Szef KPRM: rząd musi mieć zaufanie do swoich ambasadorów

2024-03-18 09:33 aktualizacja: 2024-03-18, 12:18
Jan Grabiec. Fot. PAP/Paweł Supernak
Jan Grabiec. Fot. PAP/Paweł Supernak
Rząd musi mieć zaufanie do swoich ambasadorów - podkreślił szef KPRM Jan Grabiec, pytany w TVN24 o skalę zapowiedzianych przez MSZ, ponad 50 odwołań szefów polskich placówek dyplomatycznych.

"Rząd musi mieć zaufanie do swoich ambasadorów" - powiedział w TVN24 Grabiec. Przypomniał, że obsada placówek dyplomatycznych leży w domenie rządu, a nie prezydenta. "To rząd, minister spraw zagranicznych, premier decydują o tym, kogo i kiedy odwołują, wnioskują o odwołanie, kiedy chcą powołać ambasadora. To nie jest domena Kancelarii Prezydenta. Najlepiej jak każdy zostanie przy swoim" - zaznaczył szef KPRM.

"Wnioski są wyłączną kompetencją rządu. Wnioski zostały złożone. Od pana prezydenta zależy, które wnioski wypełni od razu, które później, ale proszę zauważyć, że konstytucja nakłada na prezydenta obowiązki. Prezydent nie tylko ma prawo powołać ambasadorów, ma też taki obowiązek współpracy z rządem" - dodał minister. Jak wskazał, rozmowa rządu z prezydentem nie może trwać miesiącami. "Polski na to nie stać" - podkreślił.

"Konstytucja jasno to opisuje. Rządzi rząd, również jeśli chodzi o kwestie zagraniczne. Prezydent uczestniczy w tej polityce zagranicznej, ale politykę zagraniczną określa rząd" - mówił Grabiec. Jak dodał, zarówno MSZ, jak i Kancelaria Premiera są gotowe do rozmowy z prezydentem na ten temat. "Liczymy na to, że ta rozmowa się zacznie" - podkreślił.

Szef KPRM był też pytany, co się stanie, jeśli prezydent nie zgodzi się na zapowiedziane przez MSZ odwołania ambasadorów, i czy wówczas rząd wyśle na ich miejsca osoby w randze charge d’affaire. "Czasy są szczególne, trudne i niebezpieczne i nie ulega wątpliwości, że polski rząd musi mieć przedstawicieli w ważnych krajach na świecie i będzie miał tych przedstawicieli bez względu na decyzję prezydenta" - odpowiedział Grabiec.

Przypomniał też, że w Berlinie - w okresie rządów Zjednoczonej Prawicy - ambasadorem był Andrzej Przyłębski. "Mąż pani, która nielegalnie pełni funkcję przewodniczącej Trybunału (Konstytucyjnego), a prywatnie gotuje prezesowi Kaczyńskiemu, więc jeśli takie są motywacje powoływania ambasadorów, no to trudno mówić o jakości ambasadorów" - ocenił szef KPRM.

MSZ przekazało w środę, że szef resortu Radosław Sikorski podjął decyzję o zakończeniu misji ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu. Jak poinformowano, zostały uruchomione praktyczne procedury odwoławcze.

Prezydent Andrzej Duda, pytany o sprawę ambasadorów podczas wizyty w USA, powiedział: "Nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta". "Fundamentalne znaczenie ma tutaj decyzja, którą podejmuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej" - oświadczył.

W czwartek szefowa KPRP Grażyna Ignaczak-Bandych przekazała, że wnioski o odwołanie ambasadorów nie dotarły do prezydenta Andrzeja Dudy. (PAP)

ep/