W latach 90. Sharon Stone należała do najbardziej rozchwytywanych aktorek Fabryki Snów. Jej doskonale rozwijającą się karierę zahamowały nagle poważne problemy zdrowotne. W 2001 roku zdobywczyni Złotego Globu przeszła udar krwotoczny – wskutek pęknięcia tętnicy kręgowej doszło do krwawienia do mózgu. Aktorkę uratowała trwająca siedem godzin operacja. Potem Stone przeszła długą rekonwalescencję, podczas której stopniowo odzyskiwała zdolność mówienia i poruszania się. O tym bolesnym okresie swego życia Stone opowiedziała w wywiadzie udzielonym magazynowi „People”. Jak przyznała, konsekwencje udaru odczuwa po dziś dzień.
„Potrzebuję ośmiu godzin nieprzerwanego snu, aby moje leki działały i żebym nie miała napadów drgawkowych. Zmagam się z tym od 22 lat. Długo się jąkałam, miałam zaburzenia widzenia i poważne kłopoty z pamięcią” – zaznaczyła aktorka.
Udar nie był jedynym problemem, z jakim wówczas borykała się Stone. W tym samym momencie rozpadło się jej małżeństwo z Philem Bronsteinem, a po kontrowersyjnej roli w „Nagim instynkcie” odebrano jej prawo do opieki nad adoptowanym synem.
„Straciłam wtedy wszystko – pieniądze, opiekę nad dzieckiem, karierę. Straciłam wszystkie te rzeczy, które postrzegamy jako swoją tożsamość. Większości z nich nigdy nie odzyskałam” – wyznała gwiazda.
Mimo tak trudnych doświadczeń Stone stara się koncentrować na tym, co w jej życiu dobre i wartościowe – jak choćby pomaganie innym. „Doszłam do punktu, w którym pogodziłam się z tym, co mi się przytrafiło. Dziś cieszę się tym, co mam. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że mam prawo do opieki i że jako osoba z niepełnosprawnością jestem wystarczająca. Jestem dumna ze swoich osiągnięć – z tego, że przetrwałam i że teraz pomagam innym przetrwać” – zdradziła aktorka. Stone zasiada w zarządzie fundacji Barrow Neurological Foundation kierowanej przez neurochirurga Michaela Lawtona, który zajmował się jej leczeniem. „On uratował mi życie. Jest żywą inspiracją” – powiedziała gwiazda. (PAP Life)