„Odeszła Ela. Nie mogę uwierzyć, że to piszę. Jedna z najpiękniejszych, najatrakcyjniejszych kobiet, jakie poznałam, pracując w TVP. Klasa i styl. Wdzięk i urok. Te oczy, ten uśmiech! Nogi do sufitu! Burza włosów! Zawsze elektryzowała publiczność. W jej roześmianym spojrzeniu dostrzegałam zawsze odrobinę smutku. Miała w sobie wrażliwość i ulotną delikatność” – tak aktorkę zapamięta Agata Młynarska.
Dziennikarka przypomniała o chorobie, z którą zmagała się gwiazda serialu „Matki, żony i kochanki”, zaznaczając, że i ta nie była w stanie złamać ducha Zającówny. Aktorka od lat zmagała się z chorobą von Willebranda - najczęściej występującą trombocytopatią, oznaczającą zaburzenia w krzepnięciu krwi.
„Choć cierpiała na poważną chorobę, nigdy nie dała nam odczuć, że ma problem. W trudnych czasach braku wszystkiego w Polsce, Elżbieta zachwycała światowym stylem. Serdeczna, radosna, uczynna. Miała też ogromne poczucie humoru, zresztą nie mogło być inaczej, skoro była żoną jednego z najlepszych polskich satyryków - Krzysztofa Jaroszyńskiego. Elu, tam, dokąd powędrowałaś pewnie też jest wielka scena... i coraz większą publiczność...” – dodała Młynarska.
Także ścieżka zawodowa Mateusza Damięckiego przecięła się z drogą Zającówny. Jako bardzo młody aktor Damięcki miał okazję grać u jej boku w popularnym serialu „Matki, żony i kochanki”. „Kiedy Hanka Trzebuchowska (bohaterka Zającówny - red.) pojawiała się na planie, mój Jurek, mój biedny Jurek był w opałach. Ale nie tylko on. Również i ja, grający go Mateusz. Pani Elu, jest tak wielu, którzy się w Pani skrycie kochali... Była Pani wspaniała w "Matkach, żonach i kochankach". I nie tylko. Dziękuję” – przekazał w instagramowym wpisie Damięcki.
Swoje kondolencje przekazała również Hanna Śleszyńska, która z trudem przyjęła wiadomość o śmierci aktorki. „Żegnaj Elunia... Nasz Kochany i Piękny +Zajączku+. Bardzo smutno... Brak mi słów” – przekazała. (PAP Life)
mdn/ ag/ ep/