Posłanka Magdalena Filiks (KO) pytała Sasina czy można łamać prawo kierując się dobrymi intencjami. "Moja opinia jest taka, że politycy powinni działać i z dobrymi intencjami, i w ramach obowiązującego prawa" - odpowiedział. Zapewnił, że tak było w przypadku działań jego resortu związanych z przygotowaniem do wyborów korespondencyjnych.
Dopytywany, czy to oznacza, że - jego zdaniem - mając dobre intencje można jednak złamać prawo, Sasin zaprzeczył.
Filiks pytała o to w kontekście wcześniejszych zeznań o zakres kompetencji poszczególnych ministrów i rozbieżności pomiędzy zeznaniami jego i wiceministra aktywów państwowych Artura Sobonia. Zauważyła, że Sasin zeznał, iż Soboń odpowiadał za nadzór operacyjny nad Pocztą Polską, a ten zaś mówił, że "w żadnym momencie wykonywania swoich obowiązków w ministerstwie aktywów państwowych nie nadzorowałem Poczty Polskiej". Zapewnił też, że nie uczestniczył w formalnych w obowiązkach związanych z przygotowaniem w wyborów korespondencyjnych.
Posłanka KO dopytywała, skąd jego zdaniem ta rozbieżność.
Sasin odparł, że "faktycznie, formalnie w zakresie jego obowiązków nie było nadzoru nad Pocztą". "Natomiast charakter każdego ministerstwa jest taki, że są różnego rodzaju działania, które nie są działaniami standardowymi i wtedy operacyjnie te działania są przydzielane różnym osobom, różnym urzędnikom w ministerstwie, niezależnie od zadań, które wykonują zgodnie ze swoimi zakresami obowiązków".
Stwierdził, że także prawdziwe są podane przez Sobonia informacje, że formalnie żadnych decyzji w tej sprawie nie podejmował. Jednocześnie zaznaczył, że w sprawie przygotowania wyborów "zadania dla MAP były jasno określone i wynikały z zakresu decyzji premiera (Mateusza) Morawieckiego". "Tutaj te działania, które minister Soboń podejmował w uzgodnieniu ze mną, one dotyczyły kwestii kontaktów z Pocztą, ale faktycznie żadnych formalnych decyzji w tej sprawie nie podejmował" - dodał.
Dopytywany przez Filiks Sasin powiedział, że "prosił Sobonia o taki ogólny nadzór nad tymi działaniami, które są na styku ministerstwa i Poczty". Zaznaczył, że był departament właściwy do kontaktów z Pocztą i inne, w tym departament nadzoru nr 1, departament finansowo-księgowy w zakresie ustalania kosztów oraz departament prawny.
Posłanka KO chciała też wiedzieć, czy to prawda, że Poczta Polska wystawiła dla PWPW zamówienie na druk kart wyborczych, jednak Sasin odparł, że nie pamięta, jak było to zorganizowane. "Według mojej najlepszej wiedzy to PWPW się tym zajmowała" - powiedział.
Filiks pytała, czy Sasin nadzorował wykonanie decyzji premiera przez PWPW. B. minister stwierdził, że nie miał żadnego nadzoru nad PWPW.
Pytany o nadzór nad kosztami, Sasin przekonywał, że "od tego były odpowiednie komórki" w PWPW i w Poczcie. Zaznaczył, że na MAP nałożono obowiązek zawarcia umowę z Pocztą na zwrot poniesionych przez nią kosztów. "I w tym zakresie byliśmy zainteresowani działaniami, które Poczta podejmuje, stąd korespondencja była prowadzona w tym zakresie" - powiedział. Zaznaczył, że zawierała ona zakres działań Poczty i prognozowane koszty.
Sasin zauważył, że nie było wówczas możliwości ustalenia maksymalnego limitu kosztów. "Oczekiwałem od Poczty przedstawienia szacowanego kosztu i one zostały w dwóch pismach przez pocztę przedstawione" - przekazał. Zaznaczył, że „nie odpowiedział formalnie" na te pisma. Podkreślił, że premier zlecił mu w tej sprawie "przygotowanie umowy" - a nie nadzór nad kosztami.
Sasin wskazał, że Poczta "określiła zakres zakupów i działań" z szacowanymi kosztami. Zaznaczył, że sprawdzanie tych kosztów miało miejsce "na poziomie urzędniczym".
Pytany o rolę Sobonia w tym zakresie odpowiedział, że był to "nadzór operacyjny w ramach ministerstwa". "Natomiast jak on był sprawowany nie jestem w stanie dziś odtworzyć, co codziennie on robił".
Filiks pytała też o proces wyboru podwykonawców przez Pocztę Polską i PWPW. Dopytywała o czas i tryb tego wyboru; chciała wiedzieć, czy jakieś działania mogły być podjęte przed decyzją premiera ws. wyborów. Sasin odpowiedział, że jest przekonany, iż zostały one podjęte po decyzji premiera. Zaznaczył, że nic nie wie o tym, by 2-3 tygodnie wcześniej przedstawiciele poczty wymieniali na ten temat maile z innymi instytucjami.
Sasin nie chciał też wypowiadać się o tym, dlaczego jako podwykonawców PWPW wybrano konkretne firmy i dlaczego wybrano najdroższe oferty na rynku, z cenami o 150 lub nawet 200 proc. wyższymi, niż inne. Podkreślił, że nie ma przekonania, że przy takim zleceniu decydująca powinna być tylko cena. (PAP)