Według radia publicznego NPR zakażenie nastąpiło w wyniku kontaktu mężczyzny z domowymi i dzikimi ptakami. Pacjent z Luizjany cierpiał na choroby współistniejące. Dochodzenie nie wykazało innych przypadków zakażenia się ludzi wirusem H5N1, nie znaleziono też dowodów na przenoszenie się wirusa z człowieka na człowieka.
Ponad 65 osób zachorowało dotąd na ptasią grypę podczas obecnej fali zakażeń w USA, głównie w rezultacie bliskiego kontaktu z zakażonymi zwierzętami gospodarskimi, takimi jak bydło mleczne i drób.
Z ponad 950 przypadków zgłoszonych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) spoza USA około 50 proc. zakończyło się zgonem chorego.
"Dane z ponad 20 lat, które posiadamy, dowodzą, że to dość niebezpieczny wirus. Nie liczę na to, że przyszłe zakażenia będą łagodne" – przestrzegła Jennifer Nuzzo, dyrektor Centrum ds. Pandemii na Uniwersytecie Browna.
W jej opinii bardzo trudno przewidzieć, u kogo choroba będzie miała poważny przebieg. Jak dodała, nie można bagatelizować zgonu chorego w Luizjanie tylko dlatego, że pacjent miał choroby współistniejące.
Centra ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) uznały ryzyko zachorowania na ptasią grypę dla ogółu społeczeństwa za nadal niskie. Liczba zakażeń stwierdzona wśród bydła mlecznego skłoniła jednak niedawno Kalifornię do ogłoszenia stanu wyjątkowego. Władze odpowiedzialne za zdrowie publiczne zalecają unikanie kontaktu z dzikimi ptakami, drobiem i gryzoniami oraz mycie rąk po kontakcie z przedmiotami, które mogą być zanieczyszczone śliną lub śluzem, np. z karmnikami dla ptaków.
Także zwierzęta domowe mogą zakazić się wirusem, szczególnie przez spożywanie surowego mięsa lub mleka.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ akl/ know/