Apelacje złożyli obrońca oskarżonego, prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego (brata zmarłego) - wynika z informacji uzyskanych przez PAP w Sądzie Okręgowym w Białymstoku.
Prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego chcieli przed sądem pierwszej instancji dożywocia, obrona - zmiany kwalifikacji prawnej czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci i możliwie łagodnej kary.
Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego złożył apelację również od wyroku, który w tym procesie zapadł wobec konkubiny oskarżonego. Sąd skazał ją na rok więzienia uznając winną tego, iż nie udzieliła ciężko rannej ofierze pomocy choćby w taki sposób, że nie zadzwoniła po pogotowie.
Do zbrodni doszło przed rokiem w jednym z domów na białostockim osiedlu Jaroszówka. Dokładnie nie wiadomo, kto kilka dni później powiadomił policję - nie byli to ani oskarżeni, ani brat zmarłego.
Ciało znaleziono w podpiwniczeniu budynku. Wcześniej między sprawcą a ofiarą doszło do awantury i bójki. Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, 43-latek działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, zadał znajomemu dwa ciosy nożem, które doprowadziły do wykrwawienia się i zgonu.
Obaj mężczyźni byli w przeszłości wielokrotnie karani. Oskarżony działał w warunkach recydywy.
43-latek w śledztwie przyznał się do zabójstwa. Przed sądem jedynie do pobicia, ale podtrzymał wcześniejsze wyjaśnienia. W postępowaniu przygotowawczym mówił, że zmarły był jego dobrym kolegą, znali się od 30 lat i "obaj mieli bogatą przeszłość kryminalną". 24 listopada ub. roku ów znajomy przyszedł do domu, który oskarżony wynajmował z konkubiną; zaproponował wspólne spożywanie przyniesionego alkoholu.
Oskarżony wyjaśniał w śledztwie, że gdy skończył się alkohol, podjął decyzję, że go jeszcze dokupi. Gdy wrócił po kwadransie, zastał zamknięte drzwi i usłyszał wołanie konkubiny o ratunek. Według jego opisu, przez okno kuchenne zobaczył znajomego z nożem w ręku. "Zacząłem krzyczeć, co ty odp..., otwieraj okno albo drzwi. Powiedział, że k... nauczy i otworzył okno kuchenne" - wyjaśniał. Tamtędy miał dostać się do środka.
Wbrew temu, co przyjęła prokuratura, sąd okręgowy uznał, że sprawca działał z zamiarem ewentualnym, a nie bezpośrednim zabójstwa. Uznał też, że konkubina 43-latka rzeczywiście została skrzywdzona przez późniejszą ofiarę, a oskarżony chciał się za to "odegrać"; zaatakował znajomego impulsywnie, bez przemyślanego zamiaru. (PAP)
autor: Robert Fiłończuk
kno/