Obrona chciała albo zmiany kwalifikacji na łagodniejszą, albo zastosowania przez sąd odwoławczy nadzwyczajnego złagodzenia kary do trzech lat więzienia.
Według aktu oskarżenia 46-latek i o rok starsza kobieta byli przez pewien czas parą; oboje pracowali w zakładzie produkującym trumny. Kobieta postanowiła zakończyć związek, bo jej partner zaczął nadużywać alkoholu i bywał wobec niej agresywny. Mężczyzna nie chciał przyjąć tego do wiadomości. 29 marca ub. roku w zakładzie pracy zaatakował partnerkę nożem. Zadał jej trzy ciosy – dwa w udo oraz jeden brzuch. Napadnięta broniła się, interweniowali inni pracownicy, którzy odciągnęli napastnika, obezwładnili go i udzielili rannej pierwszej pomocy.
W ocenie prokuratury, było to usiłowanie zabójstwa. Przed sądem pierwszej instancji oskarżony zapewniał, że chciał jedynie postraszyć partnerkę nożem i nie miał zamiaru zrobienia jej krzywdy.
Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał go za winnego usiłowania zabójstwa i skazał nieprawomocnie na osiem lat więzienia. Orzekł też zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej na mniej niż 100 m i bezpośredniego kontaktowania się z nią przez 10 lat od uprawomocnienia się wyroku. Ponadto orzekł również wobec oskarżonego obowiązek naprawienia szkody poprzez zapłatę na rzecz pokrzywdzonej 10 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.
Sąd okręgowy przyjął, że oskarżony działał z zamiarem pozbawienia życia pokrzywdzonej, zwłaszcza, iż wcześniej groził, że ją zabije. Przypomniał w uzasadnieniu, że nie można mówić jedynie o straszeniu nożem, gdy sprawca zadał nim trzy ciosy. Ocenił przy tym, że gdyby napadnięta nie broniła się i gdyby nie zareagowały inne osoby obecne w tym miejscu, oskarżony zabiłby byłą partnerkę na miejscu.
Sąd apelacyjny wyrok pierwszej instancji utrzymał; uznał, że sprawca działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, nie był to stan silnego wzburzenia, które wyłączałoby możliwość kontroli działania i logicznego myślenia; rozmowa o zakończeniu związku była kilka godzin przed atakiem, w trakcie tej rozmowy, dość burzliwej, nie było agresji fizycznej.
Sąd odwoławczy ocenił też, że nie było przesłanek do nadzwyczajnego złagodzenia kary. Obrońca w swojej apelacji argumentował, że doszło do pojednania między sprawcą i ofiarą; sąd uznał, że o ile można mówić o wybaczeniu przez kobietę byłemu partnerowi, to już nie ma mowy o pojednaniu. "Słowa pokrzywdzonej 'ja mu wybaczam, niech go Bóg osądzi' pojednania nie stanowiły" - mówił, uzasadniając czwartkowy wyrok sędzia Tomasz Uściłko.(PAP)
Autor: Robert Fiłończuk
kgr/