Ogromny sukces poprzedziło traumatyczne dzieciństwo. Oprah Winfrey kończy 70 lat

2024-01-29 11:32 aktualizacja: 2024-01-30, 13:31
Oprah Winfrey. Fot. PAP/Abaca/Xavier Collin/Image Press Agency
Oprah Winfrey. Fot. PAP/Abaca/Xavier Collin/Image Press Agency
Tylko ona mogła pokonać Donalda Trumpa w wyścigu do Białego Domu. 48 proc. Amerykanów na nią oddałoby swój głos, gdyby zdecydowała się na start w wyborach w 2016 roku. Ale Winfrey nie kandydowała na prezydenta USA. Obchodząca właśnie 70. urodziny królowa talk-show nie potrzebuje urzędu, aby wpływać na rodaków. Po latach słuchania innych, wie, jak mówić, żeby być usłyszaną.

Dziś jest dla swoich rodaków kompasem. I nieważne, czy mówi o książce, czy polityce. Tym trudniej uwierzyć w to, że pojawienie się Winfrey na świecie nie ucieszyło nikogo. Jej matka, Vernity Lee była wtedy nastolatką i nie rodzicielstwo miała w głowie. Podobnie zresztą jak jej ojciec, Vernon Winfrey. Para rozstała się tuż po narodzinach córki.

Jest 1954 rok, Oprah (wtedy jeszcze Orpah, ale imię zmieni wkrótce, bo mało kto potrafi napisać je bez błędu) urodzona w mieście Kosciusko w stanie Missisipi, trafia pod opiekę babci, z którą spędzi pierwszych sześć lat swojego życia. W wywiadach ulubienica Ameryki przyznała, że jej dzieciństwo nie było łatwe. Babcia ceniła sobie bowiem Biblię i… twardą pięść.

„Najbardziej wszechobecnym uczuciem, jakie pamiętam z dzieciństwa, jest samotność. Jako dziecko byłam regularnie bita. Moja babcia, Hattie Mae, uważała dom za miejsce, w którym dzieci się widziało, a nie słyszało. Kary cielesne były na porządku dziennym” - wspomniała w jednym z wpisów na Instagramie. 

Po śmierci babci Oprah trafiła pod opiekę matki. I nie było lepiej. Było gorzej. Dużo gorzej.  

“Tego wieczoru, kiedy przyjechałam do Milwaukee, kobieta, z którą mieszkała moja matka, pani Miller, spojrzała na mnie i powiedziała: 'Będzie musiała spać na werandzie'”. Moja mama zgodziła się. Kiedy patrzyłam, jak zamyka drzwi domu, aby udać się do łóżka, w którym myślałam, że będę spać, ogarnęło mnie przerażające poczucie bezradności, które doprowadziło do łez” - dodała.

O tym, jakie piekło przeżyła, opowie po wielu latach w swoim własnym show. “Na wizji pewna kobieta dzieliła się swoją przejmującą historią. I przysięgam, do tego momentu myślałam, że byłam jedyną, której coś takiego się przydarzyło. W pewnym momencie coś we mnie pękło, w trakcie jej wypowiedzi powiedziałam: 'mnie też to spotkało'” - wspomniała w rozmowie z “Today”. Wyznała wtedy, że pierwszy raz została zgwałcona w wieku 9 lat przez własnego kuzyna. Potem regularnie molestował ją wujek, z którym zaszła w ciążę. Jako 14-latka rodzi swoje pierwsze i ostatnie dziecko. Syn żyje kilka tygodni.

W niedawnym wywiadzie dla CBS News zaznaczyła, że mimo tak trudnych doświadczeń nigdy nie korzystała z pomocy terapeuty. To właśnie jej show, rozmowy z ludźmi, specjalistami były jej osobistą “kozetką”. Skuteczną na tyle, że dziś o swoich traumach nie mówi z perspektywy ofiary. 

„Zostałam wykorzystana seksualnie i zgwałcona, więc wiem, co czują ci, którzy tego doświadczyli” – dodała.

Jej dobra passa rozpoczęła się w wieku 15 lat, w chwili, gdy trafiła pod opiekę ojca i macochy. Vernon okazał się bardzo wymagającym rodzicem, ale szybko spostrzegł, że Oprah ma wielki potencjał. Wskazując jej właściwy kierunek, zachęcając do nauki i mierzenia ponad przeciętność,  pokazał jej, że stać ją na dużo więcej. “Mój ojciec odmienił moje życie. Nalegał, bym była kimś więcej, niż sądziłam, że jestem. Gdyby nie wysłano mnie do ojca, poszłabym w innym kierunku, pewnie byłabym zręczną przestępczynią” - przyznała w rozmowie z  “The Washington Post”. 

Przeczucie ojca nie myliło, a jej kariera nabierała tempa. W wieku 17 lat dostała pełne stypendium na Uniwersytecie Stanowym Tennessee. Jako studentka pierwszego roku została Miss Black Nashville i Miss Tennessee, co zaowocowało ofertą pracy w lokalnej stacji radiowej. W wieku 19 lat w telewizji WTFV-TV w Nashville, stała się zarówno pierwszą Afroamerykanką, jak i najmłodszą prezenterką programu. Cztery lata później przeniosła się do Baltimore, gdzie rozpoczęła pracę prezenterki głównego, wieczornego programu informacyjnego w lokalnej stacji telewizyjnej WJZ-TV. Szybko jednak okazało się, że o tragediach ludzkich nie umie mówić bez emocji. Kilkakrotnie popłakała się na wizji. Jej empatia i wrażliwość w newsach były wadą. Porażka?  Nie. Te pozorne  przeszkody przekuła w swoje mocne strony… w porannym paśmie. 

“Oprah Winfrey może osiągnąć wszystko, czego zapragnie” - przyznał w rozmowie z “The Guardian” Richard Sher, z którym prowadziła premierowy odcinek “People Are Talking”. Potem związała się z Chicago i lokalnym oddziałem stacji ABC. Po dwóch latach prowadzony przez nią program “AM Chicago” został przemianowany na “The Oprah Winfrey Show” - telewizyjny fenomen, który jak donosi “The New York Times” w szczytowym okresie oglądalności notował do 13 mln widzów dziennie, a samej gospodyni zapewnił liczne trofea. Z programem pożegnała się w 2011 roku, po 25 latach pracy. 

W tym czasie Oprah zasłynęła nie tylko z doskonałej umiejętności prowadzenia rozmów. Sławą okrył się jeden z odcinków, gdy z okazji 19. jubileuszu programu każda z 276 osób na widowni dostała od niej wart 28 tys. dolarów samochód. Gdy na widownię weszły hostessy z tacami, na których ustawiono piramidy małych pudełeczek, padł osławiony już okrzyk “you got a car”. 

Publiczność kochała prezenterkę, cenili ją także goście - pisarze, eksperci, projektanci, przedsiębiorcy, których na przestrzeni lat wypromowała, a są wśród nich Dr. Phil, Deepak Chopra czy projektant wnętrz Nate Berkus. Bo udział w jej programie był gwarantem sukcesu. Nazywano to “efektem Oprah”. 

Gdy w 1996 roku w programie zapoczątkowała nadawany średnio raz w miesiącu kącik książkowy “Oprah's Book Club”, w zaledwie trzy lata przyczyniło się to do wypromowania 28 bestsellerów, co wielu autorów uczyniło milionerami, wyliczył “The New York Times”. Serwis Investopedia wysnuł nawet wniosek, że książki laureatki Nagrody Nobla Toni Morrison odnotowały większy wzrost sprzedaży dzięki rekomendacjom Oprah niż dzięki samemu zdobyciu nagrody. 

Gdy w 2015 roku zdecydowała się kupić udziały w spółce Weight Watchers i została jej ambasadorką, firma odnotowała wzrost liczby członków o 1 milion w ciągu roku i wzrost przychodów o jedną piątą. Gdy w 2006 roku w jednym z wywiadów powiedziała, że na fotelu prezydenta widzi Obamę, zanim jeszcze ten wyraził chęć kandydowania, jego nazwisko znalazło się na czołówkach gazet. O efekcie Oprah przekonali się także hodowcy bydła. Gdy w obliczu choroby “wściekłych krów” stwierdziła, że już nie tknie hamburgera, sprzedaż mięsa zaczęła spadać, a hodowcy z Teksasu pozwali ją za straty, które wywołała jej opinia.  

Oprah swój amerykański sen spełniła. Mimo miliardów na koncie deklaruje, że największe szczęście dają jej natura, drzewa i chleb. Jest wielką orędowniczką tego, by inni, podobnie, jak ona sięgali po swoje marzenia. W pewnym momencie stała się nawet “twarzą” tzw. filozofii new age, ukierunkowanej na pozytywne myślenie, wizualizację sukcesów - zresztą w tym duchu mówiła o swojej wymarzonej roli w filmie “Kolor purpury”, którego ponownej realizacji się podjęła, tym razem jako producentka. Ale, gdyby spojrzeć głębiej w jej przekaz, szybko można dostrzec uniwersalną prawdę, że każdy jest kowalem własnego losu. Ona nie pozwoliła, by złe doświadczenia naznaczyły jej życie. A to, do czego chce zachęcić tych, którzy jej słuchają i czytają - bo ma w swoim dorobku kilka poradników. w 2023 roku napisała wspólnie z Arthurem C. Brooksem kolejny “Build the Life You Want: The Art and Science of Getting Happier” - to wiara w siebie i swoje marzenia. 

“Pochodząc z takiego miejsca, z jakiego pochodzę, przez długi czas nie miałam poczucia, że to niewiarygodne życie, które wiodłam było wystarczające. Mimo że osiągałam więcej i więcej. Jednak w środku zadawałam sobie pytanie: 'czy jestem wystarczająca?' Ta wątpliwość leży u podstaw czegoś bardzo destrukcyjnego, ciągłego powątpiewania w swoje umiejętności, możliwości” - mówiła w rozmowie z CBS News. 

O tych wątpliwościach mówiła w 2013 roku, gdy wygłosiła płomienne przemówienie na Harvardzie, będąc w największym zawodowym dołku. Wówczas nie apelowała do słuchaczy, by byli najlepsi, najpotężniejsi, niezawodni. Szukajcie swojego celu, swojej drogi, bądźcie ludzcy, empatyczni i nie bójcie się porażek, wyciągajcie wnioski - to usłyszeli absolwenci.  

“Przez 21 lat byłam swoją największą konkurencją. Podnosiłam poprzeczkę coraz wyżej, naciskałam coraz bardziej. Mój program był numerem jeden i muszę przyznać, że z tym sukcesem poczułam się bardzo komfortowo. Aż w końcu zdecydowałam się zakończyć program i uruchomić Oprah Winfrey Network. Rok później wszystkie media ogłosiły moją klęskę. Nie była to mała klapa, to była wielka klapa, poczułam się zawstydzona, sfrustrowana. Ubiegły rok był najgorszym w mojej karierze. Więc, gdy otrzymałam propozycję, aby przemówić do odnoszących największe sukcesy absolwentów Harvarda, w chwili, gdy ja te sukcesy przestałam odnosić, zastanawiałam się, co mam powiedzieć” - stwierdziła.

"Chcę, żebyście pamiętali, że nie ma czegoś takiego, jak porażka. Życie wskazuje wam inny kierunek. W takich chwilach daj sobie czas, by czuć się źle, ale co najważniejsze: ucz się na swoich błędach, a potem zastanów się, jaki będzie następny właściwy ruch. Największym życiowym wyzwaniem, jest nie tyle stworzenie życiorysu, który będzie opowiadał o tym kim jesteś, a o tym kim chcesz być, co chcesz osiągnąć i dlaczego. To historia, która nie jest tylko zbiorem tytułów i stanowisk” - podkreśliła.

W tej samej przemowie, zaapelowała, by młodzi ludzie, przy okazji swoich sukcesów, nigdy nie tracili z oczu tych słabszych. Aby zawsze byli skorzy i gotowi usłyszeć ich punkt widzenia, historię i nie pozwolili, by odległość i anonimowość pozbawiała empatii, współczucia i zrozumienia. 

Te słowa najlepiej oddają osobiste i medialne świadectwo Oprah Winfrey, dziewczyny z Missisipi, która sama utorowała sobie drogę do miana najpotężniejszej i najbardziej wpływowej kobiety na świecie. Gdyby dziś miała wykrzyczeć hasło na miarę słynnego “you got a car”, zawołałaby pewnie “you’ve got a chance”. (PAP Life)

kgr/