Ekspozycja upamiętnia żołnierzy członków konspiracji niepodległościowej, którzy po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski w 1944 r. zostali aresztowani i deportowani w głąb Związku Sowieckiego.
Dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie dr. Robert Derewenda powiedział, że wystawa dotyczy historii, o której w okresie PRL nie można było otwarcie mówić. „Dla Polaków II wojna światowa nie zakończyła się w 1945 roku. Ta walka toczyła się nadal. Nie każdy mógł się angażować w odbudowę Polski, a przede wszystkim ta Polska nie była krajem suwerennym. Całe transporty Polaków nadal były wywożone w głąb Rosji, wielu z nich do Polski już nie wróciło” – zaznaczył.
Na wystawie „Artefakty z łagrów Borowicze i Swierdłowsk” zgromadzono dokumenty, zdjęcia, rękopisy listów, wspomnień i wierszy napisanych przez więźniów, a także rysunki, szkice planów obozu. Są też przedmioty codziennego użytku więźniów jak grzebienie, drewniana fifka do palenia papierosów, ale też m.in. wyhaftowana płócienna „kosmetyczka” z wypisanymi nazwami łagrów, karbidowa lampa, fragment drutu kolczastego z obozu, czy małe notatniki-pamiętniki z okładkami zrobionymi z aluminiowych puszek po konserwach.
Eksponowane na wystawie pamiątki po więźniach–łagiernikach sowieckich obozów pochodzą ze zbiorów prywatnych członków rodzin zesłańców oraz ze zbiorów zgromadzonych przez Stowarzyszenie Środowisko Borowiczan – Sybiraków. Prezes tego stowarzyszenia Leszek Czarnecki podkreślił, że pokazywane na wystawie przedmioty są bardzo cenne, dotyczą często osobistego życia więźniów czy ich bliskich, np. są na wystawie przedmioty – kołderka, zabawki - należące do kobiety, która się w tym obozie urodziła. „Wystawa ma pokazać skazanych na poniewierkę i głód, wywiezionych z Polski za to, że byli prawymi synami tej ziemi. Każda rzecz jest częścią życia tych ludzi” – podkreślił.
Borowicze, obóz nr 270, to cały kompleks obozów, dla którego Borowicze (miasto w Rosji, w obwodzie nowogrodzkim) były miejscem centralnym. Jeszcze podczas I wojny światowej trafiali tu jeńcy wojenni, a w okresie międzywojennym przetrzymywano tu głównie obywateli radzieckich uważanych za wrogów nowego systemu.
Podczas II wojny światowej, w 1942 roku obóz został przekazany NKWD jako specłagier 270, następnie przekształcono go we frontowy obóz zbiorczo-przesyłowy, gdzie przejmowano jeńców wojennych z frontu, a po kwarantannie i selekcji kierowano do innych obozów. W latach 1942–1950 przez obóz przeszło w sumie ponad 57 tys. osób. Większość z nich stanowili jeńcy wojenni z różnych krajów - głównie Niemcy (ponad 32 tys.) Węgrzy, Austriacy.
Polacy stanowili tu oddzielną grupę - osób internowanych. Obowiązywał ich nakaz pracy. Zatrudniani byli m.in. przy budowie i eksploatacji kopalni, wyrębie lasu i spławianiu drewna, wydobyciu torfu. Ciężka wielogodzinna praca prymitywnymi narzędziami, skrajnie trudne warunki bytowe, brak pożywienia, fatalny stan sanitarny, brak leków - wszystko to przyczyniało się m.in. do szerzenia się chorób, w wyniku których co dziewiąty internowany zmarł.
Pierwszy transport Polaków z Lublina do obozu w Borowiczach dotarł 26 listopada 1944 roku i przybyło nim 896 żołnierzy Armii Krajowej. Potem Polacy byli tu przywożeni kilkakrotnie - falami. Byli to głównie osoby aresztowane za przynależność do AK lub za zaangażowanie w cywilną konspirację. Część przewieziono do innych obozów w głębi Związku Sowieckiego. Kadra oficerska i kierownicza organizacji konspiracyjnych została przeniesiona do sąsiedniego obozu 531 w Swierdłowsku. Według szacunków łącznie przez obóz Borowicze przeszło około 6 tys. obywateli polskich. Na skutek trudnych warunków deportacji, chorób, pracy ponad siły, w różnych okolicznościach straciło życie ponad 650 osób.
Wystawę pamiątek więźniów z łagrów Borowicze i Swierdłowsk można oglądać w siedzibie lubelskiego IPN do końca października.
ren/ aszw/ grg/