W noworoczny poranek Jeremy Renner miał wypadek, w wyniku którego otarł się o śmierć. Hollywoodzki aktor i jego siostrzeniec próbowali odholować samochód terenowy przy pomocy pługa śnieżnego. Gwiazdor „Avengersów” w pewnym momencie wysunął stopę z pojazdu, chcąc upewnić się, że jego 27-letniemu krewnemu nie zagraża niebezpieczeństwo. Stracił on wówczas panowanie nad ważącą 6,5 tony maszyną. Kiedy zamierzał ponownie usiąść za kierownicą, wypadł z kabiny i został przejechany. W wyniku wypadku laureat Satelity doznał rozległych obrażeń głowy i klatki piersiowej oraz złamał ponad 30 kości.
Podczas pobytu w szpitalu Renner spodziewał się najgorszego. Jak ujawnił w telewizyjnym wywiadzie udzielonym Diane Sawyer, zaczął już nawet pisać list pożegnalny, w którym prosił bliskich o odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie. „Zapisywałem w telefonie notatki – ostatnie słowa skierowane do mojej rodziny. ‘Nie pozwólcie, żebym żył podłączony do maszyn. Jeśli moja egzystencja ma opierać się na ciągłym braniu silnych leków i środków przeciwbólowych, pozwólcie mi odejść’” – wyznał aktor z trudem tłumiąc łzy.
Rekonwalescencję gwiazdora pilnie śledziły na Instagramie miliony jego fanów. Renner co jakiś czas dzielił się z odbiorcami szczegółami rehabilitacji, która bardzo szybko zaczęła przynosić efekty. Po zaledwie trzech miesiącach od tragicznego wypadku aktor pochwalił się na Instagramie, jak ćwiczy na bieżni antygrawitacyjnej. W komentarzach fani nie kryli podziwu dla wytrwałości aktora. „Jesteś wojownikiem, jakiego nam trzeba” – napisał jeden z użytkowników serwisu. „Oto najsilniejszy spośród Avengersów” – dodał kolejny. „Lada chwila wrócisz do dawnej formy. Jestem pod wrażeniem” – skomentował ktoś inny.
Wczoraj Renner pokusił się o podsumowanie swojej 10-miesięcznej podróży ku odzyskaniu sprawności. „Próbowałem każdego rodzaju leczenia. Mam za sobą niezliczone godziny fizjoterapii, przyjmowanie zastrzyków peptydowych, kroplówek dożylnych, komórek macierzystych, terapie z wykorzystaniem podczerwieni, komory hiperbarycznej i lodowatych kąpieli. Ta lista w zasadzie się nie kończy” – wyjawił w zamieszczonym na Instagramie poście. Aktor podkreślił jednak, że największy wpływ na jego powrót do zdrowia miała wola przetrwania. „Najwspanialszą terapią okazał się mój umysł i pragnienie, by pozostać tutaj i wyzdrowieć, stać się lepszym. Czuję, że to wręcz mój obowiązek, aby nie zmarnować życia, które mi oszczędzono i móc odwdzięczyć się rodzinie, przyjaciołom i wam wszystkim. Daliście mi siłę, by przetrwać. Dziękuję” – zakończył swój wpis Renner.
Choć internauci w znakomitej większości gratulowali aktorowi, chwaląc jego upór i hart ducha, w komentarzach pojawiły się też słowa krytyki. Niektórzy zwrócili uwagę na fakt, iż Renner zlekceważył wysiłki opiekujących się nim specjalistów, nie odnotowując przy tym, że jako zarabiający miliony dolarów gwiazdor kina miał możliwość skorzystać z najnowocześniejszych metod leczenia. „Mam nadzieję, że twoi lekarze i fizjoterapeuci tego nie czytają. Okaż trochę pokory i wdzięczności za ich niesamowitą pracę” – podkreślił jeden z odbiorców. „Proszę, bądź wdzięczny za to, że mogłeś sobie pozwolić na te wszystkie kuracje, o których wspomniałeś. Wielu z nas nie ma takiego szczęścia” – wtórował mu inny. Renner zrobił wyjątek i odpowiedział na ów komentarz, pozostając przy swoim stanowisku. „Najwyraźniej przegapiłeś moje słowa, przyjacielu. Terapie, którym się poddałem – mimo że jestem za nie wdzięczny – miały niewiele lub nic wspólnego z moim powrotem do zdrowia. Miłość i wsparcie – oto, czego teraz potrzebuję” – odparł aktor. (PAP Life)
iwo/moc/