Rekordowa widownia pierwszego wieczoru włoskiego festiwalu w San Remo
12,6 miliona osób obejrzało inaugurację tegorocznego festiwalu włoskiej piosenki w San Remo. Wtorkowa gala dostarczyła ogromnych emocji i przejdzie do historii, również za sprawą wyjątkowego wydarzenia, jakim były specjalne pozdrowienia od papieża Franciszka i jego wystąpienie o muzyce jako narzędziu pokoju.

Tegoroczna edycja festiwalu była wyjątkowo oczekiwana, a nastrój napięcia rósł z każdym dniem z powodu wielkich zmian, jakie nastąpiły. Po pięciu latach dyrektora artystycznego i zarazem prowadzącego cały festiwal, popularnego prezentera RAI, Amadeusa, zastąpił inny gwiazdor włoskiej telewizji publicznej - Carlo Conti. O tym, że jest to wydarzenie ponad podziałami, świadczy to, że inauguracyjny wieczór poprowadził z nim znany prezenter konkurencyjnej stacji Mediaset - Gerry Scotti. Na scenie w teatrze Ariston dołączyła do nich gwiazda RAI - Antonella Clerici. Trwającą ponad cztery godziny galę transmitował publiczny nadawca.
Gościem specjalnym był uwielbiany we Włoszech raper i piosenkarz Jovanotti, którego występ media nazwały "huraganem". Zaczęło się od bębnów, które zabrzmiały przed teatrem i rozniosły się po całym mieście na Riwierze Liguryjskiej, gdy "Jova" zaśpiewał swój wielki przebój sprzed 30 lat "L'ombelico del mondo", czyli "Pępek świata". Potem z każdą chwilą było coraz goręcej, a entuzjazm publiczności sięgnął zenitu, gdy artysta wpadł na widownię, pozdrawiając wszystkich. Show z tak wielkim rozmachem nie było w San Remo - podkreślali potem komentatorzy i sprawozdawcy imprezy.
Do Jovanottiego dołączył na scenie skoczek wzwyż, były mistrz olimpijski Gianmarco Tamberi. Razem wygłosili poruszający monolog o równości i o tym, jak ważne jest to, by być "nieperfekcyjnie sobą". Mówił to piosenkarz, wracający do formy po ciężkim wypadku na rowerze i sportowiec, który mimo problemów ze zdrowiem wziął udział w letnich igrzyskach w Paryżu, ale nie zdołał obronić olimpijskiego tytułu.
Wystąpiło 29 wykonawców i zespołów, ubiegających się o główną nagrodę i zarazem o bilet na konkurs Eurowizji. Jak obliczono, najczęstszym słowem we wszystkich piosenkach jest "miłość".
Owacją na stojąco przyjęto piosenkę "Quando sarai piccola" (Kiedy będziesz mała), którą wykonał Simone Cristicchi. Utwór opowiadający o jego ciężko chorej matce wzruszył publiczność.
Dużych emocji dostarczył, jak zawsze w San Remo, Achille Lauro, nazywany kiedyś "prowokatorem" i "skandalistą". 34-latek przeszedł niezwykłą artystyczną i wizerunkową metamorfozę, angażując się również społecznie w projekty na rzecz młodzieży. We fraku zaśpiewał piosenkę "Incoscienti giovani" (Nieświadomi młodzi), którą przedstawił w mediach społecznościowych jako historię związaną z jego życiem.
Oczy widzów zwrócone były na jednego z najbardziej znanych włoskich raperów Fedeza. Jego rozstanie z żoną - słynną influencerką Chiarą Ferragni wywołało ostatnio medialną burzę we Włoszech. Zaprezentował wśród nieskrywanych emocji osobistą piosenkę "Battito" (Bicie serca).
Dużą dyskusję wywołał raper Tony Effe, który został wcześniej wykluczony przez władze Rzymu z sylwestrowego koncertu, co wytłumaczono treścią jego niektórych piosenek, nawiązującą do przemocy. Tony Effe pojawił się na scenie w białym garniturze i rękawiczkach, z zasłoniętymi wszystkimi tatuażami i wykonał sentymentalną balladę "Damme 'na mano" (daj mi rękę). Niewątpliwie dyskusyjny był wokalny poziom utworu, ale sam fakt występu wokalisty był mocnym wydarzeniem, także ze względu na to, że kierowane były apele o to, by wykluczyć go także z San Remo.
Serca publiczności podbiła ceniona piosenkarka Giorgia, która 30 lat temu wygrała festiwal piosenką "Come saprei".
Na festiwalowej estradzie koło teatru wystąpił Raf, czyli Raffaele Riefoli. 65-letni obecnie piosenkarz zaśpiewał swój ogromny ogólnoświatowy przebój "Self control" sprzed ponad czterech dekad. Mało kto pamięta, że to on był jego pierwszym wykonawcą.
Kulminacyjnym wydarzeniem inauguracyjnego wieczoru festiwalu włoskiej piosenki było przesłanie papieża Franciszka. Na ekranie sceny teatru Ariston nadano wystąpienie papieża, który podkreślał, że uniwersalny język muzyki może pomóc w koegzystencji narodów. Wyjawił, że jego pragnieniem jest to, by "zobaczyć, jak ci, którzy się nienawidzili podają sobie ręce i obejmują się". Na scenie papieża słuchały izraelska piosenkarka Noa i jej palestyńska przyjaciółka Mira Awad, które zaśpiewały "Imagine" Johna Lennona.
Telewizja RAI, podając wyniki oglądalności wtorkowego wieczoru - 12,6 milionów osób, podkreśliła, że było to ponad 65 proc. całej widowni. Statystyka ta po raz pierwszy objęła nie tylko widzów telewizyjnych, ale także tych, którzy oglądali transmisję na smartfonach i komputerach.
Festiwal potrwa do soboty. Miliony jego miłośników czekają jeszcze cztery zarwane noce.
Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP Life)
sw/ ag/ ep/