal znowu były ogromne. Tylko ekipa gospodarzy wydawała się być poza konkurencją. Skończyło się na czwartym miejscu. Następnym razem w turnieju olimpijskim siatkarze zagrali w 1996 roku, zajmując 11. miejsce.
Później, po ośmiu latach przerwy, awansowali do igrzysk w Atenach, które zakończyli po porażce w ćwierćfinale z Brazylią 0:3. To właśnie wtedy miała początek olimpijska "klątwa ćwierćfinałów", która trwa do dziś.
"Awans do ćwierćfinałów i porażka z najlepszą ekipą świata nie jest wstydem czy kompromitacją, lecz oddaje aktualne możliwości naszego zespołu" - ocenił postawę swoich podopiecznych w stolicy Grecji trener Stanisław Gościniak.
"Nie byliśmy rewelacją turnieju, nie sprawiliśmy naszym kibicom miłej niespodzianki, ale i nie musimy się wstydzić naszej postawy. Zagraliśmy na miarę możliwości" - podsumował natomiast Piotr Gruszka.
W 2008 roku po 40 latach przerwy w igrzyskach po raz drugi w historii wystąpiły dwie polskie drużyny. Impreza nie zakończyła się jednak szczęśliwie dla żadnej z nich - siatkarze po raz kolejny odpadli w ćwierćfinale po porażce z Włochami 2:3, natomiast siatkarki nie wyszły z grupy.
Zakończenie kariery reprezentacyjnej ogłosiła wtedy Małgorzata Glinka-Mogentale, a z kadrą pożegnał się także ówczesny trener Polek Włoch Marco Bonitta.
"Żegnam się z reprezentacją, naprawdę mającą przyszłość. Wierzę, że zespół zagra za cztery lata w igrzyskach w Londynie i to z większym powodzeniem" - powiedziała wtedy Glinka, która wróciła jednak do kadry w 2010 roku.
"Macie młody zespół, który jest w stanie wygrywać z najlepszymi i sądzę, że za cztery lata w Londynie osiągnie więcej niż w Pekinie" - przyznał w rozmowie z PAP Bonitta.
Oboje jednak bardzo się mylili - był to ostatni raz, gdy Polki zagrały w turnieju olimpijskim... aż do teraz.
Polscy siatkarze stali się natomiast etatowymi uczestnikami igrzysk, chociaż awans na tę imprezę nie przychodził im bez problemów, a już w samych rozgrywkach radzili sobie świetnie, ale tylko do... ćwierćfinału.
W 2012 roku w Londynie byli jednymi z faworytów po historycznym triumfie w Lidze Światowej, jednak drogę do strefy medalowej zamknęli im późniejsi mistrzowie olimpijscy Rosjanie, którzy wygrali 3:0.
"Okazało się, że tak młody zespół jak reprezentacja Polski, nie zdołał na swoich barkach udźwignąć olbrzymiego ciężaru. Ten medal okazywał się coraz cięższy i cięższy, aż w końcu nas zgniótł. Straciliśmy gdzieś ducha, który towarzyszył nam w Lidze Światowej. To była cena tego sukcesu" - tłumaczył porażkę ówczesny trener biało-czerwonych, Włoch Andrea Anastasi.
Innego zdania był kapitan kadry Marcin Możdżonek.
"Uważam, że nie przegraliśmy igrzysk w głowach. Mieliśmy dziwne wahania formy na tym turnieju. Nie wiem, dlaczego tak się działo. Wszystkie mecze przegraliśmy dlatego, że spisywaliśmy się w nich słabo. Nie ma żadnych usprawiedliwień" - powiedział środkowy.
Cztery lata później w Rio de Janeiro Polacy ponownie byli stawiani w roli faworytów, tym bardziej że podchodzili do turnieju jako mistrzowie świata. Po raz czwarty z rzędu nie zdołali jednak przebrnąć ćwierćfinału i ponownie doznali bolesnej porażki 0:3 - ich pogromcami byli późniejsi brązowi medaliści Amerykanie.
"To nie był nasz najlepszy mecz, dlatego też go przegraliśmy. Całość była zła. To nie głowa przegrała, a umiejętności. Mam nadzieję, że to nie był najważniejszy mecz w naszych karierach" - powiedział po ćwierćfinale w Rio de Janeiro Bartosz Kurek.
Następne igrzyska w Tokio, które miały się odbyć w 2020 roku, zostały przesunięte o rok z powodu pandemii koronawirusa. Biało-czerwoni mieli więc o rok więcej, by odpowiednio przygotować się do, jak wspólnie zapowiadali, najważniejszego turnieju w ich karierach. Drugi raz z rzędu przystępowali do rywalizacji w roli mistrzów globu.
W 2021 roku byli najbliżej półfinału od 13 lat i porażki z Włochami 2:3. W Tokio prowadzili z Francuzami już 2:1, jednak ostatecznie przegrali po tie-braku. Wielu zawodników nie ukrywało wtedy łez.
"Bardzo chcieliśmy wygrać to spotkanie. Marzyliśmy, by zajść daleko, ale przegraliśmy z Francuzami i nasze marzenia się kończą. Co czujemy? Smutek, rozczarowanie i szok. Byliśmy bardzo zmotywowani, by wygrać, ale nie udało się" - przyznał Aleksander Śliwka.
"Pracowaliśmy ciężko, od początku do końca trzymaliśmy się razem i wierzyliśmy, że osiągniemy lepszy wynik niż ćwierćfinał. Koniec tych rozgrywek jest dla nas bardzo smutny i gorzki" - dodał Kurek.
Na początku października zeszłego roku siatkarze prowadzeni przez serbskiego trenera Grbica wywalczyli awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Turniej kwalifikacyjny w chińskim Xi'an zakończyli bez porażki, ale bilet do stolicy Francji zapewnili sobie już na jeden mecz przed końcem tych rozgrywek.
Będą to dla nich szóste igrzyska olimpijskie z rzędu i kolejna okazja, by przełamać "klątwę ćwierćfinałów", która ciąży na nich od 2004 roku. Zespół oraz szkoleniowiec zapowiadają, że ich celem jest przywiezienie ze stolicy Francji medalu.
Siatkarze dołączyli do swoich koleżanek po fachu, które awans zapewniły sobie dwa tygodnie wcześniej w jednym z trzech interkontynentalnych turniejów kwalifikacyjnych. Podopieczne włoskiego trenera Lavariniego pokonały w Łodzi m.in. wyżej notowane Amerykanki i Włoszki 3:1.
"To były niesamowite emocje. Wiedziałyśmy, że poprzeczka będzie szła w górę i faktycznie tak było. Myślę, że zachowałyśmy to, co najlepsze na sam koniec zawodów. Na pewno kibice nam pomogli" - mówiła po ostatnim meczu z Włoszkami Agnieszka Korneluk.
Zmagania siatkarzy i siatkarek w Paryżu rozpoczną się 27 lipca i potrwają do 11 sierpnia.(PAP)
Autorka: Monika Sapela
ep/