Prezydent Borić ogłosił stan wyjątkowy i zapowiedział, że udostępni "wszelkie niezbędne zasoby", aby pokonać żywioł. Prawdopodobnie jest to najbardziej tragiczny w skutkach pożar lasów w historii Chile.
Służby ratownicze mają trudności z dotarciem do najbardziej dotkniętych obszarów. Minister spraw wewnętrznych Carolina Toha ostrzegła, że liczba ofiar śmiertelnych w nadchodzących godzinach "będzie znacznie większa".
Ministerstwo zdrowia ogłosiło w regionie Valparaiso stan nadzwyczajny. Wstrzymuje się planowe operacje, zapowiedziano utworzenia szpitali polowych. Miejscową służbę zdrowia mają wesprzeć studenci ostatnich lat medycyny.
Jak dotąd nie udało się ustalić przyczyny rozprzestrzeniających się szybko od piątku pożarów. Mieszkańcy Chile zmagają się w ostatnich dniach z falą upalnej i suchej pogody. W piątek i sobotę temperatury w stolicy kraju Santiago dochodziły do 37 stopni Celsjusza.
Stolica regionu Valparaiso, miasto o tej samej nazwie, jest latem celem wycieczek wielu turystów. W sobotę wprowadzono godzinę policyjną dla mieszkańców kilku miast w regionie - Vina del Mar, Limache, Quilpue i Villa Alemana.
Z pożarami mierzyły się w ostatnich dniach również inne kraje Ameryki Południowej. W Argentynie strażacy walczyli z ogniem, który strawił ponad 1000 ha lasu w parku narodowym w Patagonii, a w Kolumbii prezydent Gustavo Petro ogłosił z powodu pożarów i suszy ogólnokrajowy stan wyjątkowy na 12 miesięcy. (PAP)
gn/