W ocenie prof. Konarskiego, wyborcy mają prawo oczekiwać, że osoba, która podejmuje się pełnienia funkcji ministra, będzie się starała dobrze ją wykonywać i doprowadzi swoje działania do "jakiegoś finału". Jak dodał, "w tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją szukania dla siebie pewnych dobrze płatnych synekur przez ludzi, którzy wcześniej sprawowali funkcje ministrów".
Według prof. Konarskiego rekonstrukcja rządu powinna być raczej nazwana "reorganizacją". Jest jednak dowodem, że głównym decydentem w sprawach personalnych w rządzącej koalicji jest osobiście premier Tusk.
Jego zdaniem niektórzy nowi ministrowie nie byli oczywistymi kandydatami. "Oczywiście, że osoby takie jak pani Wróblewska i pan Jaworowski były na pewno dla wszystkich zaskoczeniem, ponieważ nie były one wcześniej osobami, które się pojawiałyby na jakiekolwiek giełdzie. Oczywiście zaskoczeniem nie jest w żadnym stopniu pan Siemoniak, ale także i pan Paszyk" - zauważył profesor.
W poniedziałek prezydent Andrzej Duda powołał - na wniosek premiera - Tomasza Siemoniaka na szefa MSWiA, Jakuba Jaworowskiego na szefa MAP, Hannę Wróblewską na szefową MKiDN i Krzysztofa Paszyka na szefa MRiT. Wcześniej zaś odwołał z rządu szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, szefa MKiDN Bartłomieja Sienkiewicza, szefa MAP Borysa Budkę i szefa MRiT Krzysztofa Hetmana - wszyscy czterej są kandydatami w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w Polsce 9 czerwca.
sma/