Po raz pierwszy prezydent Gruzji nie będzie wyłoniony w wyborach bezpośrednich. Zgodnie z przyjętymi w 2017 r. poprawkami do konstytucji, głowę państwa wybierze specjalne kolegium wyborcze, składające się z 300 członków, w tym parlamentarzystów oraz przedstawicieli władz lokalnych.
Po wyborach parlamentarnych 26 października władzę objęła partia GM. Opozycja ogłosiła, że nie przyjmuje mandatów deputowanych i domaga się rozpisania nowego głosowania w związku z nieprawidłowościami podczas głosowania.
Wybory odbędą się w budynku parlamentu, pod którym od 28 listopada trwają antyrządowe protesty. Gruzini sprzeciwiają się polityce GM, które zawiesiło rozmowy o wstąpieniu kraju do UE do 2028 r. Demonstracje to oddolna inicjatywa społeczna, odbywają się bez przemówień. Partie opozycyjne podały, że nie organizują tych wystąpień, a ich przedstawiciele nie zabierają tam głosu.
W pierwszych dniach protestów pod parlamentem w Tbilisi policja pacyfikowała wiece przy użyciu armatek wodnych, gazu łzawiącego i pieprzowego. Według MSW było to konieczne w związku z atakami na funkcjonariuszy z wykorzystaniem fajerwerków oraz szklanych butelek.
Prozachodnia prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili, która wspiera demonstrujących, nie uznała wygranej GM i zaapelowała o powtórzenie wyborów parlamentarnych. Zapowiedziała, że nie opuści urzędu i nie uzna wyboru nowego prezydenta.
Gruzińska służba bezpieczeństwa ogłosiła we wtorek, że "siły niszczycielskie" zamierzają ingerować w wybory prezydenckie. Służby przewidują zaostrzenie protestów w weekend, co ich zdaniem może doprowadzić do ofiar śmiertelnych. Rząd twierdzi, że za tymi planami stoją siły zewnętrzne przygotowujące "kolorową rewolucję".
Opozycja zakłada, że rząd przygotowuje się do długiej konfrontacji z protestującymi. Ma to wynikać z jego najnowszej inicjatywy dotyczącej zmian w ustawie o policji. Obejmują one m.in. zakaz noszenia masek i zakrywania twarzy podczas demonstracji oraz rozszerzenie uprawnień MSW, dzięki czemu resort będzie mógł określić warunki przyjmowania do policji bez konkursu.
53-letni Kawelaszwili to polityk związany z GM oraz były członek gruzińskiej reprezentacji w piłce nożnej i były zawodnik klubów krajowych i zagranicznych. Był napastnikiem w Premier League, grając w składzie Manchesteru City. Występował też w kilku klubach Swiss Super League.
Jego kandydaturę ogłosił honorowy przewodniczący GM, oligarcha Bidzina Iwaniszwili, powszechnie uważany za najważniejszą postać w kraju.
Kawelaszwili jest jednym z liderów ruchu Siła Narodu, który oficjalnie odłączył się od GM. W październikowych wyborach parlamentarnych startował z listy rządzącego ugrupowania. W przemówieniu wygłoszonym z okazji przyjęcia nominacji Kawelaszwili zobowiązał się do zjednoczenia Gruzji, oskarżając jednocześnie ustępującą prezydentkę o "obrazę i ignorowanie" praw konstytucyjnych.
Krytycy zarzucają kandydatowi, że nie ma wyższego wykształcenia. Przedstawiciel partii władzy Mamuka Mdinaradze odniósł się do tego argumentu, mówiąc, że "by kochać ojczyznę, być oddanym i rozumieć podstawowe kompetencje, nie potrzebny jest dyplom, Micheil Kawelaszwili nawet bez dyplomu jest bardziej wykształcony od innych!".
Na 29 grudnia zaplanowana jest inauguracja nowego szefa państwa.(PAP)
mzb/ san/ pap/
arch.