Paszynian przekonywał, że region potrzebuje pokoju i zapewnił, że będzie kontynuował program pokojowy. Erywań jest gotów podpisać traktat, który będzie odzwierciedlać zasady wzajemnego uznania suwerenności i integralności terytorialnej. Umowa powinna przewidywać otwarcie szlaków komunikacyjnych, opartych również na zasadzie suwerenności kraju, przez który przebiegają te trasy - podkreślił premier.
Zauważył, że do "historycznego przełomu", czyli uzgodnień w sprawie układu, mogło dojść już 6 października na szczycie Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Grenadzie. Jednak prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew "odmówił przyjazdu i przyjęcia wspólnej deklaracji, która mówiłaby o zasadach układu pokojowego" - powiedział Paszynian.
Wyraził obawę, że Alijew mógłby przekształcić w pretekst do napaści na Armenię kwestię eksterytorialnego korytarza przez terytorium Armenii (tzw. korytarza zangezurskiego, który miałby łączyć Azerbejdżan i Nachiczewan, azerbejdżańską eksklawę oddzieloną od macierzy pasem terytorium Armenii-PAP). Paszynian wskazał, że choć on sam publicznie deklarował uznanie integralności terytorialnej Azerbejdżanu zgodnie z wyznaczonymi granicami, to prezydent Azerbejdżanu nie czynił analogicznych deklaracji.
Baku - zdaniem Paszyniana - nadal zachowuje dwuznaczność w kwestii przeprowadzenia delimitacji granicy między krajami na podstawie map z lat 70. XX w. - map Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRS. Armenia opiera się na tych mapach, pochodzących z czasów, gdy oba niepodległe dziś kraje kaukaskie były republikami w składzie Związku Sowieckiego. Stanowisko Baku w tej sprawie "wywołuje podejrzenia, że Azerbejdżan przygotowuje grunt do przedstawienia Armenii roszczeń terytorialnych i do rozpoczęcia nowej agresji zbrojnej" - powiedział Paszynian.
Zaapelował do deputowanych PE o wsparcie zabiegów o utrzymanie pokoju w regionie.
Premier Armenii ocenił, że jej formalni sojusznicy nie przyszli z pomocą w rozwiązaniu kwestii bezpieczeństwa kraju, jak i kwestii bezpieczeństwa Ormian z separatystycznego Górskiego Karabachu. Kiedy 100 tys. mieszkańców Górskiego Karabachu uciekało stamtąd w wyniku operacji zbrojnej Azerbejdżanu na ten region, "nasi sojusznicy w sferze bezpieczeństwa nie tylko nie udzielili pomocy, ale publicznie wzywali do zmiany władzy w Armenii, do obalenia demokratycznego rządu" - mówił Paszynian.
Zaapelował do Unii Europejskiej o wsparcie, w tym finansowe, w obliczu tej fali uchodźców. Podkreślił, że Armenia jest gotowa zbliżyć się do Unii "w takim stopniu, w jakim UE uzna to za możliwe".
Operację Azerbejdżanu w Górskim Karabachu z 19 września i jej skutki Paszynian określił jako "czystkę etniczną". Poinformował, że 1016 obywateli Armenii uznano za zaginionych.
19 września br. wojska Azerbejdżanu podjęły trwającą dobę operację wojskową w Górskim Karabachu - regionie zamieszkanym w większości przez Ormian, lecz należącym de iure do Azerbejdżanu. Władze separatystycznej republiki zostały zmuszone do złożenia broni i ogłosiły koniec jej istnienia z dniem 1 stycznia 2024 roku. Ponad 100 tys. uchodźców ormiańskich opuściło region i schroniło się w Armenii. Według danych ONZ w enklawie pozostało tylko od 50 do 1000 etnicznych Ormian. (PAP)
sma/