Zaledwie kilkanaście kilometrów od centrum Warszawy, na skraju Puszczy Kampinoskiej znajduje się niegdyś ściśle tajny obiekt, który miał być stanowiskiem dowodzenia wojsk Układu Warszawskiego na wypadek wojny atomowej. Budowa Zapasowego Dowództwa Układu Warszawskiego ciągnęła się przez ponad 20 lat i nigdy nie została ukończona. Teraz mieszkają tu nietoperze. Tajny obiekt o numerze 7215 powstawał od wczesnych lat 60. Kompleks z zewnątrz miał wyglądać niepozornie. Jednak pod ziemią krył się trzy poziomowy schron i ogromna hala.
"Ten obiekt był planowany na jedno z potencjalnych miejsc dowodzenia na wypadek wojny pomiędzy Układem Warszawskim a NATO z użyciem broni nuklearnej" - powiedział PAP.PL Filip Frąckowiak, dyrektor Muzeum Zimniej Wojny im. płk. Kuklińskiego w Warszawie. Według niego nie ulega wątpliwości, że koncepcja utworzenia pochodziła z Moskwy, ale nie miał to być obiekt dowodzenia dla sowietów. O randze tej inwestycji świadczy to, że była nadzorowana przez Wiktora Kulikowa, dowódca Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw-Stron Układu Warszawskiego.
"Początek budowy pokrywa się z planami ataku na zachód Europy, które Moskwa przekazała państwom Układu Warszawskiego i dostarczeniem między innymi na terytorium Polski broni atomowej średniego zasięgu na mobilnych platformach. To miejsce było budowane po to, aby było tam dowództwo, a nie miejsce, w którym była składowana broń atomowa" - wyjaśnił.
Kompleks był zamaskowany i składał się z trzech głównych budowli. Był to trzykondygnacyjny podziemny schron dowództwa, wyposażony w agregaty prądotwórcze, niezależną hydrofornię z pompą i dwoma zbiornikami na wodę. Była tam wygłuszona sala bojowa, warsztaty, łazienki i inne pomieszczenia dla dowództwa i załogi. Wchodziło się do niego przez niepozorny budynek. W podziemnej hali o wymiarach 30 na 90 metrów prawdopodobnie był ukryty parking dla ciężarówek z zaopatrzeniem. Na powierzchni stał podpiwniczony budynek, przypominający szkołę, służący jako koszary. Wszystkie te obiekty były połączone podziemnym korytarzem.
"W budynku mogło zmieścić się około tysiąc żołnierzy. Wyposażony był we wszystkie elementy infrastruktury niezbędne po to, aby był tajnym obiektem dowodzenia i chroniącym przed uderzeniem nuklearnym" - powiedział.
Budowa trwała aż do początku lat 80. Obiekt został w dużej mierze ukończony, ale nigdy nie wprowadzono go do użytku.
"Nie użyto go, ponieważ jak się okazało po latach, że został wykryty przez satelity Stanów Zjednoczonych" - dodał. Jak przypomniał Karol Kram, starszy specjalista do spraw ochrony przyrody w Kampinoskim Parku Narodowym, na początku lat dwutysięcznych obiekt został przejęty przez park.
"Turyści mocno eksplorowali to miejsce, a ponieważ wchodzenie nielegalne na te obiekty groziło wypadkami, to zdecydowano stworzyć projekt, który zabezpieczy projekt i powieli wartości przyrodnicze" - powiedział i dodał, że powstał projekt ochrony nietoperzy i muraw napiaskowych.
"Zamknięcie tego obiektu i przygotowanie go do hibernacji nietoperzy spowodowało, że już pierwszej zimy stwierdziliśmy tutaj ponad 60 zimujących nietoperzy. Ostatniej zimy było tu ponad 140 z 6 gatunków" - podkreślił. Główne wejście do budynku zostało zamurowane.
"W tym momencie nie tylko turyści, ale również i my, pracownicy parku nie mamy dostępu do tego miejsca" - podsumował Kram.(PAP)
Autorzy: Agnieszka Gorczyca, Paweł Stępniewski
jos/