„Na Morzu Azowskim nie ma już rosyjskich okrętów. (…) Jest to, oczywiście, spowodowane przede wszystkim zniszczeniem, czy raczej uszkodzeniem, promu kolejowego. Oni po prostu wzięli mapę, cyrkiel, wymierzyli i zrozumieli, że pozostawanie tam nie jest zbyt bezpieczne. Jest to jedyna przyczyna i jedyny język, który jest zrozumiały dla naszego wroga. Jest to język siły” – powiedział w programie telewizyjnym.
Płetenczuk poinformował, że na wodach Morza Czarnego Rosjanie utrzymują obecnie jedynie okręt podwodny, a jednostki nawodne nie były tam obserwowane od ponad tygodnia.
„W Morzu Czarnym obserwujemy jeden okręt podwodny projektu 136. Jest to już ich stała praktyka, faktyczne przejście do obecności na Morzu Czarnym okrętów podwodnych. Wcześniej przez ponad tydzień nie było tam żadnych jednostek. Jednak na całkowite opuszczenie Morza Czarnego nie mogą sobie oni pozwolić” – podkreślił rzecznik.
Do ataku dronów na prom kolejowy w porcie Kawkaz w Kraju Krasnodarskim w Rosji doszło we wtorek. Według lokalnych władz jedna osoba zginęła, a kilka zostało rannych. Po uderzeniu na promie wybuchł pożar.
Sztab Generalny Ukrainy poinformował następnie, że wskutek ataku uszkodzony został prom kolejowy Sławianin.
„Okupanci wykorzystywali ten prom do transportu wagonów kolejowych, pojazdów i kontenerów do celów wojskowych. Sławianin jest trzecim i ostatnim promem kolejowym, który Rosja posiadała w tym regionie” – podał sztab w komunikacie.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
kno/