O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Pierwszy wyrok w sprawie "afery hejterskiej". "Mała Emi" skazana

Karę 6 tys. złotych grzywny orzekł w środę Sąd Rejonowy w Bochni wobec Emilii Sz. za pomówienie i znieważenie w internetowych wpisach sędziego Waldemara Żurka. To pierwszy wyrok związany z tzw. aferą hejterską. Wyrok jest nieprawomocny; obrońca Sz. nie wykluczył zaskarżenia wyroku.

Obrońca Paweł Matyja na sali rozpraw Sądu Rejonowego w Bochni, fot. PAP/Łukasz Gągulski
Obrońca Paweł Matyja na sali rozpraw Sądu Rejonowego w Bochni, fot. PAP/Łukasz Gągulski

Proces dotyczył twitterowych wpisów zamieszczanych z konta "Mała Emi" pod adresem sędziego Waldemara Żurka. W sierpniu 2024 r. prokuratura oskarżyła Emilię Sz. o pomówienie i znieważenie krakowskiego sędziego. W środę sąd uznał jej winę.

Po ogłoszeniu wyroku sędzia Żurek powiedział dziennikarzom, że jest zadowolony z zakończenia procesu w tej sprawie, ale nie ma z tego powodu satysfakcji. "Nie mam satysfakcji, że sygnalistka dzisiaj została nieprawomocnie skazana, chciałbym, żeby jak najszybciej można było postawić zarzuty osobom, które były moim zdaniem organizatorami całej tej afery (hejterskiej), a nadal są bezkarne" - skomentował po wyjściu z sali rozpraw. W jego ocenie rozliczenie afery hejterskiej utrudniają tzw. neosędziowie zasiadający w Sądzie Najwyższym, którzy odmawiają uchylenia immunitetów sędziom wymienianym w kontekście afery hejterskiej.

Więcej

PAP/Łukasz Gągulski

Rozpoczął się proces "Małej Emi", bohaterki afery hejterskiej [NASZE WIDEO]

Pełnomocniczka pokrzywdzonego mec. Justyna Borucka dodała, że środowy wyrok jest symbolicznym zamknięciem sprawy. "Dla mnie najbardziej satysfakcjonujące jest to, że wreszcie po wielu latach doczekaliśmy się procesu sądowego i mieliśmy możliwość uczestnictwa w rozprawach na sali rozpraw" - podkreśliła. Wskazała jednocześnie, że "w tym procesie nie chodzi tak naprawdę o wygraną" i wymierzenie konkretnej kary. "Chodzi o pokazanie społeczeństwu zasad i wartości, i tego, że pewnych zachowań nie można tolerować. Parę lat temu ta sytuacja spotkała sędziego Żurka. Pytanie, co stałoby się, gdyby ta sytuacja spotkała zwykłego obywatela" - podkreśliła w rozmowie z dziennikarzami.

Z kolei obrońca Emilii Sz. nie wykluczył zaskarżenia środowego wyroku. Zdaniem mec. Pawła Matyi zarzuty stawiane Emilii Sz. zdążyły się przedawnić. Ponadto - według adwokata - zabrakło wystarczająco wiarygodnych dowodów, by powiązać posty publikowane z konta "Małej Emi" z Emilią Sz. "W tym postępowaniu chodziło tylko to, by określić, czy te konkretne wpisy, które objęto aktem oskarżenia, dokonała ona, czy też nie. A na to pytanie w naszej ocenie do końca nie odpowiedziano" - zaznaczył.

Śledczy domagali się przed sądem kary 6 tys. grzywny i poniesienia kosztów sądowych. O taką samą karę wnosiła również pełnomocniczka pokrzywdzonego mec. Justyna Borucka. Występujący w roli oskarżyciela posiłkowego sędzia Waldemar Żurek poprosił o "sprawiedliwy wyrok". Podkreślił przy tym, że "domaga się od swojego państwa, żeby postawić przed sądem osoby, które są odpowiedzialne za zorganizowanie całej afery hejterskiej". Z kolei obrońca Emilii Sz. wniósł o jej uniewinnienie. Przypomniał też, że nie przyznała się do stawianych jej zarzutów. Sama oskarżona nie pojawiła się na żadnej z rozpraw w tej sprawie.

Orzekający w tej sprawie sędzia Piotr Sajdera w ustnym uzasadnieniu wyroku zaznaczył, że nie rozstrzygał szerszych wątków związanych z aferą hejterską, na które wskazywał sędzia Żurek, ale tylko działania Emilii Sz. opisane aktem oskarżenia. Nie zgodził się jednak z obrońcą kobiety sugerującym, że postawione jej zarzuty uległy przedawnieniu.

Sąd ustalił, że oskarżona za pośrednictwem swojego byłego męża, byłego sędziego Tomasza Szmydta poznała niektórych członków działającej na komunikatorze WhatsApp grupy sędziów, z których część była zaangażowana w akcję kompromitowania osób negatywnie odnoszących się do zmian w sądownictwie. "Oskarżona chciała pomóc w karierze swojemu mężowi i zapewne znaleźć uznanie w oczach grupy. W tym celu zaczęła przygotowywać i zamieszczać szkalujące pokrzywdzonego wpisy na Twitterze. Działała zarówno na podstawie informacji uzyskanych od członków grupy, jak też z własnej inicjatywy" - wskazał sąd. 

Więcej

Prokuratura Regionalna we Wrocławiu Fot. PAP/darek Delmanowicz

Afera hejterska. Zarzuty dla byłej żony sędziego Tomasza Szmydta

Sędzia przywołał też cytat jej byłego męża, który promując aktywność Emilii Sz., określił ją "bezinteresowną propaństwową działalnością dziewczyny z granatem w ręce, która robi dla naszej sprawy więcej niż ministerialne służby informacyjne".

Odnosząc się do wpisów, które piętnowały Waldemara Żurka jako sędziego, zaznaczył, że chociaż pożądana jest kontrola społeczna działania wymiaru sprawiedliwości, to treści wpisów z konta "Małej Emi" stanowiły przejawy znieważenia i pomówienia.

W mowach końcowych prokurator Edyta Pawlik-Zatońska jako dowody obciążające Emilię Sz. wskazywała zabezpieczoną korespondencję i komunikaty umieszczane na Twitterze, zeznania świadków oraz reportaż, w którym oskarżona opowiedziała o procederze i przeprosiła sędziego Waldemara Żurka. Wskazywała również na tło twitterowych wpisów, czyli akcję dyskredytowania sędziów przeciwnych planowanej reformie sądownictwa. Na szerszy kontekst związany z tzw. aferą hejterską zwracała uwagę również pełnomocniczka pokrzywdzonego, określając proces przed sądem w Bochni jako "wierzchołek góry lodowej".

Natomiast obrońca Emilii Sz. podnosił, że postępowanie skupiło się na sprawie afery hejterskiej, ale nie rozstrzygnęło wystarczająco tego, co było jego głównym tematem. Wskazywał też, że kontem o takim nicku mogły posługiwać się również inne osoby, w tym mąż oskarżonej. "Tak naprawdę to postepowanie w żadnym zakresie nie odpowiedziało na pytanie kluczowe z punktu widzenia aktu oskarżenia, to znaczy, czy Emilia Sz. jest autorką wpisów na temat oskarżyciela prywatnego, a jeśli tak, to jakie dowody o tym świadczą. A w konsekwencji, jeśli są na to dowody, to czy wpisy mają charakter zniesławiający. Ani zeznania świadków, ani supozycje oskarżyciela, ani mowy końcowe żadnych odpowiedzi nie dostarczyły" - przekonywał mec. Paweł Matyja.

Emilia Sz. była żoną Tomasza Szmydta, byłego sędziego również podejrzewanego w aferze hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości, który w maju 2024 r. poprosił o azyl na Białorusi. Kobieta ujawniła w mediach, że posługując się nickiem "Mała Emi", miała atakować w internecie sędziów przeciwnych reformom wymiaru sprawiedliwości wprowadzanym przez Zbigniewa Ziobrę. Krakowski sędzia, który stał się celem tych ataków, od 2010 r. przez dwie kadencje był członkiem Krajowej Rady Sądownictwa, a do 2018 r. pełnił funkcję rzecznika prasowego KRS.

Proces Emilii Sz. rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Bochni na początku marca. Główne śledztwo w sprawie tzw. afery hejterskiej prowadzi Prokuratura Regionalna we Wrocławiu.(PAP)

juka/ agz/ js/ sma/

Zobacz także

  • PAP/Łukasz Gągulski

    Rozpoczął się proces "Małej Emi", bohaterki afery hejterskiej [NASZE WIDEO]

  • Tomasz Szmydt, fot. Belta.by

    Sąd wydał kolejny ENA za byłym sędzią Tomaszem Szmydtem

  • Akta sądowe. Zdj. ilustracyjne. Fot. PAP/Marian Zubrzycki

    Sąd Najwyższy rozpoczął badanie wniosku o uchylenie immunitetu sędziego Iwańca ws. "afery hejterskiej"

  • Prokurator Anna Zimoląg Fot. PAP/Maciej Kulczyński

    Są wnioski o uchylenie immunitetów czterem sędziom. Prokuratura chce im postawić zarzuty

Serwisy ogólnodostępne PAP