Przesłuchania świadków w procesie ws. nieprawidłowości na składowisku odpadów w Studziankach

2024-01-24 15:01 aktualizacja: 2024-01-24, 18:29
Straż pożarna gasi pożar na terenie sortowni odpadów w Studziankach koło Białegostoku, fot. PAP/Artur Reszko
Straż pożarna gasi pożar na terenie sortowni odpadów w Studziankach koło Białegostoku, fot. PAP/Artur Reszko
O działalności tego składowiska, w tym o pożarach, które wybuchały tam po kilka razy w roku, mówili świadkowie przesłuchani w środę przez Sąd Rejonowy w Białymstoku w procesie ośmiu osób oskarżonych w związku z nieprawidłowościami w działalności składowiska odpadów w podmiejskich Studziankach.

Prokuratura zarzuca im m.in. niezgodne z prawem składowanie odpadów, zagrażające środowisku i ludziom. Sąd rozpoczął przesłuchania świadków.

Proces dotyczy działalności w latach 2017-2020 tzw. Centrum Innowacyjnej Gospodarki Odpadami (CIGO) mieszczącego się w Studziankach, prowadzonego przez firmę z Ostrołęki (Mazowieckie). Wśród oskarżonych są m.in. osoby kierujące tą spółką w kolejnych latach objętych zarzutami i osoby sprawujące - również nieformalnie - funkcje kierownicze w CIGO w Studziankach.

W minionych latach prokuratura prowadziła kolejne śledztwa dotyczące pożarów, które wybuchały na tym składowisku. Największy pożar w tym miejscu wybuchł w 2012 roku - jego gaszenie trwało osiem dni. Powołani wtedy w śledztwie biegli uznali, że przyczyną było umyślne podpalenie. Sprawców nie udało się jednak ustalić i śledztwo umorzono. Umorzone były też śledztwa dotyczące kolejnych pożarów; kilka wybuchło m.in. w 2019 roku.

Ale z jednego z takich umorzonych postępowań Prokuratura Okręgowa w Białymstoku wyłączyła materiały z kontroli przeprowadzanych na składowisku przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku i postawiła zarzuty ośmiu osobom. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył też burmistrz Wasilkowa (na terenie tej podbiałostockiej gminy leżą Studzianki).

Kierownictwu spółki z Ostrołęki prokuratura zarzuciła, że jako osoby uprawnione i zobowiązane do bieżącego zarządzania oraz nadzoru nad działalnością tej firmy, dopuściły do składowania odpadów - wbrew przepisom - w taki sposób, że m.in. zanieczyszczone odcieki przenikały do gleby, a odpady magazynowane były w sposób nieselektywny.

Według aktu oskarżenia, wytworzone odpady RDF (paliwo alternatywne na bazie odpadów wykorzystywane np. przez cementownie) mieszane były z innymi odpadami, co przekreślało celowość całego procesu produkcji paliwa RDF, odpady magazynowane były w miejscach do tego nie przystosowanych i zbierane w ilościach niezgodnych z zapisami pozwolenia zintegrowanego. W ocenie śledczych, mogło to zagrozić życiu lub zdrowiu ludzi lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub gleby lub zniszczenia w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach.

W przypadku osób sprawujących wówczas funkcje kierowników zakładu i tzw. koordynatorów ds. operacyjnych CIGO zarzuty dotyczą np. faktu, że brak było możliwości funkcjonowania kompostowni, co wpływało na składowanie odpadów (było ich tak dużo, że nie było dostępu do instalacji kompostowni), samo magazynowanie nie było selektywne, odbywało się w miejscach do tego nieprzystosowanych i naruszało warunki pozwolenia.

Oskarżeni nie przyznają się, wszyscy odpowiadają z wolnej stopy; w środę do sądu się nie stawili, obecni byli ich obrońcy.

Wśród pierwszych świadków był burmistrz Wasilkowa Adrian Łuckiewicz, który sprawuje swój urząd od listopada 2018 roku. Mówił, że bardzo mu zależało na nagłośnieniu sprawy tego wysypiska, bo zaniepokojeni byli mieszkańcy gminy. Przypominał, że tylko w latach 2018-2020 doszło tam łącznie do kilkunastu pożarów "hałdy, która się na terenie instalacji w Studziankach znajdowała".

Burmistrz mówił, że dochodziło do spotkań z przedstawicielami firmy prowadzącej to składowisko; powiedział, że w 2020 roku padła z ich strony deklaracja, że zacznie ona odpady ze Studzianek wywozić i faktycznie tak się zaczęło dziać, ale "wciąż nie rozwiązało to problemu".

"Prowadziliśmy korespondencję z każdym, kto w naszej ocenie mógł mieć wpływ na rozwiązanie tego problemu" - mówił Łuckiewicz; wymienił m.in. marszałka województwa czy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, ale też Rzecznika Praw Obywatelskich czy ministra sprawiedliwości.

"Problemem było to, że dochodzi do pożarów, których przyczyny nie znamy, to nie jest normalne, by w ciągu roku dochodziło do czterech czy sześciu pożarów, wpływa to na brak spokoju funkcjonowania mieszkańców, na pewno też na ich poczucie zagrożenia (...). Liczba pożarów świadczyła o tym, że pewne standardy nie są tam dochowane" - mówił świadek. Dodał też, że często zmieniały się osoby i podmioty, które zarządzały tym miejscem.

Sąd przesłuchał też jako świadka urzędnika samorządu Wasilkowa od lat zajmującego się gospodarką odpadami w tej gminie oraz inspektorów ochrony środowiska.

Strażak, który kontrolował zakład w Studziankach od strony ochrony przeciwpożarowej przyznał, że za każdym razem stwierdzano tam brak przestrzegania takich przepisów. "Ilość nagromadzonego materiału palnego i zakres, nie odpowiadały zabezpieczeniom na terenie zakładu" - mówił świadek. Zwracał uwagę np. na brak stref przeciwpożarowych o odpowiedniej powierzchni, odpowiedniej ilości wody, odległości między magazynami i dróg pożarowych.

Kolejna grupa świadków będzie przesłuchiwana pod koniec lutego.(PAP)

 

autor: Robert Fiłończuk

sma/