Zurabiszwili oświadczyła, że urząd prezydenta jest obecnie "jedyną niezależną, legalną instytucją" w kraju.
"Będę na czele procesu politycznego, pozostając waszym prezydentem. Nie ma legalnego parlamentu, dlatego nielegalny parlament nie może wybrać nowego prezydenta, dlatego nie może być inauguracji. Mój mandat obowiązuje dopóty, dopóki nie będzie legalnie wybranego parlamentu, który legalnie wybierze kogoś na moje miejsce" - oznajmiła.
Przewodniczący parlamentu Gruzji Szalwa Papuaszwili poinformował wcześniej, że kadencja Zurabiszwili kończy się 16 grudnia.
Rządząca w Gruzji partia Gruzińskie Marzenie (GM), która według oficjalnych danych wygrała wybory parlamentarne, ogłosiła w środę, że jej kandydatem na prezydenta jest polityk i były piłkarz Micheil Kawelaszwili.
W grudniu głowę państwa po raz pierwszy ma wybrać specjalne kolegium, w którym większość miałaby partia rządząca, oskarżana o oddalanie kraju od standardów demokratycznych. "Wybory" prezydenta zaplanowano na 14 grudnia, zaś 29 grudnia miałaby odbyć się inauguracja nowego szefa państwa.
W parlamencie zasiadają obecnie jedynie przedstawiciele GM. Opozycja oraz prezydentka zarzucają ugrupowaniu sfałszowanie wyborów parlamentarnych; opozycjoniści nie przyjęli mandatów deputowanych i domagają się rozpisania nowego głosowania.
Ostatnie bezpośrednie wybory prezydenckie w Gruzji odbyły się w 2018 roku i wygrała je prozachodnia Zurabiszwili. Wówczas poparło ją GM, ale z czasem zaczęło dochodzić między nimi do sporów. Posłowie rządzącej partii dwukrotnie próbowali odsunąć Zurabiszwili od władzy.
Od czwartku w Gruzji trwają masowe demonstracji przeciwko rządowi, który ogłosił zawieszenie rozmów o wstąpieniu kraju do UE do 2028 roku.
Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ mal/gn/